Decyzja Holandii o modernizacji zestawów rakietowych Patriot i przedłużeniu ich służby aż do 2040 roku pokazuje, że Polska, kupując systemy obrony przeciwrakietowej i przeciwlotniczej o kryptonimie „Wisła”, musi przede wszystkim myśleć o naszych, narodowych potrzebach. Wybory naszych sąsiadów są ważne, ale nie najistotniejsze, tym bardziej, że te wybory dziś są takie, a jutro mogą być zupełnie inne.
Kilka miesięcy temu branżowe media „zelektryzowała” wiadomość o decyzji niemieckiego rządu, który postanowił zastąpić używane przez tamtejszą armię zestawy Patriot konkurencyjnym, choć bazującym na tych samych rakietach, rozwiązaniem – systemami MEADS. Komentarze większości polskich „ekspertów” nie pozostawiały złudzeń, jaka jest ich ocena tego wydarzenia. Przekonywali, że Polska, stawiając na Patrioty w programie „Wisła”, popełniła błąd, bo przecież Niemcy wskazali na MEADS, a to – jak sugerowali – sprawi, że inni europejscy użytkownicy amerykańskich systemów zrobią podobnie.
Pominę kwestię rzekomej bezstronności wspomnianych „ekspertów”, jednak warto wspomnieć historyczne oraz ekonomiczno-polityczne tło niemieckiej decyzji. Nasz sąsiad zaangażował się w projekt MEADS razem z Włochami i USA ponad 10 lat temu, wykładając na niego niebagatelną sumę miliarda euro. W 2011 roku Niemcy i Amerykanie ogłosili, że choć nie chcą systemu MEADS w swoich armiach, to formalnie w projekcie pozostają (bo przecież trzeba odzyskać zainwestowane środki, np. sprzedając komuś ten system). W 2014 roku Amerykanie przestali finansować badania nad tym rozwiązaniem. W grze pozostali tylko Niemcy, którzy, co bardzo istotne, mają na swoim terenie fabrykę, która ma produkować podzespoły MEADS-a. Fabryka, która znajduje się w Bawarii, zatrudnia prawie półtora tysiąca osób.
Gdy więc w 2014 roku Polacy wskazali na Patrioty i SAMP-T jako systemy, z których wybiorą przyszłą „Wisłę”, los MEADS-a, delikatnie rzecz ujmując, zawisł na włosku. Dziwnym trafem w tym samym momencie bardzo mocno uaktywniło się bawarskie lobby w niemieckim parlamencie i rządzie. I co się okazało? Latem niemiecka armia ogłosiła, że wraca do MEADS-a, który w 2025 roku ma zastąpić Patrioty.
Po decyzji Niemiec branżowe media wieściły efekt domina, wskazując, iż podobnie postąpią inni ich użytkownicy. Jednym z takich „pewniaków” miała być Holandia, która bardzo blisko współpracuje w dziedzinie obronności z naszym zachodnim sąsiadem. Tymczasem pod koniec października tamtejsza minister obrony Jeanine Hennis-Plasschaert poinformowała parlamentarzystów, że holenderska armia nie tylko nie kupi MEADS-a, ale również zmodernizuje Patrioty tak, by pozostały one w służbie aż do 2040 roku, czyli mniej więcej tak długo, jak zobowiązała się utrzymać je amerykańska armia.
Decyzja Niemców w sprawie MEADS-a, podobnie jak decyzja Holendrów, jest ważna, ale nie przesądza o naszym bezpieczeństwie. Dlatego wybierając system dla Polski, nie powinniśmy kierować się tym, co robią nasi sąsiedzi. W ostatecznym rachunku nie tylko przy „Wiśle”, ale przy całym planie modernizacji technicznej muszą decydować NASZE racje i NASZE potrzeby.
komentarze