Przez długie miesiące byli tzw. instruktorami z cienia. Podczas kursów asystowali Amerykanom, potem prowadzili zajęcia pod ich nadzorem, teraz jednak zyskali pełną samodzielność. W poznańskim Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych trwa pierwszy kurs dla załóg czołgów Abrams M1A1, którym w całości zawiadują Polacy.
Zdjęcie ilustracyjne.
– Do tej chwili przygotowywaliśmy się przez niemal trzy lata. Teraz otworzyliśmy zupełnie nowy rozdział w historii naszej jednostki – przyznaje ppłk Maciej Łukarski, dowódca batalionu wozów bojowych w poznańskim Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych. Kilka tygodni temu w placówce zaczął się kolejny kurs dla załóg czołgów Abrams, określany angielskim skrótem OPNET. Po raz pierwszy jednak za jego przebieg od początku do końca odpowiadają sami Polacy. Zajęcia prowadzi kilkunastu instruktorów. Wśród nich jest kpr. Karol Pypeć. Jak sam przyznaje, przeszedł długą drogę. Zanim w ogóle zaczął pracować przy amerykańskich czołgach, był kierowcą i pomocnikiem wykładowcy podczas szkoleń dla załóg T-72 i PT-91. Latem 2022 roku, kiedy w CSWL-u ruszyła Akademia Abrams, przystąpił do standardowego kursu OPNET. – Podczas zajęć zdobyłem wiedzę niezbędną do służby na wszystkich czterech stanowiskach: dowódcy, kierowcy, ładowniczego i celowniczego. W przypadku Abramsa to normalna praktyka – przyznaje. Amerykanie postawili na uniwersalność. Założyli, że jeśli jeden z członków załogi zostanie ranny na polu bitwy, drugi automatycznie przejmie jego obowiązki. Dzięki temu czołg nadal będzie mógł realizować swoje zadania.
Po ukończeniu kursu kpr. Pypeć został tzw. shadow instructor, czyli instruktorem z cienia. – Wspólnie z grupą kolegów asystowałem Amerykanom, którzy prowadzili kursy. Podpatrywaliśmy ich, słuchaliśmy, słowem – poszerzaliśmy wiedzę – wspomina. Z czasem żołnierze z CSWL-u coraz więcej obowiązków brali na siebie. W końcu zaczęli prowadzić zajęcia samodzielnie, podczas gdy rola specjalistów z USA ograniczała się do nadzoru. – W pewnym momencie przeszliśmy też dodatkowy kurs, który pozwolił nam poznać funkcjonowanie czołgu w wersji M1A1 – tłumaczy podoficer. Powód? Początkowo kursy w Akademii Abrams prowadzone były z wykorzystaniem wypożyczonych z USA czołgów w wersji M1A2 SEPv2. Pod względem rozwiązań technicznych różnią się one nieco od wozów zakupionych przez Polskę. Kiedy więc te zaczęły trafiać nad Wisłę, żołnierze przygotowywani do roli instruktorów musieli uzupełnić wiedzę.
Dziś Abramsów M1A2 SEPv2 w Poznaniu już nie ma. Pojazdy wróciły za ocean, a polscy instruktorzy sami przygotowują do służby żołnierzy z jednostek, do których trafią czołgi M1A1 i przypisane im pojazdy techniczne. – Łącznie mamy kilkudziesięciu w pełni wyszkolonych instruktorów. Część z nich może prowadzić kursy OPNET dla załóg, inni kursy FMNET dla członków obsługi technicznej. Są też specjaliści od wozów ewakuacji technicznej M88 Hercules – wylicza ppłk Łukarski. Na tym jednak nie koniec. – Nasi instruktorzy ciągle poszerzają swoje kompetencje. Wkrótce będziemy mieli specjalistów od Abramsów w najnowszej wersji M1A2 SEPv3. Żołnierze z CSWL-u dołączyli do kursów na „trójkach”, które w Akademii Abrams prowadzą Amerykanie – tłumaczy ppłk Łukarski. Tymczasem kpr. Pypeć przyznaje: – Abramsy zapewniają instruktorom duży komfort pracy. Czołgi są technologicznie zaawansowane, ale jednocześnie bardzo wieloma czynnościami zawiaduje komputer. Odbywa się to niejako automatycznie. Dlatego też wiedzę na temat funkcjonowania na poszczególnych stanowiskach można przekazać i przyswoić stosunkowo szybko.
Abrams uchodzi za jeden z najnowocześniejszych czołgów świata. Polska kupiła 366 tego typu pojazdów. 116 z nich to wozy w wersji M1A1, które zdążyły już dotrzeć nad Wisłę w komplecie. Transfer 250 czołgów w wersji M1A2 SEPv3 trwa. Do tej pory Wojsko Polskie odebrało 47 pojazdów. Proces powinien zostać sfinalizowany do końca 2026 roku.
autor zdjęć: 1 WBPanc

komentarze