Francuskie wojsko bombarduje pozycje malijskich dżihadystów i wzmacnia swój kontyngent. A w samej Francji rozgorzała dyskusja, kto ma ponieść koszty interwencji w Afryce Zachodniej. Raczej nie ma co liczyć na pieniądze z ONZ.
Lotnictwo francuskie atakuje pozycje dżihadystów na północy Mali. We wtorek bombardowało obrzeża Timbuktu. Celem byli członkowie Al-Kaidy Islamskiego Maghrebu. W osadzie na południe od Timbuktu zniszczono składy paliwa i amunicji. Pociski spadły też na wykorzystywaną przez islamistów szkołę i lokalną siedzibę Urzędu Radiofonii i Telewizji.
Również we wtorek w kierunku granicy Nigru z Mali przemieszczała się kolumna 100 czadyjskich pojazdów opancerzonych. Dowodzący tym zgrupowaniem pułkownik Youssouf Taïro powiedział RFI, że jego siły połączą się w rejonie miasta Ouallam z oczekującymi już tam 500 żołnierzami z Nigru. Wspólnie mają wkroczyć do Mali, a ich celem będzie region miasta Gao.
W Mali jest już 2300 wojskowych z Francji. Przybywają tam również żołnierze z państw Afryki. Według danych francuskiego resortu obrony, jest tam około 1000 uczestników operacji Unii Afrykańskiej. Do Mali przyjechało m.in. 50 z 500 żołnierzy zadeklarowanych do sił międzynarodowych przez Senegal. 395 z pozostałych Senegalczyków ma się szkolić do końca stycznia pod okiem francuskich instruktorów w obozie Dojdi, 400 km na północny wschód od stolicy kraju Dakaru.
Od poniedziałku operację francuską w Mali wspierają amerykańskie samoloty transportowe C-17. Przewożą one do Afryki sprzęt i pojazdy z Bazy Istres. Amerykanie nie podali liczby używanych maszyn US Air Force, ale według źródeł francuskich operację „Serval” wspomaga siedem C-17. Rzecznik Pentagonu George Little powiedział we wtorek, że transportowce USAF wykonały pięć lotów z około 30 zaplanowanych w ciągu tygodnia. Oprócz Amerykanów samoloty transportowe udostępnili Francuzom Belgowie, Duńczycy, Kanadyjczycy i Włosi. Ci ostatni zaoferowali dwa C-130 oraz latającą cysternę KC-767. Francuzi wykorzystują też transport morski. 21 stycznia z Tulonu wypłynął okręt desantowy „Dixmunde” z taktyczną grupą bojową na pokładzie, przewidzianą do udziału w operacji „Serval”.
Interwencja wojskowa przeciwko dżihadystom zyskała poważne wsparcie ze strony religijnej. Operację poparł Mahmoud Dicko, przewodniczący Najwyższej Rady Islamskiej w Mali. Powiedział, że był zszokowany, gdy islamiści zajęli miasto Konna. Jednocześnie potępił postawę niektórych państw muzułmańskich wobec zbrojnej interwencji w Mali. Wtorkowe wystąpienie Mahmouda Dicko jest interpretowane jako próba ratowania stanowiska oraz wpływów religijnych i politycznych. Jego pozycję osłabiła nieudana mediacja między rządem w Bamako a islamistami z północy. Dicko podjął nieformalne rozmowy o zakończeniu konfliktu z częścią liderów, w tym z Iyadem Ag Ghalim, szefem ugrupowania Ansar Dine. Poźniej stwierdził, że został przez nich oszukany.
O 20 mln euro zwiększy się pomoc, jaką dla ofiar konfliktu zaoferowała Unia Europejska. W ubiegłym roku Komisja Europejska przeznaczyła na wsparcie Malijczyków 73 mln euro, kraje członkowskie UE z kolei dołożyły jeszcze 38 mln euro. Wojna domowa spowodowała, że ponad 400 tys. Malijczyków porzuciło domy i uciekło na południe kraju lub do państw ościennych. Komisja szacuje, że ponad pół miliona ludzi na północy Mali potrzebuje pomocy żywnościowej.
W operacji „Serval” uczestniczy około 3 tys. francuskich żołnierzy. Minister obrony Jean-Yves Le Drian pytany o jej koszty zapewnia, że resort ma pieniądze na ten cel. W budżecie ministerstwa obrony jest zawarta kwota 600 mln euro na operacje zewnętrzne. Eksperci szacują, że dziennie akcja w Mali kosztuje Francuzów 1–1,5 mln euro. Wydatki te wzrosną, jeśli dojdzie do intensyfikacji działań lub konflikt będzie się przedłużał. Wtedy resort może liczyć na dodatkowe środki przyznane przez parlament w końcu roku budżetowego. Jednak już pojawiły się ostrzeżenia, że operacja w Mali może zmusić siły zbrojne do szukania oszczędności gdzie indziej. Dlatego pojawiają się sugestie, aby wzorem USA z 2003 roku, znaleźć zewnętrznych donatorów, którzy ponieśliby część kosztów interwencji w Afryce Zachodniej.
Problemem jest też sfinansowanie operacji pod flagą Unii Afrykańskiej. Podczas mającej się odbyć 29 stycznia w stolicy Etiopii Addis Abebie konferencji, Francja ma zabiegać o wsparcie w wysokości 340 mln euro. Tymczasem sekretarz generalny ONZ Ban Ki-moon na wtorkowej konferencji prasowej pochwalił „odważną” decyzję Francji o interwencji, ale z rezerwą odniósł się do realnego wsparcia przez Narody Zjednoczone działań militarnych w Mali. Polityk obawia się, że mogłoby to zagrozić personelowi organizacji i zaszkodzić jej wiarygodności. Ban Ki-moon tłumaczył też, że ONZ potrzebuje czterech miesięcy, by uruchomić wsparcie logistyczne. Zasugerował, aby to uczestnicy wyasygnowali fundusze na działania militarne. ONZ miałaby sfinansować rozmieszczenie sił międzynarodowych i stabilizację Mali po zakończeniu walk.
Źródła: BBC News, RFI, PAP, Reuters, defense.gouv.fr, corriere.it
Dyskusja na portalu polska-zbrojna.pl, czy Polska powinna zaangażować się w operację w Mali i jak mógłby wyglądać nasz wkład w europejską misję.
minister Tomasz Siemoniak | gen. dyw. Bogusław Pacek | prof. Roman Kuźniar |
O interwencji w Mali czytaj też:
Francuscy żołnierze maszerują na północ |
Francja wyśle więcej żołnierzy do Mali |
|
Unia Europejska wyśle żołnierzy do Mali |
|
ONZ daje Francuzom zielone światło |
autor zdjęć: Ministère de la Défense
komentarze