Litwin z raną kłutą brzucha został dziś w nocy ewakuowany z promu „Optima Seaways” przez załogę śmigłowca W-3RM Anakonda. W tym roku była to już 24. akcja ratownicza z udziałem specjalistów z Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej. Pod tym względem jest to rekordowy rok, bo w całym 2014 r. byli wzywani do pomocy 16 razy, a w 2013 – 14-krotnie.
Załoga dyżurująca na lotnisku w Gdyni-Babich Dołach została postawiona na nogi o godzinie 1.25. Z przekazanych jej informacji wynikało, że pomocy potrzebuje pasażer promu „Optima Seaways”. – Jednostka płynąca z Kłajpedy do Kilonii znajdowała się około 110 kilometrów na północny zachód od lotniska – informuje kmdr ppor. Czesław Cichy, rzecznik Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej.
Ratownicza Anakonda dotarła na miejsce około drugiej w nocy. – Tego typu lot zawsze wyzwala spore emocje. Na szczęście trafiliśmy na bardzo dobre warunki. Mieliśmy wysoką podstawę chmur, nie wiał też wiatr, który mógłby nam przeszkadzać – opowiada ppor. pil. Paweł Estal, drugi pilot śmigłowca. – Sam statek był na tyle duży, że można było nad nim stosunkowo łatwo manewrować – dodaje.
Na pokład promu został opuszczony ratownik, który udzielił rannemu pierwszej pomocy. Następnie poszkodowany mężczyzna został na noszach wciągnięty do śmigłowca. – Cała operacja od opuszczenia ratownika do podjęcia rannego trwała 14 minut – mówi kmdr ppor. Cichy. Anakonda wróciła do Gdyni o godzinie 2.47. Chwilę później poszkodowany został przekazany obsadzie karetki, która już czekała na lotnisku. – Był przytomny, a jego stan lekarz określił jako stabilny – wyjaśnia kmdr ppor. Cichy.
Litwin trafił do jednego z gdyńskich szpitali. Na razie nie wiadomo, w jakich okolicznościach został ranny. Do południa pomorska policja nie została poinformowana o incydencie. Jednak zapewne to nie ona będzie prowadziła śledztwo w tej sprawie. Zgodnie z prawem pokład jednostki pływającej jest uznawany za fragment terytorium państwa, do którego ona należy.
W akcji brała udział pięcioosobowa załoga. Oprócz ppor. Estala tworzyli ją: dowódca – st. chor. sztab. pil. Waldemar Domański, lekarz – por. Robert Hałasa, ratownik – chor. Krzysztof Bilecki i technik pokładowy – mł. chor. Mirosław Ochtera. Dla ppor. Estala dzisiejszy lot to kolejne wydarzenie w dość niezwykłej serii. Dyżury ratownicze na lotnisku w Gdyni-Babich Dołach pełni od lutego i na pierwszą akcję czekał długo – do 7 lipca. – Ale jak się zaczęło, to już na dobre. Tylko podczas tamtego dyżuru brałem udział w trzech akcjach. Od tamtej pory – w siedmiu lub ośmiu. W jakiś dziwny sposób akcje ratownicze trafiają wciąż na mnie. A może ja na nie? – żartuje.
Ten rok jest dla Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej rekordowy. – Licząc od początku stycznia, wczorajsza akcja była już 24. – podkreśla kmdr ppor. Cichy. – Dla porównania: przez cały ubiegły rok odnotowaliśmy 16 akcji ratowniczych, w 2013 roku zaś mieliśmy ich 14 – dodaje. Dlaczego tak się dzieje? Kmdr ppor. Cichy przyznaje, że na Bałtyku panuje spory ruch, a latem nad morze zjeżdża sporo letników, wśród których coraz popularniejsze są sporty wodne. – Trudno jednak wyciągać z tych liczb jakieś daleko idące wnioski – zaznacza.
Brygada Lotnictwa Marynarki Wojennej jest jedyną w Polsce formacją, która utrzymuje całodobową gotowość do prowadzenia akcji poszukiwawczo-ratowniczych z powietrza nad Bałtykiem. – Strefa polskiej odpowiedzialności obejmuje obszar ponad 30 tysięcy kilometrów kwadratowych – informuje kmdr ppor. Cichy. Od początku lat 90. załogi samolotów i śmigłowców lotnictwa morskiego brały udział w 582 akcjach ratowniczych. Udzieliły pomocy 308 osobom.
autor zdjęć: kmdr ppor. Czesław Cichy
komentarze