Nie widzę niczego złego w działalności lobbystów, jeśli nie łamią prawa i nie przekraczają zasad przyzwoitości – mówi Andrzej Kiński, redaktor naczelny miesięcznika „Nowa Technika Wojskowa”.
W Polsce słowo „lobbysta” wzbudza zdecydowanie negatywne konotacje. Tylko czy słusznie? Lobbyści działają przecież oficjalnie, są zarejestrowani w Sejmie i Senacie, mogą brać udział w posiedzeniach parlamentarnych komisji czy rozmawiać z politykami i dziennikarzami. Legalnie pracują na rzecz swoich klientów. To naturalne i zrozumiałe, że firmy lobbingowe mają kontakty z dziennikarzami. Lobbing przenika się z sektorem PR, bo polega na udzielaniu informacji o produkcie oferowanym przez ich klientów.
Lobbyści są często pośrednikiem pomiędzy producentem danego sprzętu a potencjalnym odbiorcą. Poszerzają też wiedzę dziennikarzy na jego temat.
Oczywiście wszystko zależy od tego, czy lobbyści pracują profesjonalnie i zgodnie z zasadami przyzwoitości. Zdarzają się bowiem sytuacje, gdy lobbyści przekazują mediom informacje nieprawdziwe o zaletach lub celowo uwypuklają rzekome lub prawdziwe wady produktu oferowanego przez konkurencję. Jednak dla dziennikarzy specjalizujących się w danej problematyce nie powinno to stanowić problemu. Oni bowiem dysponują odpowiednią wiedzę, dzięki której mogą zweryfikować podawane im informacje.
Osobiście, nie mam nic przeciwko lobbingowi, ale „cywilizowanemu” i zgodnemu z obowiązującym w naszym kraju prawem. Znacznie gorzej jest, jeśli za lobbing konkretnego rozwiązania czy dostawcy biorą się decydenci.
komentarze