Szlifierki kątowe, barykady naszpikowane gwoździami, wystrzeliwane z proc łożyska samochodowe – metody migrantów próbujących sforsować polsko-białoruską granicę ewoluują. Naprzeciw nich stoją żołnierze, świetnie wyposażeni i wyszkoleni, ale, jak podkreślają, są tylko ludźmi. Towarzyszyliśmy Oddziałowi Specjalnemu Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim podczas nocnej służby na „pasku”.
Żołnierze Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej podczas nocnej służby na polsko-białoruskiej granicy.
Zimowe popołudnie na Podlasiu. Powoli zapada zmierzch. Żołnierze Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej z Mińska Mazowieckiego, już po odprawie, przygotowują się do wyjazdu na „pasek” – wąski (około 15-metrowy) pas ziemi przy samej granicy z Białorusią. Z jednej strony ogradza go wysoki metalowy płot naszpikowany kamerami, termowizją i sensorami. Po drugiej stronie ograniczają „pasek” gęste zwoje z kolczastego drutu (concentriny). Co kilkadziesiąt metrów stoją budki, w których stacjonują żołnierze.
Ale Moduł Zadaniowy Żandarmerii Wojskowej ma inne obowiązki. To uzbrojone zmotoryzowane patrole powołane do reagowania na agresję ze strony migrantów, próby sforsowania granicy czy prowokacje. Działają na najbardziej zagrożonych odcinkach granicy z Białorusią: w rejonie Białowieży, Czeremchy, Dubicz Cerkiewnych, Narewki czy Mielnika.
Realizacja: Anita Blinkiewicz, Marcin Kopeć
W swoim wyposażeniu mają drony, kamery termowizyjne, pojazdy obserwacyjne, korzystają też ze sprzętu Straży Granicznej, m.in. systemów radarowych. Są w ciągłym kontakcie z dowódcą odcinka oraz funkcjonariuszami, którzy na kamerach obserwują ruch po drugiej stronie granicy, dając sygnał do działania. Gdy widzą w noktowizji podejrzany ruch czy grupowanie się osób, informują zespoły mobilne, które natychmiast jadą na miejsce. W warunkach zwiększającego się zagrożenia patrole mogą też zostać wzmacniane dodatkowymi żołnierzami.
Gdzie czai się „turysta”
W nocy na „pasku” jest zupełnie czarno. W bezksiężycową noc nie widać nawet twarzy kolegi stojącego tuż obok. Pod płot podchodzą dzikie zwierzęta, te mniejsze, jak lisy, przebiegają w poprzek pasa. A po drugiej stronie granicy czai się często dobrze zorganizowany przeciwnik inspirowany przez białoruskie służby. Jak podkreśla oficer OSŻW z Mińska Mazowieckiego (nazwiska nie podajemy ze względu na specyfikę pełnionej przez niego służby) grupy nielegalnych migrantów, choć używają prymitywnych metod, starają się działać nieszablonowo i organizują rozproszone próby przedarcia się przez granicę.
– Atakują w kilku miejscach, aby odwrócić naszą uwagę – wskazuje jeden z żandarmów. Aby utrudnić działanie Polakom, na „pasek” migranci przerzucają kłody i deski najeżone gwoździami, przez co tworzą barykady dla pojazdów naszych służb. Rozcięcie metalowego płotu diaksem zajmuje im 30 sekund. Żołnierze nazywają to „oknem życia”. Robią to w kilku miejscach po to, by największą grupą zaatakować w kolejnym punkcie. Jeśli to się uda, na drut kolczasty narzucają na przykład śpiwory i, po pokonaniu przeszkody, rzucają się do ucieczki w głąb Polski.
Żołnierze Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej podczas służby na polsko-białoruskiej granicy.
W telefonach komórkowych nielegalni migranci ustawione mają punkty nawigacyjne, w których czekają na nich kurierzy. W drodze do nich zatrzymują ich żołnierze, także z mińskiego OSŻW. I jak wskazują, w okresach natężonej presji migracyjnej zatrzymują nawet kilkadziesiąt osób podczas jednego dyżuru. Niektórych wielokrotnie.
„Turyści” – jak ich nazywają żołnierze – podczas zatrzymania są już na ogół spokojni i poddają się bez protestów działaniom polskich służb. Jednak zanim do tego dojdzie, zwłaszcza kiedy są jeszcze po drugiej stronie zapory, używają różnych narzędzi, którymi rzucają w naszych żołnierzy. Bardzo niebezpieczne są proce z wystrzeliwanymi z nich metalowymi łożyskami samochodowymi, kamienie czy nabite gwoździami deski. Ale zdarza się, że migranci rzucają tym, co mają pod ręką. Żandarmi wspominają m.in. ciężkie powerbanki, które leciały w ich stronę.
Wszystkie chwyty dozwolone
Żandarmeria i żołnierze pełniący służbę na „pasku”, oprócz wielu nowoczesnych technologii i systemów obserwacyjnych, dysponują też gazem oraz bronią gładkolufową, a także tą na ostrą amunicję. – Naszą siłą jest mobilność i zdolność do działania w bardzo dynamicznych warunkach – podkreśla oficer OSŻW z Mińska Mazowieckiego.
Dodaje jednocześnie, że podczas spotkań z „turystami” naszych żołnierzy obowiązują procedury, a po tamtej stronie nie ma żadnych reguł. Służba na „pasku” wiąże się z presją, napięciem, ciągłym stresem. – Po naszej stronie służą tylko ludzie. Świetnie wyszkoleni i przygotowani, ale poza wymagającą służbą obciążającą ich także psychicznie, mają też rodziny, plany, marzenia czy zobowiązania. I chcą móc bezpiecznie wrócić do domu – podkreślają żandarmi stacjonujący na „pasku”.
Moduł Zadaniowy ŻW działa na granicy bez przerwy od połowy 2024 roku, a jego żołnierze rotują się w systemie dwutygodniowym. – Wspieramy Straż Graniczną i pozostałych wojskowych, dbając o ich bezpieczeństwo, reagujemy na zwiększającą się liczbę zdarzeń o podwyższonym ryzyku, agresję wobec żołnierzy czy gwałtowne prób sforsowania granicy – wyjaśnia oficer ŻW.
Żołnierze Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej podczas nocnej służby na polsko-białoruskiej granicy.
Teraz, jak przyznaje, panuje stosunkowy spokój na „pasku”. Może być to spowodowane przykładowo niskimi temperaturami. Jak wskazują żandarmi, taki czas nie może jednak uśpić ich czujności. – Zawsze z tyłu głowy mamy, że obecna sytuacja może być ciszą przed burzą – podkreślają żołnierze.
Ppłk Paweł Durka, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Żandarmerii Wojskowej ocenia, że żołnierze Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Mińsku Mazowieckim wzorowo wykonują powierzone im obowiązki. – Na co dzień realizują trudne i odpowiedzialne zadania wsparcia wszystkich jednostek terenowych naszej formacji, a od półtora roku nieprzerwanie ochraniają granicę z Białorusią. O ich skuteczności i profesjonalizmie świadczy choćby niedawne odnalezienie i zatrzymanie grupy migrantów, którzy nielegalnie dostali się na teren naszego kraju, wykorzystując podkop – powiedział. Dodał też, że dzięki ich postawie i umiejętnościom my wszyscy możemy czuć się bezpieczniej.
autor zdjęć: Marcin Kopeć

komentarze