„Na całym froncie wschodnim poważniejsze akcje bojowe ustały” – donosił w połowie marca 1920 r. krakowski „Czas”, cytując komunikat sztabu polskiego. To jednak część prawdy. Owszem, wczesną wiosną owego roku na froncie było nieco spokojniej. Walki przygasły, na stole pojawiły się propozycje pokojowe, jednak na pograniczu nie panowała sielanka.
W marcu w wielu punktach frontu właściwie codziennie dochodziło do potyczek, zdarzały się zacięte boje, obydwie strony doskakiwały do siebie, kąsając się wzajemnie, niekiedy nader dotkliwie. Nie przynosiło to jednak żadnego przełomu.
Ten stan zawieszenia i niepewności wynikał m.in. z toczących się wówczas rozgrywek dyplomatycznych. 28 stycznia 1920 r. sowiecka Rada Komisarzy Ludowych wystosowała do Warszawy notę, zawierającą propozycję podjęcia rozmów pokojowych. Polacy nie odpowiedzieli od razu. Rząd rozpoczął wewnętrzne konsultacje, wypracowywano odpowiedź, co zajęło praktycznie całe dwa miesiące. W drugiej połowie marca była ona gotowa: władze polskie domagały się od Rosji przywrócenia granic z 1772 r., „deaneksji” terytoriów zagarniętych podczas rozbiorów, zwrotu majątków, archiwów i bibliotek polskich oraz m.in. przyznania Polsce odszkodowań za straty poniesione podczas walk toczonych na jej terytorium w latach Wielkiej Wojny.
Gdy notę przekazywano Sowietom, było jednak już dla wszystkich jasne, że propozycja pokojowa to część rosyjskich działań dezinformacyjnych. Do Piłsudskiego dotarły bowiem zdobyte przez wywiad wieści, że wzdłuż linii frontu Sowieci prowadzą koncentrację sił i sprzętu, co najpewniej oznacza, że przygotowują ofensywę. Rzeczywiście, w styczniu 1920 r., a więc w tym samym czasie, gdy do Warszawy przekazywano propozycję podjęcia rozmów pokojowych, Lew Trocki na zjeździe partii komunistycznej WKP(b) ogłosił potrzebę „bezwzględnego zniszczenia burżuazyjnej Polski”. Celem władz bolszewickich była bowiem rewolucja światowa, droga zaś do niej wiodła, jak to później ujął Michaił Tuchaczewski w słynnej odezwie, „przez trupa Polski”.
Tymczasem Polacy również prowadzili przygotowania do zbliżających się działań wojennych. Ruszył pobór, wiosną 1920 r. w szeregach wojska polskiego było już 700 tys. żołnierzy. Uprzedzając sowiecki atak, pod koniec lutego Grupa Poleska, dowodzona przez płk. Władysława Sikorskiego przeprowadziła operację zaczepną w kierunku na Mozyrz i Kalenkowicze. Nie bez sukcesu. Prasa donosiła: „Na południe od Kalenkowicz ułani nasi, oczyszczając teren z rozbitków bolszewickich, otoczyli i wzięli do niewoli sztab drugiej brygady 57 dywizji, zdobywając przytem 9 karabinów maszynowych i biorąc znaczną ilość jeńców”.
U stóp Karpat
Niejako w tle tych działań, w zupełnie innym miejscu Rzeczypospolitej, doszło do wydarzeń, które były odpryskiem wielkiej polityki tego czasu. W marcu 1920 r. na południowo-zachodnich pograniczach Rzeczypospolitej przestawała istnieć tzw. Republika Łemkowska.
Warto w kilku słowach powiedzieć, jak doszło do jej powstania. Łemkowie to grupa etniczna, która posługuje się językiem bliskim ukraińskiemu, lecz od niego odmiennym. W początkach XX w. zamieszkiwali oni pas ziem, ciągnący się wzdłuż północnych i południowych stoków Karpat, zaś obszar ich osadnictwa sięgał na zachodzie właściwie aż po Gorlice i Żegiestów. Byli oni na tym terenie rozsiani i przemieszani z ludnością polską (po północnej stronie Karpat) i słowacką (po południowej). Dopóki wszyscy żyli w wielonarodowej monarchii habsburskiej, problemu z przemieszczaniem się i np. wypasem owiec nie było. Kłopoty pojawiły się, gdy na gruzach Austro-Węgier zaczęły powstawać nowe państwa, z nimi zaś – granice, wytyczane wzdłuż górskich szczytów. W efekcie część Łemków znalazła się na obszarze powstającej Polski, część zaś – Czechosłowacji. Nie było ich mało – w początkach XX w. w granicach późniejszej Rzeczpospolitej mieszkało ok. 80 tys. Łemków. W niektórych powiatach, np. w gorlickim, grybowskim i dukielskim stanowili oni nawet jedną trzecią ludności. Stopniowo, jeszcze w XIX w., zaczęło się wśród nich pojawiać poczucie własnej odrębności nie tylko względem Polaków, ale także Ukraińców.
W trudnych latach, gdy Wielka Wojna dobiegała kresu i gdy państwowość polska dopiero zaczęła się formować, w kilku podkarpackich miejscowościach samorzutnie sformowały się łemkowskie komitety, domagające się samostanowienia. Drogą do tego miały być powoływane tu i ówdzie lokalne republiki. W tych niespokojnych czasach, gdy państwa zaborcze zajmowały się swoimi problemami, zaś Polski jeszcze nie było, podobnych „republik”, ogłaszanych na wiecach i manifestacjach wysypało się całkiem sporo. Sprawa była prosta – tam, gdzie zaborców już nie stało, aktywnie zaś działały lokalne komitety, dochodziło do wystąpień. Naród, jak to mówiono, sam brał sprawy w swoje ręce i próbował się organizować. I tak: 13 października – a więc miesiąc przed proklamowaniem niepodległości Polski! – na Podhalu powstała Rzeczpospolita Zakopiańska z pisarzem Stefanem Żeromskim na czele, 6 listopada proklamowano Republikę Tarnobrzeską, 10 listopada – Republikę Ostrowską (w Ostrowie Wielkopolskim), później na Kielecczyźnie powstała również Republika Pińczowska.
W Komańczy i Florynce
W tym samym czasie marzenia o samostanowieniu snuli nie tylko Polacy. 4 listopada na wielkim wiecu w Wisłoku Wielkim powstanie własnej republiki proklamowali również Łemkowie. Była to tzw. Republika Komańczańska (od wsi Komańcza w pow. sanockim). Delegaci wyłonili własne władze, tzw. Ruską Radę, które wyraziły chęć przystąpienia do tworzącego się państwa ukraińskiego, tj. do Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej (ZURL), której powstanie proklamowano we Lwowie zaledwie trzy dni wcześniej.
O ile jednak Łemkowie mieszkający na Zakarpaciu oraz w Republice Komańczańskiej opowiedzieli się za przynależnością do państwa ukraińskiego, o tyle w zachodnich gminach łemkowskich sprawy poszły w innym kierunku. Rady łemkowskie wybierano na wiecach w kolejnych wsiach, np. 18 listopada 1918 r. w Świątkowej Wielkiej i 27 listopada 1918 r. w Gładyszowie (powstała tam tzw. Republika Gładyszowska). Jednak tam właściwie odrzucano opcję ukraińską, opowiadając się raczej za opcją rosyjską. Postulowano przy tym za przyłączeniem wsi łemkowskich do Rosji białej, nie bolszewickiej. W ówczesnej sytuacji wydawało się to jeszcze potencjalnie możliwe, potem jednak właściwie z każdym miesiącem stawało się postulatem coraz bardziej abstrakcyjnym.
Kolejny z takich wieców odbył się we wsi Florynka 5 grudnia 1918 r. Pięciuset delegatów ze 130 wsi łemkowskich wybrało Naczelną Radę Łemkowszczyzny, która miała się zająć organizowaniem życia społecznego Łemków. Rada objęła władzę administracyjną i sądowniczą, zaczęto tworzyć lokalne oddziały porządkowe. Opracowano dokument, w którym zapisano: „Naród ruski, który zamieszkuje terytorium Galicji po San, Poprad i Dunajec, południowe stoki Karpat i Bukowinę na północ od Seretu, uroczyście wyraża wolę należeć do wspólnego organizmu politycznego, a protestuje przeciwko pretensjom Polaków i Węgrów do wymienionych obszarów. Nie chcemy ani Węgrów, ani Polaków i nie znamy żadnej Ukrainy!”.
Nowy organizm polityczny, który czasem nazywa się Ruską Narodową Republiką Łemków (lub: Ruską Ludową Republiką Łemków), podjął nawet próby zabiegania o swe interesy na forum międzynarodowym. W tym celu do Paryża na obrady toczącej się wówczas konferencji pokojowej wysłano delegację, która prowadziła starania o zachowanie jedności terytorialnej ziem łemkowskich.
Rada stopniowo zaczęła wprowadzać własne uregulowania prawne. Postanowiono, że w szkołach będzie nauczany język rosyjski (a nie ukraiński), usuwano księży optujących za rozwiązaniem ukraińskim. W połowie stycznia 1919 r. wystarano się również u władz polskich o to, by Łemkowie byli zwolnieniu ze służby wojskowej. Było to zgodne z ówczesną praktyką – do wojska polskiego nie powoływano bowiem przedstawicieli wspólnot narodowych innych niż polska, m.in. Ukraińców.
Czynnik czechosłowacki
Sytuacja na południowo-zachodnim pograniczu Polski zmieniała się w kolejnych miesiącach dramatycznie. Już pod koniec stycznia 1919 r. wojska czechosłowackie, korzystając z zaangażowania Polski w wojnę polsko-ukraińską, wkroczyły na teren Śląska Cieszyńskiego i zajęły szereg miejscowości. Pod naciskiem mocarstw europejskich wyznaczono linię demarkacyjną, rozdzielającą obydwa państwa. Postanowiono również, iż przynależność poszczególnych terenów na Śląsku Cieszyńskim, Spiszu i Orawie rozstrzygnie plebiscyt.
Przygotowania do plebiscytu toczyły się jednak bardzo wolno i ostatecznie nie został on nigdy przeprowadzony. Obie strony dopuszczały się szykan i nadużyć, dochodziło do prowokacji, lokalnych starć i strzelanin (np. w Jabłonce 17 marca 1920 r.). Władze polskie i czechosłowackie wzajemnie przerzucały się winą za eskalację konfliktu, obydwie strony w działaniach przeciwnika dopatrywały się złej woli.
Na tym tle inicjatywy Łemków musiały u władz polskich budzić nieufność. Tym bardziej, że dość szybko się okazało, że we wsiach należących do Republiki Łemkowskiej sympatie proczechosłowackie są bardzo silne. Wynikały one w głównej mierze z chęci utrzymania całego obszaru łemkowskiego w ramach jednego państwa. Jasne już było, że połączenie z Rosją jest mrzonką, dlatego delegaci Republiki Łemkowskiej prowadzili w słowackim Preszowie rozmowy nad ewentualnym przyłączeniem Republiki do Czechosłowacji. Nic więc dziwnego, że w ówczesnej sytuacji politycznej władze polskie alergicznie reagowały na takie koncepcje.
Sytuacja zaostrzyła się wiosną 1920 r. Trwały wówczas przygotowania do podjęcia ofensywy na froncie wojny z bolszewikami. Prowadzono szeroko zakrojony pobór do wojska i tym razem Łemków już nie pomijano przy powołaniach do armii. Wielu z nich uznało to za złamanie dotychczasowych zasad, masowo więc uchylali się od służby i uciekali na drugą stronę Tatr, do Czechosłowacji. W styczniu 1920 r. zakończyła się również konferencja pokojowa w Paryżu, która cały obszar Galicji Zachodniej przyznała Polsce.
W takiej sytuacji Łemkowie postanowili działać: 12 marca 1920 r. we Florynce powstał Komitet Wykonawczy, który miał pełnić funkcję rządu republiki. Funkcję premiera objął prawnik, Jarosław Kaczmarczyk, ministrem spraw wewnętrznych został ks. Dmytro Chylak, zaś ks. Wasilij Kuryłło miał odpowiadać za politykę zagraniczną. Komitet miał reprezentować Łemków w rozmowach z władzami polskimi. Wysunął również postulat, by we wsiach łemkowskich przeprowadzić plebiscyt, który mógłby rozstrzygnąć ewentualny dalszy los Republiki.
Na to już władze polskie nie mogły się zgodzić. Obawiały się bowiem, że może się powtórzyć sytuacja sprzed roku i dojdzie do kolejnego zatargu wojskowego z Czechosłowacją. Ponieważ uwaga władz koncentrowała się na wojnie z bolszewikami, w marcu 1920 kontrolę nad obszarami Republiki Łemkowskiej przejęło wojsko polskie. Aresztowano wielu działaczy łemkowskich, rozpoczęto też inwigilację pozostałych na wolności. Przywódców Republiki aresztowano dopiero w styczniu 1921 r. W procesie, który odbył się w Nowym Sączu w czerwcu 1921 r. prokurator oskarżał ich o chęć oderwania Łemkowszczyzny od Polski oraz próby wywołania konfliktu wewnętrznego. Bronili się oni jednak bardzo zręcznie, cytując orędzie prezydenta Wilsona i jego słowa o samostanowieniu narodów. Wszyscy zostali uniewinnieni.
Bibliografia
Krakowski „Czas”, marzec 1920 r.
Bogdan Horbal, Działalność polityczna Łemków na Łemkowszczyźnie 1918-1921, Wrocław 1997
Andrzej Kwilecki, Fragmenty najnowszej historii Łemków, Rocznik Sądecki, nr 8-9, 1967, s. 247-291
Przemysław Mazur, Czym była tzw. Republika Floryncka? Działalność polityczna Łemków w latach 1918-1921 w świetle analizy politologicznej, Rocznik Ruskiej Bursy, 2018, s. 225-246
Ewa Michna, Łemkowie. Grupa etniczna czy naród?, Kraków 1995
Lech Wyszczelski, Kijów 1920, Warszawa 1999
autor zdjęć: NAC
komentarze