Europa musi przejąć odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo, ale jak je zapewnić bez udziału sojuszniczych wojsk ze Stanów Zjednoczonych? Jak w tej sytuacji powinna wyglądać współpraca obronna Warszawy i Berlina? Odpowiedzi na te pytania poszukiwali w lipcu szefowie resortów obrony Polski i Niemiec.
Bezpieczeństwo Polski to także sprawa Niemiec i odwrotnie – stwierdziła niemiecka minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer po niedawnych rozmowach z Mariuszem Błaszczakiem, szefem MON. Podczas spotkania z dziennikarzami i ekspertami w dziedzinie bezpieczeństwa (zorganizowanego przez Fundację Konrada Adenauera i Warsaw Security Forum) szefowa niemieckiego resortu obrony wiele mówiła o podobnym spojrzeniu naszych państw na politykę obronną, wspomniała o różnicach, ale dyplomatycznie nie rozwinęła tego tematu. Nie bez przyczyny. Ważniejszy jest obecnie wspólny front sojuszników niż podkreślanie odmiennego spojrzenia na sprawy obronne. Wyjąwszy historię, która nadal wzbudza emocje (reparacje wojenne), współcześnie więcej nas łączy aniżeli dzieli, a konieczność zacieśniania współpracy podkreślały obie strony.
Żołnierze Wojska Polskiego wspólnie z Bundeswehrą biorą udział w ćwiczeniach. Niemcy są państwem ramowym Wielonarodowego Batalionu NATO stacjonującego na Litwie w ramach wzmocnionej wysuniętej obecności (eFP) Sojuszu na jego wschodniej flance, a wspólnie z Polską i Danią są państwem założycielem dowództwa Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego w Szczecinie. Berlin i Warszawa są także zgodne co do roli UE w polityce obronnej – nie powinna ona rywalizować z Sojuszem Północnoatlantyckim, lecz wzmacniać europejski filar NATO. Dla obu państw ważne są relacje transatlantyckie oraz zwiększanie mobilność wojsk (poprzez rozbudowę infrastruktury, która ułatwi ich przerzut w ramach Unii w razie agresji, na któryś z krajów członkowskich). Taka zgodność nie oznacza jednak, że nie ma kwestii spornych.
Annegret Kramp-Karrenbauer wspomniała, że chętnie widziałaby Polskę w rozpoczętym w 2012 roku francusko-niemieckim projekcie budowy czołgu, który ma zastąpić Leoparda 2. Przyznała jednak, że rozmowy na ten temat mogą być trudne.
Symboliczne wizyty
Warszawa była pierwszą stolicą, jaką po lockdownie spowodowanym pandemią COVID-19 odwiedziła minister Annegret Kramp-Karrenbauer. Jej kraj rozpoczął w lipcu prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Gdyby zwracać uwagę na symbole, można przypomnieć, że w sierpniu 2019 roku, gdy pani minister stanęła na czele niemieckiego resortu obrony, jej pierwszym zagranicznym gościem był Mariusz Błaszczak.
Gorącym tematem (nie tylko podczas tej wizyty) było zapowiedziane przez prezydenta Donalda Trumpa wycofanie ok. 9,5 tys. amerykańskich żołnierzy z Niemiec, które zbyt mało funduszy wydają na obronę (ok. 1,38 zamiast zalecanych przez NATO 2 proc. PKB). „Nie za wszelką cenę” – te słowa wybiły niemieckie gazety relacjonujące warszawską wizytę minister Annegret Kramp-Karrenbauer. Niemcy rozumieją, że Polska chce więcej amerykańskich żołnierzy na swoim terytorium, ale są zdania, że nie powinno się odbyć kosztem zredukowanego kontyngentu USA nad Renem. Nie znamy na razie szczegółów operacji wycofania amerykańskich żołnierzy z Niemiec. Jeśli zostaną oni przesunięci do innych państw europejskich, zmieni się układ sił na kontynencie, a osłabienie niemiecko-amerykańskich więzi zaszkodzi całej Europie.
W dyskusjach na temat bezpieczeństwa na Starym Kontynencie padają często słowa, że „Europa musi przejąć więcej odpowiedzialności”. Nikt jednak nie precyzuje, jak miałoby to wyglądać. Roderich Kiesewetter, były oficer zawodowy, a obecnie polityk CDU w Bundestagu, zastanawiał się na łamach prasy: „Czy chodzi o odciążenie Amerykanów w regionach zapalnych, aby Waszyngton skoncentrował się na chińskim rywalu i na Azji? Może presja związana z wycofaniem wojsk skłoni rząd Niemiec do zwiększenia składki do NATO, jak chce tego Donald Trump? A może Niemcy wypracują nową koncepcję Europy, która będzie umiała zagwarantować sobie bezpieczeństwo – w ostateczności także bez USA?” To na razie pytania bez odpowiedzi, trudno jednak sobie wyobrazić bezpieczeństwo Starego Kontynentu bez amerykańskiego zaangażowania.
Zagrożenie ze Wschodu
Podczas spotkania z polskimi ekspertami w dziedzinie bezpieczeństwa minister Annegret Kramp-Karrenbauer przypomniała słowa pierwszego sekretarza generalnego NATO Hastingsa Lionela Ismaya: „NATO powstało, by Rosjan trzymać z daleka, Amerykanów przy sobie, a Niemców pod kontrolą”. Po zakończeniu II wojny światowej w RFN stacjonowało około 400 tys. alianckich żołnierzy, co drugi z nich był Amerykaninem. Podczas zimnej wojny Niemcy były państwem frontowym na wschodniej flance NATO, a Bundeswehra liczyła 12 dywizji. W latach 80. wydatki na armię wynosiły 3 proc. PKB. Po 1989 roku państwem frontowym Sojuszu stała się Polska, a otoczone przez przyjaciół Niemcy poczuły się bezpieczne.
To się zmieniło w 2014 roku po rosyjskiej agresji na Krym. W 2015 roku po raz pierwszy od lat wzrósł budżet Bundeswehry. Po latach cięć, w odpowiedzi na zmiany geopolityczne, rząd w Berlinie zdecydował, że należy rozpocząć proces przywracania zdolności bojowych niemieckiej armii. „Naszą ambicją jest, abyśmy w 2030 roku zapewniali 10 procent potencjału obronnego NATO” – deklaruje minister Annegret Kramp-Karrenbauer. Takie zobowiązanie pociąga za sobą m.in. konieczność inwestycji w military mobility, czyli w rozbudowywanie zdolności do przerzutu wojsk przez Europę, na przykład przez Niemcy do Polski. Dlatego nie bez znaczenia jest budżet, jaki UE przeznaczy na ten cel. Polska i Niemcy są zgodne, że powinien zostać zwiększony. Na ostatnim szczycie Unii na wspólne projekty obronne przeznaczono 7 mld euro. Dodatkowe 1,5 mld euro ma wynieść fundusz na dopasowanie sieci połączeń drogowych do wymogów wojska. Ile funduszy zostanie wydanych na te cele, dowiemy się za kilka miesięcy, bo budżetowe wydatki musi zaakceptować Parlament Europejski.
Podczas niemieckiej prezydencji w UE ma zostać opracowana analiza zagrożeń, w tym ze strony Rosji. Może być to ciekawy dokument, bo Moskwa jest w Unii różnie postrzegana. Kraje bałtyckie i Polska czują zagrożenie ze strony Rosji, podczas gdy Węgry utrzymują bliskie i dobre stosunki z Moskwą. W Niemczech nie wszyscy podzielają obawy krajów położonych na wschodniej flance NATO.
O tym, jak różni nas spojrzenie na Rosję, świadczy anegdota przytoczona przez minister Annegret Kramp-Karrenbauer. Opowiedziała ona o swojej podróży do państw bałtyckich, gdzie na każdym kroku dziękowano jej za obecność żołnierzy Bundeswehry i wręcz żądano wzmocnienia ich obecności. Po powrocie do Niemiec wygłaszała wykład na tematy bezpieczeństwa. Jedno z pierwszych pytań, jakie padło w dyskusji, brzmiało: kiedy wreszcie wycofa pani niemieckich żołnierzy z republik bałtyckich?
Kolejna okazja, aby szefowie resortów obrony Polski i Niemiec porozmawiali o wspólnych projektach, będzie już w sierpniu, gdy w ramach niemieckiej prezydencji w Unii odbędzie się spotkanie ministrów obrony UE.
autor zdjęć: Maciej Nędzyński/CO MON
komentarze