Aby go schwytać, funkcjonariusze bezpieki użyli podstępu. Wysłali mu sfałszowane wezwanie do urzędu miasta, gdzie rzekomo miał wyjaśnić drobiazg związany z funkcjonowaniem swojego sklepu. Zgarnęli go, kiedy wyszedł z domu. Tak właśnie 27 listopada 1947 r. do aresztu trafił ppłk Łukasz Ciepliński, prezes IV Zarządu WiN, największej organizacji podziemia niepodległościowego.
„Wydaje mi się czasem, że giną moje siły, nie mogę już patrzeć na to, co się dzieje, słuchać jęku mordowanych, na to królestwo szatana” – pisał w jednym z grypsów do żony ppłk Łukasz Ciepliński. Śledczy bezpieki zgotowali mu prawdziwe piekło. Bili, grozili, obrzucali wyzwiskami. Jeden ze współwięźniów opowiadał później, że w pewnym momencie Ciepliński nie był już w stanie poruszać się o własnych siłach – miał połamane ręce i nogi. Mordercze przesłuchania trwały jednak nadal. Po prostu strażnicy wynosili go z celi na kocu, a po kilku godzinach rzucali z powrotem na pryczę – najczęściej nieprzytomnego. W listopadzie 1948 roku Ciepliński stanął jako świadek na procesie Jerzego, byłego emisariusza londyńskiej delegatury zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Woźniak pomimo wyroku śmierci zdołał uniknąć egzekucji, a po latach wspominał: „Zobaczyłem człowieka zmaltretowanego, chodzącego o kulach, zniszczonego fizycznie”. Dodajmy: człowieka, którego los już wówczas od dawna przesądzony.
Generał odpina order
Ciepliński wydawał się być urodzonym żołnierzem. Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych ukończył rawicki Korpus Kadetów oraz Szkołę Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Jesienią 1936 roku stanął na czele kompanii przeciwpancernej 62 Pułku Piechoty w Bydgoszczy. Kiedy wybuchła wojna, miał zaledwie 26 lat. Szybko jednak został zauważony przez swoich przełożonych. Walczył nad Bzurą, następnie wraz ze swoją kompanią osłaniał odwrót Armii „Poznań” i „Pomorze”. Zniszczył wówczas sześć niemieckich czołgów, za co został odznaczony orderem Virtuti Militari. Krążyła opowieść, że podczas zorganizowanej naprędce uroczystości gen. Tadeusz Kutrzeba odpiął odznaczenie ze swojego munduru i przypiął je na piersi młodego oficera...
Jeszcze w 1939 roku Ciepliński zaangażował się w działalność konspiracyjną. Zaczął używać wielu pseudonimów, z których najbardziej znanym był „Pług”. Dwa lata później objął stanowisko dowódcy akowskiego podokręgu Rzeszów, awansując do stopnia majora. Na swoim terenie zorganizował sprawnie działający wywiad i kontrwywiad. Jego ludzie wsławili się między innymi namierzeniem tajnej kwatery Hitlera w Strzyżowie, gdzie mieścił się schron kolejowy wzniesiony z myślą o pociągu specjalnym Führera. Przechwycili też elementy niemieckich pocisków V2. Latem 1944 roku żołnierze Cieplińskiego włączyli się w akcję „Burza”. Wspólnie z Armią Czerwoną wyzwolili Rzeszów, jednak wbrew poleceniu sowieckiego komendanta część z nich pozostała w podziemiu. Na taki krok zdecydował się również sam Ciepliński. Jak się rychło okazało – słusznie, ponieważ jeszcze przed końcem wojny kilkuset jego dawnych żołnierzy trafiło do więzienia NKWD.
Ciepliński był świadom, że w razie dekonspiracji najpewniej podzieli ich los. Nie chciał Polski podporządkowanej Moskwie, a jednocześnie miał poczucie, że nikt nie zwolnił go z wojskowej przysięgi. Po rozwiązaniu Armii Krajowej wstąpił więc do organizacji NIE, pod koniec 1945 roku zaś do Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Nie przypuszczał wówczas zapewne, że niebawem wyrośnie na jedną z kluczowych postaci antykomunistycznego podziemia. A dla nowych władz stanie się wrogiem numer jeden.
Konspiracja w pułapce
– WiN powstał we wrześniu 1945 roku. W założeniu miał być organizacją, która toczy walkę metodami politycznymi o wolną, demokratyczną, ale i nowoczesną gospodarczo Polskę. Najważniejszą częścią tej działalności miało być informowanie opinii publicznej o skali komunistycznego zakłamania, terroru i nadużycia nowych władz. Krótko po sfałszowanym przez komunistów w 1946 roku referendum Zarząd Główny Zrzeszenia przygotował nawet specjalny memoriał do Rady Bezpieczeństwa ONZ i światowej opinii publicznej o skali bezprawia w Polsce, który udało się przerzucić na Zachód – wylicza dr Elżbieta Jakimek-Zapart z krakowskiego IPN, autorka książek o Cieplińskim. Ale oprócz aktywności politycznej WiN prowadził także ograniczone działania zbrojne, nastawione głównie na samoobronę i akcje specjalne eliminujące najbardziej zaangażowanych we wprowadzanie totalitaryzmu przedstawicieli aparat bezpieczeństwa. – Realizacją zadań w tym zakresie zajmowały się wywodzące się z AK oddziały, których żołnierze znaleźli się po II wojnie światowej w decyzyjnej pułapce. Nawet gdyby chcieli, nie bardzo mogli się ujawnić, bo taka decyzja oznaczałaby represje, a dla wielu byłaby równoznaczna z wyrokiem śmierci – podkreśla historyk.
W walkę z WiN komuniści zaangażowali poważne siły. Szybko też zaczęli odnosić sukcesy. W ciągu półtora roku udało im się rozbić trzy zarządy Zrzeszenia i aresztować jego przywódców. Ciepliński był świadom, że organizacja znalazła się na skraju rozbicia. On sam w trudnych powojennych czasach starał się jakoś ułożyć sobie życie. Wraz z żoną osiadł w Zabrzu. Prowadzili tam niewielki sklep włókienniczo-galanteryjny. Wkrótce urodził im się syn. A mimo to Ciepliński nie tylko nie przerwał, lecz wręcz zwiększył swoją konspiracyjną aktywność. W styczniu 1947 roku stanął na czele IV Zarządu WiN. W kolejnych miesiącach mozolnie odtwarzał kierownicze struktury organizacji, wzmacniał jej wywiad i kontrwywiad, zabiegał o wsparcie Kościoła. – Dla niepodległościowego podziemia był to jednak czas niezwykle trudny – zaznacza dr Jakimek-Zapart. – Szeregi WiN zaczęły topnieć, zwłaszcza po tym, jak w lutym rząd ogłosił amnestię. Ci, którzy zdecydowali się pozostać w podziemiu, byli narażeni na jeszcze większe niż wcześniej represje. W dodatku Europa została podzielona, jak wspomniał Churchill, „żelazną kurtyną”, z pozostawioną przez Zachód w sowieckiej wyłącznej strefie wpływów jej środkowo-wschodnią częścią. Wybuch kolejnej wojny, która mogłaby zmienić pojałtański porządek, stawał się perspektywą coraz bardziej odległą. W takich warunkach członkom niepodległościowego podziemia coraz trudniej było przekonać siebie, że opór ma jeszcze sens – wylicza historyk. Wątpliwości miał sam Ciepliński. Na początku października 1947 roku wspólnie z kierownictwem WiN postanowił wygasić aktywność organizacji i zejść do głębokiej konspiracji. Ale aparat wspieranej przez Sowietów bezpieki był już wówczas na jego tropie.
„Szajka szpiegów i morderców”
W jaki sposób dotarli do Cieplińskiego? – Skutecznie powiązali ze sobą informacje napływające z kilku źródeł – przyznaje Jakimek-Zapart. „Pługiem” początkowo zajęli się funkcjonariusze UB z Katowic, potem Krakowa, wreszcie na początku grudnia 1947 roku trafił do Warszawy. – Aby złamać jego opór, śledczy przedstawili mu zebrany przez UB materiał. Był na tyle duży, że Ciepliński mógł nabrać przekonania, iż ostatecznie rozbicie WiN jest tylko kwestią czasu, oraz że to faktyczny koniec niepodległościowego podziemia. Najpewniej więc postanowił przyjąć pochodzącą od szefostwa MBP propozycję ujawnienia struktur organizacji, w zamian za życie i wolność swoich podkomendnych – zaznacza Jakimek-Zapart. Niebawem jednak dotarło do niego, że komuniści nie zamierzają wywiązać się z danego słowa. Aresztowania nasiliły się. W efekcie Ciepliński zamilkł, śledczy zaś radykalnie zmienili metody. Sięgnęli po bicie, tortury i środki psychotropowe.
W początkach października 1950 roku ppłk Ciepliński zasiadł na ławie oskarżonych. Towarzyszyło mu siedmiu najbliższych współpracowników, a także dwie łączniczki. Prokurator oskarżył ich o zdradę narodu i działania wymierzone w interes Polski. Proces stał się wielkim spektaklem propagandowym. Relacje z niego ukazywały się w „Trybunie Ludu” oraz innych czołowych komunistycznych gazetach, gdzie można było przeczytać, że oto na ławie oskarżonych zasiadła „szajka szpiegów i morderców” wysługujących się „amerykańskim podżegaczom wojennym”. Ciepliński bronił się jak mógł. W pewnym momencie powołał się nawet na umowę ujawnieniową zawartą na początkowym etapie śledztwa. Niewiele mógł jednak wskórać. Wyroki faktycznie zapadły jeszcze przed pierwszą rozprawą. Po tygodniu przewodniczący składu sędziowskiego, płk Aleksander Warecki, ogłosił, że siedmiu członków IV Zarządu WiN skazanych zostaje na karę śmierci, ósmy oraz łączniczki – na długoletnie więzienie. „Wszyscy oskarżeni w niniejszej sprawie są typowymi przedstawicielami obozu reakcji i wstecznictwa, złożonego z ludzi wyzbytych wszelkich skrupułów, pozbawionych jakichkolwiek ideowych pobudek działania, ludzi, którzy w zaciekłej, ślepej nienawiści do Związku Radzieckiego, Polski Ludowej i całego obozu demokracji i postępu, nie cofają się przed żadną zbrodnią”. – Tego typu sądowe spektakle komuniści organizowali już wcześniej. Proces IV Zarządu WiN był jednak wyjątkowy właśnie ze względu na liczbę orzeczonych wyroków śmierci i w następstwie wykonanych wyroków śmierci – ocenia Jakimek-Zapart. Jak można się było spodziewać, sąd wyższej instancji podtrzymał je, prezydent Bolesław Bierut zaś nie skorzystał z prawa łaski.
Tymczasem WiN, zgodnie z przypuszczeniami ostatniego prezesa, już się nie odrodził. Co prawda, kiedy Ciepliński i jego najbliżsi współpracownicy przebywali już w więzieniu, powstała V Komenda Organizacji, ale była on sterowana przez działających pod przykryciem agentów bezpieki, których wspierał jeden z pozostawionych na wolności WiN-owców. Zainicjowana przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego akcja „Cezary” miała na celu rozbicie resztek podziemia, a prawdopodobnie też penetrację obcych wywiadów w pierwszych latach zimnej wojny.
Grypsy na bibułkach
Egzekucje zostały przeprowadzone 1 marca 1951 roku. Ppłk Ciepliński wraz z towarzyszami zginęli pomiędzy 20 a 20.45 w piwnicach pomieszczeń gospodarczych więzienia UB na Mokotowie. Kat, st. sierż. Aleksander Drej, zgodnie z wzorcami NKWD, strzelał im w tył głowy. Potem zamordowani zostali wrzuceni do bezimiennych grobów. – Krótko przed śmiercią ppłk Ciepliński przekazał jednemu ze współwięźniów, że w ostatniej chwili włoży do ust medalik, by w przyszłości jego szczątki łatwiej było zidentyfikować – mówi Jakimek-Zapart. Niestety, do dziś nie zostały one odnalezione.
Podczas pisania tekstu korzystałem z Altasu Polskiego Podziemia Niepodległościowego 1944–1956, Warszawa-Lublin 2007 i książek Elżbiety Jakimek-Zapart, Nie mogłem inaczej żyć. Grypsy Łukasza Cieplińskiego z celi śmierci, Kraków 2008 oraz Józefa Romana Maja, Oficer słusznej sprawy. Rzecz o Łukaszu Cieplińskim, Warszawa 2017
autor zdjęć: Wikipedia, IPN, arch. rodzinne
komentarze