Przyroda – za sprawą drzemiących w niej sił – jawi się jako potężny, niemal upodmiotowiony byt, do którego wojskowi planiści winni podchodzić z należnym respektem. Takie postrzeganie spraw jest ze wszech miar zasadne, co nie zmienia faktu, że ów „olbrzym” ma również kruche oblicze.
Ruiny zbombardowanego przez Rosjan miasta Bachmut w obwodzie donieckim, październik 2024 roku. Fot. Stanislavskyi/Shutterstock
W potocznym wyobrażeniu wojna to śmierć i cierpienie ludzi, w wymiarze materialnej destrukcji na pierwszy plan wysuwają się straty w infrastrukturze mieszkalnej i przemysłowej. Często umyka nam fakt, że na wojnie giną również zwierzęta, zabijane intencjonalnie bądź umierające z powodu niekorzystnych warunków wygenerowanych przez wojującego człowieka. Jeszcze mniej uwagi poświęca się wpływowi działań zbrojnych na szeroko rozumianą florę, zwłaszcza w dłuższej, powojennej już perspektywie. Mieszkańcy departamentu Pas-de-Calais we Francji – gdzie w latach 1914–1918 toczyły się ciężkie pozycyjne walki – po dziś dzień nie mogą uprawiać obszernych połaci ziemi z powodu zanieczyszczonej gleby. To samo dotyczy rolniczych niegdyś terenów w nieodległym belgijskim Ypres. Jak szacują naukowcy, w sąsiedztwie miasta wciąż zalega 2 tys. ton miedzi.
Miliony ton zanieczyszczeń
Wróćmy do współczesności i przenieśmy się na wschodni skraj kontynentu. Gdy w drugim tygodniu marca 2022 roku badano jakość powietrza w Kijowie, wokół którego najeźdźcy usiłowali zacisnąć pierścień oblężenia, sondy wykazały stężenie zanieczyszczeń 27 razy wyższe od normy. Eksplozje bomb i pocisków uwalniają cząsteczki metali ciężkich (jak ołów, rtęć, zubożony uran), formaldehydów, podtlenku azotu, cyjanowodoru. Wyzwolone związki chemiczne utleniają się w powietrzu, co prowadzi na przykład do kwaśnych deszczy. Zanieczyszczenia przenosi wiatr oraz wody powierzchniowe i gruntowe, dlatego ostatecznie mogą dotrzeć dużo dalej, niż wynosi zasięg działań zbrojnych. Na koniec 2022 roku ukraińska Izba Obrachunkowa określiła ilość niebezpiecznych substancji wyemitowanych do atmosfery na 67 mln ton, licząc od dnia rozpoczęcia inwazji. W dwóch poprzednich latach wspomniany wskaźnik wynosił 2,2 mln ton rocznie.
Na obszarze Ukrainy żyje ponad 70 tys. gatunków flory i fauny, co stanowi ponad 35% różnorodności biologicznej Europy. Kraj – z jego ogromnym areałem urodzajnego czarnoziemu – był do czasu inwazji jednym ze światowych liderów w produkcji i eksporcie zboża. Z kolei na wschodzie Ukrainy – w Donbasie – znajduje się strefa wysoce uprzemysłowiona. Jest tam blisko tysiąc ośrodków produkcyjnych, w tym kopalnie, rafinerie, stalownie i zakłady chemiczne. Jak szacuje brytyjska organizacja The Conflict and Environment Observatory (Obserwatorium Konfliktów i Środowiska), w regionie składuje się 10 mln ton toksycznych odpadów (także poflotacyjnych). Eksplozje w takim otoczeniu powodują dodatkowe ryzyko zanieczyszczeń powietrza, wody i gleby. Przykładem niech będzie atak na rafinerię w Łysyczańsku w maju 2022 roku, który spowodował zapalenie się 50 tys. ton szlamu olejowego. Ogień objął też dwa zbiorniki z ropą naftową (po20 tys. ton każdy) oraz magazyn siarki. Tylko do połowy 2022 roku w ukraińskich rafineriach doszło do 60 pożarów. Część z nich była efektem nalotów, część skutkiem bezpośrednich walk.
Skutki walki z użyciem wojsk pancernych i piechoty zmechanizowanej to, poza wrakami, również masa spuszczonych w ukraińską ziemię paliw i smarów. Fot. vladk213/Adobe Stock
Wojna w Ukrainie przełożyła się na zatrważającą statystykę. Sumarycznie – do końca 2022 roku – aż 174 tys. km2 ziemi zostało „skażonych” minami i niewybuchami. Później – na skutek braku poważnych rosyjskich postępów – obszar ten urósł tylko nieznacznie i z grubsza odpowiada wielkości Kambodży i ponad połowie powierzchni Polski. Zdaniem specjalistów rozminowanie takiego areału to wyzwanie na lata, którego nie załatwi za ludzi natura. Samoistna degradacja amunicji – zależna m.in. od pH gleby – to proces na 100–300 lat, obejmujący zatem kilka, kilkanaście pokoleń, a te nie mogą żyć w zagrożeniu. A przecież nie tylko wojenne śmieci stanowią problem. Skutki walki z użyciem wojsk pancernych i piechoty zmechanizowanej to poza wrakami również masa spuszczonych w ziemię paliw i smarów. Ba, sam ruch ciężkich pojazdów uszkadza czarnoziem, powodując jego zbrylanie i sklejanie. Hałas odstrasza drobne zwierzęta, jak dżdżownice, odpowiedzialne za mieszanie i napowietrzanie gleby, zerwana pokrywa roślinna nie chroni przed przenikaniem zanieczyszczeń. Trzeba czterech–pięciu lat, by tak doświadczony czarnoziem odzyskał pełnię sił.
Cuda natury na linii frontu
Do połowy 2024 roku w wyniku wojny ucierpiało ponad 3 mln hektarów lasów, co stanowi blisko jedną trzecią zasobów leśnych państwa. Ukraińskie parki narodowe i rezerwaty są częścią ogólnoeuropejskiej Sieci Szmaragdowej (Emerald, czyli sieć obszarów chronionych o szczególnym znaczeniu), będącej domem dla wielu zagrożonych gatunków. W strefie wojny znalazła się ponad jedna trzecia wszystkich obszarów chronionych w Ukrainie – 1,24 mln hektarów. W Narodowym Parku Przyrodniczym Wielka Łąka rosyjskie czołgi rozjechały szafrany wiosenne, przez 16 lat obejmowane programem ochrony. Poważnie ucierpiał Park Przyrodniczy Meotyda w sąsiedztwie Mariupola, będący siedliskiem i lęgowiskiem m.in. pelikana dalmatyńczyka i mewy orlicy.
Wojna przerzedziła też pogłowie zwierząt hodowlanych. Tylko w pierwszym roku zmagań padła jedna czwarta z ponad 3,5 mln sztuk bydła i 5,7 mln sztuk trzody chlewnej. Niepoliczalne są straty wśród zwierząt domowych – kotów i psów. Część z nich została ewakuowana z zagrożonych rejonów wraz z właścicielami, ale większość pozostała w strefie wojny. Straty w środowisku naturalnym na koniec 2022 roku – takie, które udało się policzyć – Izba Obrachunkowa oceniła na 1,35 bln hrywien (162 mld zł). – W czerwcu 2025 roku Ministerstwo Ochrony Środowiska i Zasobów Naturalnych Ukrainy oszacowało, że straty środowiskowe, wynikające z rosyjskiej inwazji, sięgnęły 85 mld euro – mówi dr Jakub Olchowski z Instytutu Europy Środkowej, adiunkt w Instytucie Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. To równowartość ponad 360 mld zł, a musimy pamiętać że oszacowanie całkowitych szkód ekologicznych wyrządzonych Ukrainie będzie możliwe dopiero wtedy, gdy wojna się skończy. Proces odradzania się przyrody potrwa co najmniej 15 lat.
– Wielkoskalowe działania wojenne ery przemysłowej nieuchronnie prowadzą do degradacji środowiska naturalnego – zwraca uwagę dr Olchowski. – Ale Rosja dopuszcza się niszczenia środowiska naturalnego także z premedytacją, w ramach wojny totalnej. Celem jest złamanie morale obrońców, czemu oczywiście służą ataki na infrastrukturę cywilną, ale też ataki na pola uprawne i lasy czy generowanie zagrożeń ekologicznych. Te działania prowadzą do katastrof humanitarnych i uderzają nie tylko w dobrostan ludności, ale i w gospodarkę Ukrainy, dla której rolnictwo jest jednym z kluczowych działów gospodarki narodowej – tłumaczy.
Oszacowanie całkowitych szkód ekologicznych wyrządzonych w Ukrainie będzie możliwe dopiero wtedy, gdy wojna się skończy. A proces odradzania się przyrody potrwa co najmniej 15 lat. Na zdjęciu wychudzone psy wśród tamtejszych ruin. Fot. Vera/Adobe Stock
Na równi z ludobójstwem
Czy ktoś za to zapłaci? W międzynarodowym środowisku prawniczym już od wielu lat toczy się dyskusja na temat konieczności penalizacji ekobójstwa. Sformułowanie to – odnoszące się do ciężkich zbrodni przeciw ekosystemom i środowisku naturalnemu – po raz pierwszy publicznie zostało użyte przez szwedzkiego premiera Olofa Palmego na konferencji sztokholmskiej Organizacji Narodów Zjednoczonych w 1972 roku. – Temat wrócił w 1991 roku, gdy żołnierze Saddama Husajna podpalili kuwejckie szyby naftowe, a w najnowszej odsłonie w 2023 roku, po tym, jak Rosjanie wysadzili tamę w Nowej Kachowce – mówi dr Piotr Łubiński z Instytutu Nauk Politycznych i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. – W tym ostatnim przypadku skażeniu uległy setki tysięcy hektarów najżyźniejszych ukraińskich gleb. Fala powodziowa przeszła przez cmentarze, zanieczyściła ujęcia wody pitnej ściekami komunalnymi, martwymi zwierzętami, elementami domów, a także olejem silnikowym, który wyciekł z bloków zniszczonej elektrowni – wylicza specjalista w zakresie międzynarodowego prawa humanitarnego.
Zwolennicy penalizacji ekobójstwa postulują, by kwalifikować je jako zbrodnię objętą jurysdykcją Międzynarodowego Trybunału Karnego (MTK). Ten może ścigać tylko za cztery przestępstwa: ludobójstwo, zbrodnie przeciwko ludzkości, zbrodnie wojenne i agresję (na inne państwo). Zdaniem dr. Łubińskiego dziś istnieją niewielkie szanse na ponadpaństwowy kompromis, który pozwoliłby na zmiany na przykład konwencji genewskich lub statutu MTK. – Ale Ukraina może ścigać sprawców na podstawie własnego prawa krajowego – dodaje specjalista.
Jak wylicza dr Jakub Olchowski, do tej pory Rosjanie dopuścili się około 8 tys. przestępstw przeciwko środowisku – tyle spraw karnych zarejestrował ukraiński wymiar sprawiedliwości. Oznacza to, że od początku pełnoskalowej inwazji dochodzi średnio do siedmiu przestępstw dziennie. – Celowe niszczenie zasobów naturalnych Ukrainy ma także podłoże kulturowe – podkreśla Olchowski. – W Rosji przyroda nie jest wartością godną ochrony. Podobnie jak ludzkie życie – konkluduje. Trudno się z nim nie zgodzić. Intencjonalne palenie lasów i zamieszkującej ich zwierzyny oraz posyłanie własnych żołnierzy do ciągłych „mięsnych szturmów” to dwa oblicza tego samego zjawiska. Awers i rewers tej samej pogardy dla natury…
autor zdjęć: Stanislavskyi/Shutterstock, vladk213/Adobe Stock, Vera/Adobe Stock

komentarze