Ponad 20 milionów złotych będzie kosztował remont dokowy fregaty ORP „Gen. K. Pułaski”. Szczegółowy zakres prac nie został ujawniony, wiadomo jednak, że obejmą one między innymi renowację kadłuba i elementów układu napędowego. Dzięki temu okręt pozostanie w służbie do czasu wprowadzenia do linii fregat typu „Miecznik”.
Do przetargu na remont dokowy „Pułaskiego” zgłosiły się trzy firmy. Postępowanie w tej sprawie zostało zakończone jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia. Wybór padł na gdyńską PGZ Stocznię Wojenną. Zaproponowała ona, że wskazane przez kontrahenta prace wykona za 20,8 mln zł brutto. Zaoferowała też objęcie ich trzyletnią gwarancją.
Szczegółowy zakres wymagań, które stawia marynarka nie został podany do publicznej wiadomości. Otrzymali go jedynie oferenci zakwalifikowani do ostatecznego postępowania. Wiadomo jednak, że prace obejmą przede wszystkim remont kadłuba. Podczas eksploatacji sukcesywnie porasta on glonami, a do jego powierzchni przylegają niewielkie skorupiaki. Do tego zużywa się specjalna osłona antykorozyjna, a farba miejscami pęka i odpada. – Oczywiście, kiedy okręt stoi w porcie, nurkowie regularnie przeprowadzają inspekcję podwodnej części kadłuba, ale tak naprawdę dopiero w suchym doku można dokładnie ocenić jego stan i przeprowadzić niezbędne naprawy – tłumaczy kmdr Piotr Smela, dowódca Dywizjonu Okrętów Bojowych 3 Flotylli Okrętów. Jednocześnie stoczniowcy przyjrzą się też elementom układu napędowego – śrubie i pędnikom elektrycznym. Remont dokowy to wreszcie okazja do renowacji przynajmniej części okrętowych pomieszczeń.
„Pułaski” najpewniej trafi do stoczni jeszcze w styczniu. Same prace powinny potrwać trzy miesiące. Jak przyznaje kmdr Smela, nie wpłyną one na zwiększenie obecnych możliwości okrętu, jednak pozwolą mu pełnić służbę do czasu wprowadzenia do linii jego następców. Obecnie w PGZ Stoczni Wojennej trwa budowa dwóch z trzech zamówionych przez Polskę fregat typu Miecznik. Latem 2026 roku pierwsza z nich – przyszły ORP „Wicher” – zostanie zwodowana. Wówczas też rozpocznie się jej doposażanie w systemy walki. Okręt powinien wejść do służby w 2029 roku. Kolejne dwa Mieczniki marynarka wojenna ma odbierać w rocznych odstępach. – Szkolimy już członków przyszłych załóg. Ale i tak od odebrania przez marynarkę nowych fregat do osiągnięcia przez nie pełnej gotowości operacyjnej musi upłynąć trochę czasu. Jest on potrzebny, by dokładnie zapoznać się z nowymi systemami i zgrać obsady poszczególnych działów – przyznaje kmdr Smela. – Na szczęście nie zaczynamy od zera. Nasi marynarze mają spore doświadczenie w użytkowaniu okrętów tej klasy. Co prawda Mieczniki pod wieloma względami będą różnić się od fregat OHP, chodzi jednak o samą filozofię ich funkcjonowania na morzu. Do tego możemy liczyć na wsparcie sojuszników – dodaje.
Tak czy inaczej, przez kilka najbliższych lat głównymi jednostkami Dywizjonu Okrętów Bojowych pozostaną „Pułaski” i „Kościuszko”. Będą one monitorowały szlaki żeglugowe oraz infrastrukturę krytyczną w ramach operacji „Zatoka”. Mają też uczestniczyć w ćwiczeniach – zarówno krajowych, jak i międzynarodowych. W 2026 roku jeden z nich powinien wziąć udział w manewrach „Baltops”. – Sytuacja na Bałtyku jest złożona, napięcie nie maleje, dlatego potrzebujemy sprawnych okrętów. Liczę, że „Pułaski” po remoncie szybko wróci do linii. Zakładamy, że już w drugiej połowie przyszłego roku będzie mógł realizować działalność operacyjną i szkoleniową – podsumowuje kmdr Smela.
ORP „Gen. K. Pułaski” został zbudowany pod koniec lat siedemdziesiątych. W 1980 roku okręt wszedł do służby w US Navy. Nosił wówczas nazwę USS „Clark”. Pod amerykańską banderą operował do 2000 roku. Wtedy też został przekazany polskiej marynarce, w której służy do dziś. Podobną drogę przeszła bliźniacza fregata ORP „Gen. T. Kościuszko” (dawny USS „Wadsworth”).
autor zdjęć: Marynarka Wojenna

komentarze