Udział w międzynarodowych ćwiczeniach „Joint Warrior”, obchody rocznicy podniesienia bandery, wizyta w północnoirlandzkim Belfaście. Ostatnie tygodnie były dla ORP „Flaming” niezwykle intensywne. Teraz załoga przygotowuje się do operacji oczyszczania kanału La Manche z min i niewybuchów.
Niszczyciel min ORP „Flaming” od kilku miesięcy reprezentuje Polskę w Stałym Zespole Sił Obrony Przeciwminowej NATO (SNMCMG1). Dziś okręty, które wchodzą w skład grupy, opuściły port w Belfaście. – Kierujemy się do angielskiego Plymouth. Niestety, pogodę mamy raczej kiepską: leje, a nad okolicą rozpościera się mgła – mówi st. mar. Sebastian Antoniewski z załogi polskiego niszczyciela min. Morze u wybrzeży Wielkiej Brytanii i Irlandii bywa o tej porze roku wyjątkowo kapryśne. I właśnie zmiennej pogody najbardziej chyba obawiali się marynarze przed rozpoczęciem międzynarodowych ćwiczeń „Joint Warrior 14-2”. Jak się okazało, obawy okazały się płonne.
Wróg zakłóca nawigację
„Joint Warrior 14-2” to zakrojone na szeroką skalę manewry wojsk NATO oraz państw, które z nimi współpracują. Organizowane są dwa razy w roku u wybrzeży Szkocji. Najnowsza ich odsłona zakończyła się kilka dni temu. Wzięło w niej udział 21 okrętów wspomaganych przez lotnictwo, wojska lądowe i specjalne. Wśród nich były jednostki SNMCMG-1.
– Pod osłoną fregaty wykonaliśmy wszystkie zadania, do których przeznaczone są okręty takiego typu, jak nasz – przyznaje kmdr ppor. Jarosław Tuszkowski, dowódca ORP „Flaming”. Jednostki przeciwminowe miały oczyścić wskazany akwen, by odnaleźć pozostawione na nim miny ćwiczebne i utorować drogę większym okrętom oraz statkom wiozącym pomoc humanitarną. – Pogoda pozwoliła na 12-godzinne trałowanie, a także zejście pod wodę nurków-minerów – mówi kmdr ppor. Tuszkowski. Zadanie nie było jednak łatwe. U wybrzeży Szkocji, jak tłumaczy dowódca okrętu, występują duże różnice głębokości. – W pewnych miejscach sięga ona 40, a zaraz obok spada do 100 metrów – wyjaśnia kmdr ppor. Tuszkowski. Dlatego podczas poszukiwania min załoga musiała używać zarówno sonaru umieszczonego pod kilem, jak i sonaru holowanego. – Ten drugi lepiej sprawdza się przy większych głębokościach – przyznaje kmdr ppor. Tuszkowski. Dodatkowo na północy Wielkiej Brytanii linia brzegowa jest bardzo nieregularna – mnóstwo tam zatok i wysepek. – Nawigacja w takich warunkach to spore wyzwanie – podkreśla kmdr ppor. Tuszkowski. Tym bardziej, że na potrzeby ćwiczeń żegluga była dodatkowo utrudniana. Przeciwnik od czasu do czasu zakłócał działanie okrętowego GPS. – W takich przypadkach przechodziliśmy na nawigację terrestryczną – wspomina dowódca polskiego okrętu. Polega ona na prowadzeniu jednostki zgodnie ze znajdującymi się na lądzie znakami nawigacyjnymi czy punktami odniesienia, takimi jak wzgórza, wyspy, charakterystyczne budowle. ORP „Flaming” musiał radzić sobie z atakami z powietrza oraz uderzeniami terrorystów, którzy operowali z szybkich łodzi motorowych, załoga przećwiczyła też procedury związane z zaopatrywaniem okrętu przy natowskim nabrzeżu paliwowym w Loch Ewe.
Załoga niszczyciela zapamięta „Joint Warrior” również z innego powodu. Podczas ćwiczeń przypadła bowiem 48. rocznica wejścia ORP „Flaming” do służby. Oczywiście od chwili, gdy nad pokładem okrętu po raz pierwszy załopotała biało-czerwona bandera, jednostka przeszła gruntowną modernizację. Dzięki niej właśnie dawny trałowiec stał się niszczycielem min. – Dla nas rocznica to ważny moment, ale czasu na wielkie świętowanie nie mieliśmy – przyznaje kmdr ppor. Tuszkowski. Marynarze z tej okazji m.in. zjedli tort przygotowany przez okrętowych kucharzy.
Z Belfastu do Wielkiej Brytanii i Francji
A potem była kilkudniowa wizyta w Belfaście, podczas której okręty SNMCMG1, w tym „Flaminga”, odwiedzili przedstawiciele straży portowej i pożarnej. Zapoznawali się oni ze sposobami ochrony tego typu jednostek. Wizytę na pokładzie złożyli też kadeci z miejscowych szkół wojskowych.
Teraz przed ORP „Flaming” kolejny etap misji: krótkie przejście do Wielkiej Brytanii, następnie Francji. Tam okręty zespołu będą się przygotowywać do operacji polegającej na oczyszczaniu kanału La Manche z niebezpiecznych pozostałości po II wojnie światowej. A jest ich tam naprawdę sporo. – Na kanale były ustawiane zagrody minowe, tam też samoloty RAF zrzucały amunicję, która nie została wykorzystana podczas misji nad Niemcami – wyjaśnia kmdr ppor. Tuszkowski. Operacja rozpocznie się 1 listopada i potrwa blisko dwa tygodnie.
SNMCMG1 od lat strzeże bezpieczeństwa szlaków żeglugowych na wodach północnej Europy. Od czasu przystąpienia Polski do NATO regularnie biorą udział w misjach zespołu. W ubiegłym roku dowodził nim polski oficer kmdr por. Piotr Sikora, jednostką flagową był zaś okręt ORP „Kontradmirał Xawery Czernicki”. Obecnie zespół działa pod dowództwem litewskim.
autor zdjęć: Marian Kluczyński
komentarze