Napięcia pomiędzy mieszkańcami Kosowa cały czas są wyczuwalne, ale w ostatnich tygodniach konflikt przybrał na sile. Żołnierze polskiego kontyngentu wojskowego zostali skierowani na północ kraju, by prowadzić patrole w terenie przygranicznym – mówi mjr Paweł Żak, dowódca XLIV zmiany PKW KFOR. W sporze pomiędzy kosowskimi Serbami a kosowskimi Albańczykami pomogła Bruksela.
Polscy żołnierze służą na misji w Kosowie od 1999 roku. Od lat prowadzą działania stabilizacyjne polegające m.in. na monitorowaniu przestrzegania pokojowych porozumień i traktatów międzynarodowych. Co jeszcze należy do obowiązków Polaków?
Mjr Paweł Żak: Naszym zadaniem jest wsparcie władz lokalnych w zapewnieniu pokoju i bezpieczeństwa w wyznaczonym rejonie, a także swobody przemieszczania, poza tym wspieramy i koordynujemy pracę organizacji humanitarnych.
Niektórzy publicyści porównują Kosowo do uśpionego niedźwiedzia, co oznacza, że w kraju spokojnie jest tylko do czasu. Spory pomiędzy kosowskimi Serbami i Albańczykami nie zostały rozwiązane. Czy pan wyczuwa te napięcia społeczne?
Rzeczywiście, napięcia są wyczuwalne, zwłaszcza ostatnio. Myślę, że rola KFOR, czyli międzynarodowych sił pokojowych NATO Kosowo Force, jest w tym kraju nie do przecenienia. Jesteśmy buforem pomiędzy jedną a drugą stroną. Naszym zadaniem jest utrzymać równowagę w relacjach pomiędzy Serbami a Albańczykami, nie faworyzując żadnej ze stron. Potencjalnych konfliktów jest dużo, biorąc pod uwagę historię Republiki Kosowa. A o tym, jak szybko może dojść do eskalacji konfliktu, przekonaliśmy się niedawno. Wystarczyła iskra.
Stało się nią prawo wprowadzone przez kosowski rząd. Zdecydowano, że wjeżdżający do Kosowa kierowcy na serbskich numerach rejestracyjnych muszą używać tablic tymczasowych, ważnych przez 60 dni. Do takich samych reguł muszą stosować się mieszkańcy Kosowa, którzy podróżują do Serbii. Decyzja spotkała się jednak z ostrym sprzeciwem mniejszości serbskiej, której samochody często rejestrowane są właśnie w Serbii. Ludzie wyszli na ulice…
Już dzień po wprowadzeniu tego przepisu, czyli od 21 września na północy Kosowa protestowali Serbowie. Zorganizowane grupy rozstawiły blokady przejść granicznych. Prisztina uruchomiła więc ROSU (Regional Operational Support Unit), czyli specjalną jednostkę policji. To nie pomogło, a wręcz przeciwnie.
Premier Kosowa Albin Kurti informował, że w miejscowości Zubin Potok, na północy kraju, podpalono urząd zajmujący się rejestracją pojazdów, a w innym mieście do urzędu wrzucono dwa granaty, które na szczęście nie detonowały. Czy te wydarzenia w jakiś sposób wpłynęły na zadania sił KFOR-u?
Zgodnie z rozkazem dowódcy KFOR-u zwiększono liczbę patroli w północnej części kraju. A to oznacza, że i żołnierze polskiego kontyngentu wojskowego otrzymali nowe, dodatkowe zadania. Poza dotychczasowymi obowiązkami – rejon odpowiedzialności kompanii manewrowej obejmuje tereny przy wschodniej granicy Kosowa, około 80 km kw. – nasza kompania została skierowana do patrolowania terenów przygranicznych pomiędzy Serbią a Kosowem.
Czy żołnierze spotkali się z jakimiś przejawami niechęci lub agresji?
Absolutnie nie. Polscy żołnierze prowadzili patrole w systemie rotacyjnym przez 24 godziny na dobę. Serbowie są do nas bardzo dobrze nastawieni, traktują nas po przyjacielsku i z szacunkiem. Nie doświadczyliśmy żadnych negatywnych emocji. Zdarzyło się nawet kilkukrotnie, że podczas zimnych nocy żołnierze byli częstowani herbatą lub jedzeniem. Ludzie są nam życzliwi.
30 września doszło do porozumienia pomiędzy przedstawicielami Serbii i Kosowa. To w Brukseli zapadła kompromisowa decyzja o wprowadzeniu rozwiązań tymczasowych – np. naklejek na tablicach rejestracyjnych bez konieczności ich wymiany. Zdecydowano także o jednoczesnym wycofaniu kosowskiej policji i usunięciu przygotowanych przez Serbów blokad drogowych. Ale nie zwolniono z posterunków żołnierzy KFOR-u.
Siły KFOR-u monitorowały 2 października usuwanie blokad drogowych przez protestujących. Chodziło o to, aby nie doszło do żadnych incydentów i tak też wszystko odbyło się bez zakłóceń. Zgodnie z brukselską umową, żołnierze KFOR-u, w tym polska kompania manewrowa, nadal będą prowadzić działania na północy Kosowa. Do 16 października będziemy realizować zadania w rejonie jednego z przejść granicznych, by zapewnić tu bezpieczeństwo i swobodne przemieszczanie się.
Liczymy, że do tego czasu wszystkie emocje opadną. Na horyzoncie są już bowiem kolejne zadania. 17 października w Kosowie odbędą się wybory samorządowe. Mamy nadzieję, że żadna ze stron nie zakłóci przebiegu głosowania.
XLIV zmiana PKW KFOR objęła obowiązki pod koniec sierpnia, a na Bałkanach będzie służyć do końca lutego przyszłego roku. Główną siłą PKW są żołnierze batalionu dowodzenia 6 Brygady Powietrznodesantowej. Poza nimi w składzie kontyngentu są m.in. wojskowi z 25 Brygady Kawalerii Powietrznej, 1 Brygady Logistycznej, Żandarmerii Wojskowej, dodatkowo marynarki wojennej, sił powietrznych oraz WOT-u. Dowódcą zmiany jest mjr Paweł Żak, szef Wojsk Inżynieryjnych 6 BPD.
Serbia utraciła kontrolę nad Kosowem po wybuchu wojny domowej w Jugosławii w 1999 roku i militarnej interwencji NATO. Od 2008 roku, czyli od chwili ogłoszenia przez Kosowo niepodległości, Belgrad nie uznaje niezależności swojej byłej prowincji. Na terenach Republiki Kosowa wciąż dochodzi do napięć na tle narodowościowym. 90 proc. mieszkańców stanowią Albańczycy, a 7 proc. – Serbowie, którzy mieszkają głównie na północy.
autor zdjęć: sierż. Łukasz Świętochowski, PKW KFOR, st. chor. szt. Waldemar Młynarczyk/CC DORSZ
komentarze