– W nowoczesnych systemach dowodzenia, np. w NATO, występuje rozdzielenie funkcji planistycznej od dowodzenia ogólnego i użycia operacyjnego sił zbrojnych. To dobrze, że w Polsce reforma dowodzenia idzie w tym samym kierunku – mówi Stanisław Koziej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Koncepcję zmian na szczeblu dowódczym zaakceptował we wtorek rząd.
To będzie jedna z najważniejszych reform w armii. Obecne dowództwa Sił Zbrojnych zostaną zlikwidowane, a w ich miejsce pojawią się dwa nowe. Jedno będzie odpowiadało za działania armii w czasie pokoju, drugie – w czasie wojny. Konsolidacja i nowy podział kompetencji pozwoli na usprawnienie dowodzenia.
– Wojsko jest zawodowe, z ponad 400-tysięcznej armii mamy obecnie 100 tys. żołnierzy. W tym czasie najmniej zmieniały się struktury administrujące wojskiem – tłumaczył Tomasz Siemoniak, szef MON, w wywiadzie dla IAR.
O konieczności zmian na szczeblu dowódczym mówił także gen. Mirosław Różański, dyrektor Departamentu Strategii i Planowania Obronnego MON, w wywiadzie dla magazynu „Polska Zbrojna”. – Ubyło wojska, ale organy dowódcze wysokich szczebli nie tylko zostały zachowane, lecz nawet rozwinięte. Stąd projekt utworzenia dowództwa generalnego, uproszczenia struktur i zminimalizowania liczby komórek organizacyjnych, które dziś wielokrotnie się powielają – tłumaczył gen. Różański. Z kolei gen. Bogusław Pacek, rektor Akademii Obrony Narodowej, dodaje. – Z całą pewnością w porównaniu do ilości wojsk dowództwa mamy zbyt rozbudowane. To bolączka nie tylko naszej armii. Minister obrony znacznie ograniczył liczbę generałów, zlikwidował wiele biurokratycznych struktur. Teraz bierze się za dużo trudniejszą materię – napisał generał na swoim profilu w serwisie Facebook.
Opracowana przez resort obrony reforma ma usprawnić system dowodzenia armią poprzez połączenie dowództw wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych. Takie rozwiązania stosują obecnie najnowocześniejsze armie. W miejsce zlikwidowanych dowództw zostaną powołani Dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych oraz Dowódca Operacyjny Rodzajów Sił Zbrojnych. Pierwszy pokieruje armią w czasach pokoju, natomiast drugi będzie dowodził wojskiem w czasie wojny czy sytuacji kryzysowej. Dowódca operacyjny będzie też odpowiadał za dowodzenie żołnierzami na zagranicznych misjach. – Plany likwidacji dowództw wzbudzają wśród wojskowych niepokój – przyznaje poseł Dariusz Seliga (PiS) z sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Kontrowersje wzbudza także ograniczenie zadań szefa Sztabu Generalnego. Część jego dotychczasowych kompetencji zostanie przekazana nowym dowódcom. Ale zdaniem gen. Mirosława Różańskiego obawy są bezpodstawne. – Poprzez te zmiany nie dążymy do obniżenia rangi szefa Sztabu Generalnego, lecz stwarzamy warunki, by swoją misję mógł wypełnić skuteczniej i lepiej. Pozostanie głównym doradcą ministra obrony narodowej, odpowiedzialnym za planowanie użycia wojska, kreatorem programowania rozwoju Sił Zbrojnych RP. Będzie też odpowiedzialny za kontakty armii w kraju i na świecie – tłumaczył gen. Mirosław Różański w wywiadzie dla „Polski Zbrojnej”.
W myśl nowych rozwiązań, szef Sztabu zajmie się również „przygotowaniem i utrzymaniem stanowisk kierowania w rejonach rozwinięcia Zapasowych Stanowisk Kierowania Obroną Państwa dla Prezydenta RP, Prezesa RM oraz Ministrów i centralnych organów administracji rządowej wskazanych przez Prezesa RM.” Chodzi o zapewnienie ciągłości działania struktur państwa w sytuacji kryzysu.
Po wejściu w życie reformy nowe uprawnienia zyska prezydent. Będzie on wskazywać (na wniosek premiera) kandydatów na stanowisko Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych w czasach wojny. – Umożliwi to ich przygotowywanie się – jeszcze w czasie pokoju, np. w ramach strategicznych ćwiczeń systemu obronnego – do pełnienia obowiązków w czasie wojny. To bardzo ważne, aby przechodzenie na wojenny system dowodzenia odbywało się płynnie i kompetentnie – tłumaczy minister Koziej.
Projekt reformy zyskał aprobatę Rady Ministrów. Teraz dokumenty trafią do Sejmu. Kluby koalicji rządzącej popierają przeprowadzenie reformy, ale posłowie opozycji mają dużo pytań do jej założeń. Dariusz Seliga, parlamentarzysta PiS, zastanawia się, czy warto przeprowadzać zmiany w dobie kryzysu gospodarczego, skoro będą one kosztowały nawet 50 mln zł. MON zastrzega jednak, że zmiany przyniosą znacznie większe oszczędności – ponad 60 mln zł.
– Zmiany opracowane przez resort obrony to realizacja zadania postawionego przez prezydenta w listopadzie ubiegłego roku. Cieszę się, że dziś jest wola polityczna, by ją przeprowadzić – podkreśla Stanisław Koziej, szef BBN.
Na ten temat czytaj także: „Tak” dla reformy dowodzenia armią
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze