Zatrzymanie żołnierzy, którzy oddali na granicy strzały ostrzegawcze, było decyzją Żandarmerii Wojskowej – poinformował wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Szef MON-u sposób zatrzymania wojskowych określił jako „nadgorliwość” i zapowiedział, że jeśli ktoś z ŻW przekroczył w tej sprawie uprawnienia, to zostanie ukarany.
O zatrzymaniu wojskowych pełniących służbę w ramach Wojskowego Zgrupowania Zadaniowego Podlasie media informowały już wczoraj. Do zdarzenia miało dojść na przełomie marca i kwietnia w okolicach Dubicz Cerkiewnych w województwie podlaskim. Strzegący wschodniej granicy kraju żołnierze 1 Warszawskiej Brygady Pancernej zdecydowali się na użycie broni – oddali strzały ostrzegawcze w kierunku napierającej grupy nielegalnych migrantów. Następnie za swój czyn zostali zatrzymani przez Żandarmerię Wojskową i „wyprowadzeni w kajdankach”. Początkowo sprawa dotyczyła trzech żołnierzy, następnie dwóch. Prokuratura postawiła im zarzut narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu oraz zarzut przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków. Wojskowi zostali zawieszeni w czynnościach służbowych.
Do tych doniesień bardzo szybko odniósł się wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz. Szef MON-u wczoraj w nocy w mediach społecznościowych napisał: „Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione. Żołnierze stojący na straży bezpieczeństwa państwa muszą być pewni, że procedury prawne ich chronią. Będę zawsze stał po stronie honoru polskich żołnierzy”. Sprawę skomentował także minister Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. – Do tak bulwersującej sytuacji dochodzi ze względu na brak właściwego oprzyrządowania Wojska Polskiego w zakresie przepisów – powiedział szef BBN-u. Z kolei premier Donald Tusk na platformie X napisał, że odebrał od ministra obrony meldunek dotyczący zatrzymania żołnierzy: „Postępowanie Prokuratury i Żandarmerii Wojskowej wobec naszych żołnierzy budzi uzasadniony niepokój i gniew ludzi. Oczekuję szybkich wniosków i decyzji organizacyjnych, prawnych oraz personalnych”, napisał premier Tusk.
W czwartek przed południem w siedzibie Ministerstwa Obrony Narodowej odbyła się w tej sprawie konferencja prasowa. Więcej o zdarzeniu z udziałem polskich żołnierzy powiedział szef resortu obrony.
– Żołnierze na granicy wykonują misję w imieniu państwa polskiego. Jest to misja trudna, odpowiedzialna, obciążająca i narażona na presję. Jesteśmy zawsze z żołnierzami i funkcjonariuszami. Jesteśmy z tymi, którzy podejmują działania na granicy – mówił wicepremier Kosiniak-Kamysz. – Działania te są realizowane w zakresie i na podstawie prawa. To jest zawsze naczelna zasada. Wszyscy żołnierze, nie tylko na granicy, są zobowiązani do przestrzegania prawa i robią to dobrze – stanowczo podkreślił szef MON-u.
Kosiniak-Kamysz przyznał, że o zdarzeniu w Dubiczach Cerkiewnych został poinformowany natychmiast przez komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej. – Dowódca WZZ Podlasie, gen. bryg. Rafał Miernik, podjął decyzję o przekazaniu materiału filmowego ze zdarzenia do Żandarmerii Wojskowej. ŻW podjęła z kolei decyzję o skierowaniu sprawy do prokuratury – wyjaśniał okoliczności szef resortu obrony. Zaznaczył jednocześnie, że żołnierze nie zostali aresztowani, a zatrzymani. Przyznał, że prokuratura zobowiązana jest do przeprowadzenia rzetelnego postępowania w tej sprawie, a jego efekty powinny być transparentne.
– Głęboko wierzę w naszych żołnierzy i tej wiary nigdy nie utracę – deklarował Kosiniak-Kamysz. – Żołnierze na granicy mogą używać broni, przepisy są jasno określone, choć moim zdaniem wymagają zmiany. Podczas ostatniego posiedzenia Komitetu do spraw Bezpieczeństwa dyskutowaliśmy o zasadach użycia broni, jak również o stworzeniu systemu pomocy prawnej. Rozmawiałem o tym także z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem. Planujemy stworzyć biuro pomocy prawnej dla żołnierzy i funkcjonariuszy – zapowiedział szef MON-u. Wicepremier poinformował także, że zaraz po zdarzeniu dowódca 1 Warszawskiej Brygady Pancernej gen. bryg. Artur Kozłowski udał się do swoich żołnierzy wraz z prawnikiem i psychologiem. Żołnierze przez cały czas informowani są o możliwej pomocy prawnika.
Szef MON-u krytycznie odniósł się do interwencji Żandarmerii Wojskowej i sposobu zatrzymania wojskowych. – Jeśli chodzi o samo zatrzymanie, to jest to coś, co bulwersuje mnie i opinię publiczną. To jest już decyzja samej Żandarmerii Wojskowej i tych, którzy dokonują zatrzymania. Oni sami podejmują decyzję o sposobach. Nie są informowani o tym inni przedstawiciele, ani prokurator generalny, ani inni ministrowie – mówił. – Poleciłem po podjęciu tych czynności, bo to moim zdaniem była nadgorliwość w tym wypadku, aby wyjaśniła to komisja powołana w Żandarmerii Wojskowej. Jeżeli ktokolwiek przekroczył uprawnienia, to zostanie ukarany i zostaną wyciągnięte konsekwencje. Oczekuję natychmiastowych działań ze strony komendanta głównego Żandarmerii Wojskowej – stanowczo zaznaczył.
Jeszcze dziś w tej sprawie minister sprawiedliwości Adam Bodnar rozmawiać będzie z zastępcą prokuratora generalnego do spraw wojskowych Tomaszem Janeczkiem.
autor zdjęć: 16 DZ, MON
komentarze