„Pancerni magicy”, czyli żołnierze z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych, wyremontowali i uruchomili jedyny w Polsce egzemplarz czołgu T-54. Maszyna stała w Muzeum Broni Pancernej od lat 70., gdzie mogli ją podziwiać zwiedzający. – Sprawdziliśmy, czy silnik nie jest zatarty, wymieniliśmy kilka części i czołg ruszył – mówi mjr Tomasz Ogrodniczuk, kustosz Muzeum.
Radziecki czołg T-54 został zbudowany w latach 1951–1953. Egzemplarz, który od ponad 40 lat stał w poznańskim muzeum, podczas służby uległ zniszczeniu. – Podczas ćwiczeń na poligonie we wnętrzu czołgu doszło do detonacji. Zginęła cała załoga – opowiada mjr Tomasz Ogrodniczuk.
Jedynym w Polsce T-54 zajęli się niedawno „pancerni magicy”. Tak nazywa się żołnierzy z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych, którzy w wolnym czasie zajmują się renowacją zabytkowego sprzętu wojskowego. – Przy remoncie pracowała ekipa czterech mechaników pod okiem chor. Mikołaja Borowskiego – mówi mjr Ogrodniczuk. Uruchomienie czołgu zajęło im niemal tydzień.
Unikalne instrukcje
Przy tym nietypowym remoncie „pancerni magicy” korzystali z książki wozu oraz instrukcji, które, co rzadko się zdarza, zachowały się w idealnym stanie. – Instrukcje z lat 50. okazały się bardzo przydatne na przykład przy napinaniu gąsienic. Zaglądaliśmy do instrukcji i wiele rzeczy stawało się jasnych – wspominają żołnierze.
Na pierwszy ogień poszedł silnik. Mechanicy sprawdzili, czy nie jest zatarty. – Okazało się, że nie! Wtedy mogliśmy ruszyć dalej – opowiada kustosz. Elektryk z Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych sprawdził instalację elektryczną: zegary, prędkościomierz, wskaźnik ciśnienia oleju.
Potem mechanicy zbadali stan układów: powietrznego, smarowania, zasilania i chłodzącego. Okazało się, że trochę pracy musieli włożyć w układ powietrzny, bo mimo że był kompletny, to rozkręcony. Trzeba było wszystko ze sobą połączyć i podokręcać. W układzie chłodzącym mechanicy wymienili rury, które przerdzewiały.
Do trzech razy sztuka
Pozostało wymienić części, które nie nadawały się już do użycia. – Gros tych części znajduje się w przeróżnych magazynach – zapewnia mjr Ogrodniczuk. – Kontaktujemy się z wojskowymi oddziałami gospodarczymi i piszemy zapotrzebowanie na konkretne rzeczy. W ten sposób udało nam się zdobyć na przykład taśmy do hamowania.
„Pancerni magicy” trzy razy próbowali odpalić czołg. – Pierwszy raz – nic z tego, drugi – też nie. W końcu za trzecim razem udało się! – Wreszcie, po trzydziestu latach stania, czołg ruszył – relacjonuje mjr Ogrodniczuk. Przed mechanikami jeszcze trochę pracy, ale przyznają, że to już tylko dopieszczanie T-54. – Chcemy na przykład zdobyć radiostację. Wiadomo, że nie będzie działała, ale niech przynajmniej wygląda porządnie! – planuje mjr Ogrodniczuk.
autor zdjęć: Muzeum Broni Pancernej
komentarze