Polskie wyrzutnie Patriot pierwsze bojowe strzelania mają za sobą. Zadebiutowały na poligonie w Ustce podczas ćwiczeń „Jesienny ogień”, które odbywają się w ramach manewrów „Żelazny obrońca”. Ogień nad morzem otworzyły też wyrzutnie HIMARS, wykorzystano także system dowodzenia IBCS. Działania żołnierzy obserwowali szef rządu Donald Tusk i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.
Od kilku minut trwa nerwowe oczekiwanie. Stoimy na jednym ze stanowisk obserwacyjnych poligonu w Ustce. Przed nami faluje Bałtyk. Nagle kilkaset metrów od nas rozchodzi się błysk. Ponad drzewami w zawrotnym tempie przelatuje pocisk ciągnący za sobą smugę dymu. Ułamek sekundy później mknie już ponad morzem, po czym znika gdzieś ponad chmurami. Wokół rozchodzi się jeszcze huk...
Wszystko trwało ledwie kilka chwil, które jednak przeszły do historii. Tego dnia polscy żołnierze po raz pierwszy strzelali w kraju z systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych Patriot. Celem był odrzutowy dron, który znajdował się kilkadziesiąt kilometrów od poligonu w Ustce. – To dla nas zwieńczenie wieloletniego wysiłku. Od 2020 roku nasi żołnierze jeździli na kursy do USA i Niemiec. A kiedy dwa lata później pierwsze Patrioty pojawiły się w Polsce, zaczęliśmy intensywnie szkolić się na symulatorach i poligonach – wspomina kpt. Marcin Pypkowski z 37 Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej. Sam system ma stanowić jeden z kluczowych elementów obrony polskiego nieba. Polska kupiła w sumie 8 baterii, w skład których wchodzą 64 wyrzutnie i 16 radarów. – Patrioty zapewnią naszej armii zdolności, których dotąd nie mieliśmy. Dzięki systemowi jesteśmy na przykład w stanie zwalczać rakiety Iskander i inne pociski podobnego typu – zaznacza kpt. Pypkowski.
Dzisiejsze strzelanie było elementem manewrów „Jesienny ogień”, które z kolei stanowią część większego przedsięwzięcia pod kryptonimem „Żelazny obrońca ‘25”. Składa się na nie ponad 30 powiązanych ze sobą ćwiczeń. – Od początku września odbywają się one w różnych rejonach Polski. Na poligonach lądowych, w przestrzeni powietrznej, na morzu, ale też w cyberprzestrzeni operuje łącznie ponad 30 tysięcy żołnierzy i 600 jednostek sprzętu bojowego – tłumaczy ppłk Marcel Podhorodecki z biura prasowego manewrów „Żelazny obrońca”. Polaków wspierają sojusznicy z NATO. – Naszym celem jest budowanie interoperacyjności i zgrywanie działania najnowszego sprzętu polskiej armii – dodaje. Solidną próbkę tego mieliśmy dziś w Ustce, gdzie obok Patriotów ogień otworzyły także wyrzutnie rakiet Homar-A, czyli M142 HIMARS i Homar-K, czyli pozyskane z Korei Południowej K239 Chunmoo. Cele na Bałtyku ostrzeliwały również rodzimej produkcji armatohaubice Krab.
– Ćwiczenia „Żelazny obrońca” stanowią odpowiedź na manewry „Zapad” za naszą wschodnią granicą – podkreślał goszczący w Ustce premier Donald Tusk. – Jest rzeczą bardzo ważną, by w tych trudnych, krytycznych czasach świat widział, że NATO i Polska są przygotowane na różne scenariusze i zagrożenia – dodawał. Premier przypomniał, że polscy żołnierze ćwiczą obecnie wespół z sojusznikami nie tylko w kraju, lecz także na Litwie, Łotwie i szwedzkiej Gotlandii. – To pokazuje skalę manewrów, ale też stopień mobilizacji politycznej całego Sojuszu – zaznaczył Tusk.
W podobnym tonie wypowiadał się wicepremier, minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz. – Mamy trzecią co do wielkości armię w NATO, ale żeby być na podium w zdolnościach operacyjnych, potrzebne są takie ćwiczenia, jak to w Ustce – mówił. Przy okazji przypomniał, że Polska konsekwentnie buduje obronę powietrzną kraju. – Zaczynamy od bardzo krótkiego zasięgu, czyli programu „Pilica+”, później program „Narew” i wreszcie program „Wisła”.
Jak podkreślił, bardzo ważnym krokiem był zakup w ubiegłym roku systemu IBCS. – Jest on mózgiem operacyjnym całej obrony powietrznej. Polska pozostaje obecnie jedynym poza Stanami Zjednoczonymi, użytkownikiem tego systemu. A dzisiejsze ćwiczenia mają pokazać zdolności do operowania i integracji, ale też prowadzą do pełnej certyfikacji wojsk odpowiedzialnych za obronę powietrzną – podsumował minister Kosiniak-Kamysz.
autor zdjęć: DGRSZ, Krzysztof Gumul/WCEO

komentarze