Chcemy, aby każda odnaleziona ofiara rzezi wołyńskiej we wsi Puźniki została pochowana pod własnym imieniem i nazwiskiem. Jednak badania genetyczne nie będą ani łatwe, ani standardowe – mówi prof. Andrzej Ossowski z Katedry Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego, który wraz z zespołem prowadził wiosną prace ekshumacyjne w zachodniej Ukrainie.
Na początku stycznia 2025 roku Ministerstwo Kultury i Komunikacji Strategicznej Ukrainy wydało zgodę na ekshumację w Puźnikach. Od końca kwietnia do połowy maja w tej dawnej wsi w dzisiejszym obwodzie tarnopolskim trwały poszukiwania szczątków polskich ofiar zamordowanych w nocy z 12 na 13 lutego 1945 r. przez UPA, formację zbrojną frakcji banderowskiej Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Jak przebiegały prace?
prof. Andrzej Ossowski: Były dość skomplikowane. Pracowaliśmy na terenie zachodniej Ukrainy, czyli na obszarze dalekim od frontu walk, zdarzały się jednak alarmy bombowe. Obawialiśmy się także prowokacji. Wspomagali nas Ukraińcy, którzy zapewniali nam bezpieczeństwo na miejscu.
Dodam, że pracowaliśmy w specyficznym terenie. Tam, gdzie w 1945 roku była wieś Puźniki, dziś rośnie las. To miejsce znajduje się na wzgórzu. Gdy pada deszcz, gleba rozmięka, trudno przejechać, a nawet dojść. To wszystko utrudniało nasze działania.
Zanim rozpoczęły się ekshumacje, trzeba było zlokalizować miejsce, gdzie doszło do zbrodni. Na terenie około hektara wykonano ponad 500 odwiertów i 80 odkrywek, używając m.in. georadarów i sond magnetometrycznych. Kto prowadził te prace?
Z polskiej strony Fundacja Wolność i Demokracja we współpracy z naukowcami z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego oraz przedstawicielami Instytutu Pamięci Narodowej. Natomiast naszym ukraińskim partnerem była Fundacja Wołyńskie Starożytności. Badania poszukiwawcze odbyły się w 2023 roku i trwały kilka miesięcy. W tym roku powróciliśmy, by przeprowadzić badania ekshumacyjne. Za całość procesu odpowiadało Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Kierowałem zespołem naukowców, który prowadził prace wielodyscyplinarne w Puźnikach. W jego skład wchodzili m.in. specjaliści medycyny sądowej, archeolodzy, antropolodzy, genetycy, biolodzy, kryminalistycy.
Prof. Andrzej Ossowski z Katedry Medycyny Sądowej Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego.
Tragicznej nocy 1945 roku wsi właściwie nie miał kto bronić. Większość młodych mężczyzn została wcielona do armii Berlinga, a na miejscu były niemal wyłącznie kobiety, dzieci i starcy. Wszyscy zostali zamordowani. Szczątki ilu osób udało się wam odnaleźć?
Odsłoniliśmy zbiorową mogiłę, z której wydobyliśmy szczątki 42 osób. Wśród ofiar odnaleźliśmy szczątki co najmniej 11 osób małoletnich, minimum 16 kobiet oraz 10 mężczyzn. Jest to ocena wstępna, ponieważ precyzyjne dane będą podane po zakończeniu analiz antropologicznych, medycznych i genetycznych. Przetransportowaliśmy je do zorganizowanego przez nas punktu medycznego. Wykonaliśmy analizy antropologiczne i medyczne oraz rozpoczęliśmy genetyczne. Nasz Zespół Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów jest przygotowany do prowadzenia takich badań już na miejscu odkrycia masowych mogił. Biorą w nich udział eksperci z wielu dziedzin – archeologii, kryminalistyki, antropologii, medycyny sądowej, biologii i genetyki. Te zadania realizuje Zespół Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. Ale w bezpośrednie prace zaangażowani byli także specjaliści z Ministerstwa Kultury, Fundacji WiD, IPN-u i oczywiście Wołyńskich Starożytności, a także Ministerstwa Kultury Ukrainy.
Przed nami sporo pracy, gdyż z informacji świadków wynika, że ofiar w Puźnikach było więcej, od 50 do nawet 120. Część ofiar została pochowana przez krewnych przy grobach rodzinnych, ale mówi się o drugiej masowej mogile. Co więcej, część zamordowanych zapewne spoczywa w ruinach spalonych domów. Z pewnością niektóre ofiary chowano w miejscach, gdzie je znaleziono, np. przy drodze czy w ogrodzie. Mamy świadomość, że nie wszystkie ofiary uda nam się odnaleźć.
Świadkowie mówili, że mieszkańcy ginęli w różnych miejscach wsi. Na przykład część próbowała ukryć się w rowie przebiegającym przez wieś, wokół leżał śnieg, więc przykryli się prześcieradłami. Niestety, zginęli. A czy sądzi Pan, że odnalezionym szczątkom uda się przypisać nazwiska?
Taki jest plan – aby każda odnaleziona ofiara została pochowana na cmentarzu w Puźnikach pod własnym imieniem i nazwiskiem. Aby tak się stało, musimy przebadać w naszym szczecińskim laboratorium zebrany materiał genetyczny osób zabitych w nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku. Przewidujemy, że badania genetyczne potrwają co najmniej do końca roku, natomiast identyfikacja ofiar będzie zależała od materiału porównawczego, jaki udało nam się zgromadzić. Może to potrwać kilka miesięcy albo... kilka lat.
Skąd taka rozbieżność?
Czekają nas szczególnie trudne badania ze względu na genetyczną odległość ofiar. Z jednej strony mamy zamordowanych w 1945 roku, a z drugiej – ich krewnych z czasów współczesnych, czyli o dalekim stopniu pokrewieństwa genetycznego. Wiele osób spokrewnionych z ofiarami odpowiedziało na nasz apel i przekazało nam swoje DNA. Mogą to być osoby zstępne po rodzeństwie czy po kuzynostwie, co dla nas oznacza konieczność wykonania szerokich badań, m.in. analiz całogenomowych, gdyż z punktu widzenia genetycznego jest to dalekie pokrewieństwo. Na pewno będziemy stosować metody genealogii genetycznej czy metody sekwencjonowania nowej generacji. To będzie dość skomplikowany proces. Na pewno nie będą to identyfikacje standardowe, lecz jedne z trudniejszych prac, jakie dotychczas wykonywaliśmy. Sądzę, że pierwsze ofiary poznamy z imienia i nazwiska pod koniec roku.
Kiedy wrócicie do Puźnik?
Obecnie skupiamy się na badaniach laboratoryjnych, planujemy jednak także dalsze prace ekshumacyjne. Fundacja Wolność i Demokracja razem z naszym ukraińskim partnerem, czyli Fundacją Wołyńskie Starożytności, wystąpiły o zezwolenie na kolejne prace archeologiczno-poszukiwawcze, podczas których na wyznaczonym terenie trzeba będzie wykonać badania sondażowe. Wedle ukraińskiej procedury najpierw wydawana jest zgoda na poszukiwania grobów, a potem dopiero na ekshumacje. Nie wiemy, kiedy to nastąpi.
Andrzej Ossowski jest prorektorem Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie ds. Technologii Medycznych. Pomysłodawcą i twórcą Polskiej Bazy Genetycznej Ofiar Totalitaryzmów, projektu, który wprowadził analizy genetyczne jako standard w identyfikacji ofiar zbrodni systemów totalitarnych. Jego zespół zidentyfikował między innymi Danutę Siedzikównę (Inkę) oraz Hieronima Dekutowskiego „Zaporę”.
autor zdjęć: arch. prywatne prof. Andrzeja Ossowskiego, Pomorski Uniwersytet Medyczny

komentarze