Po dziesięciu latach ORP „Gen. K. Pułaski” wraca do stałego zespołu natowskich fregat i niszczycieli SNMG1. Okrętowi towarzyszy śmigłowiec pokładowy SH-2G. W planie pięciomiesięcznej misji jest patrolowanie szlaków żeglugowych oraz seria ćwiczeń. Polski kontyngent został dziś pożegnany w Gdyni.
1 stycznia fregata ORP „Gen. K. Pułaski” i śmigłowiec SH-2G weszły do Sił Odpowiedzi NATO (NRF). Do tej pory jednak marynarze oraz lotnicy morscy pozostawali w Gdyni. Wystarczyła ich gotowość, by na sygnał z Sojuszu błyskawicznie opuścić macierzyste jednostki i wyruszyć w miejsce dotknięte kryzysem, choćby znajdowało się ono tysiące kilometrów od Polski. Wkrótce się to jednak zmieni. Po dziesięciu latach „Pułaski” wraz ze śmigłowcem dołączą do SNMG1, czyli pierwszego ze stałych zespołów natowskich niszczycieli i fregat. – Przez najbliższe miesiące będziemy wspólnie ćwiczyć, doglądać bezpieczeństwa szlaków żeglugowych i demonstrować obecność NATO na Oceanie Atlantyckim, Morzu Północnym i Bałtyku – wyjaśnia kmdr por. Paweł Werner, dowódca ORP „Gen. K. Pułaski”. Nadal jednak załogi muszą się liczy z tym, że jeśli zajdzie taka potrzeba, mogą zostać wysłane choćby na Morze Śródziemne. By zorganizować blokadę, ewakuację, pokrzyżować plany przeciwnikowi, kimkolwiek by on nie był. SNMG1 to integralna część Sił Odpowiedzi NATO.
Dziś rano „Pułaski” (już jako PKW „Pułaski”) został uroczyście pożegnany w gdyńskim porcie. –Dzień ten symbolicznie wpisuje się w dwudziestą rocznicę wejścia Polski do NATO, którą wkrótce będziemy świętować. A sama marynarka wojenna ma istotny wkład w rozwijanie zdolności operacyjnych naszej armii – podkreślał gen. bryg. Piotr Żurawski, reprezentujący Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych. – Jestem przekonany, że do tego wyzwania też jesteście doskonale przygotowani – dodawał. Wtórował mu gen. dyw. pil. Tadeusz Mikutel, zastępca dowódcy operacyjnego rodzajów sił zbrojnych. – Nad pokładem „Pułaskiego” bandera NATO załopocze już po raz trzeci, a w sumie będzie to już dziewiętnasta misja naszych okrętów w stałych zespołach Sojuszu. Nasze jednostki posyłaliśmy tam praktycznie co roku – zaznaczył i przypomniał, że choć głównym przeznaczeniem polskiej marynarki jest obrona granic morskich Rzeczpospolitej, to lista powinności wcale się na tym nie kończy. Bo zadania, które muszą realizować nasze siły morskie, często wykraczają daleko poza Bałtyk. Wynika to właśnie z członkostwa w Sojuszu.
Gdy ORP „Pułaski” opuścił Gdynię i wyszedł na Bałtyk, dołączył do niego śmigłowiec. – Dla nas to pierwsza okazja do treningu. Poćwiczymy starty i lądowania, również w nocy. To bardzo trudne zadanie. Dlatego też zarówno sami lotnicy, jak i obsługa lądowiska czy obsada głównego stanowiska dowodzenia na okręcie muszą wykorzystywać każdą okazję do utrwalania związanych z nim procedur – podkreśla kmdr ppor. Sebastian Bąbel, podczas misji dowódca zespołu lotniczo-technicznego i dodaje: – Dla okrętu i śmigłowca pokładowego nie ma „pustych” przejść.
Po opuszczeniu Bałtyku polska fregata skieruje się na północ. Za kilka dni powinna zawinąć do Bergen, gdzie 1 lutego dołączy do zespołu. Od początku roku na jego czele stoi amerykański kontradmirał Edward Cashman, rolę okrętu flagowego zaś pełni niszczyciel USS „Gravely”. Oprócz niego w skład zespołu na razie jeszcze wchodzi tylko zbiornikowiec z Niemiec FGS „Spessart”. Wkrótce jednak SNMG1 rozrośnie się o kolejne okręty. – Pierwszym zadaniem dla nas będą międzynarodowe ćwiczenia TG-19, które odbędą się u wybrzeży Norwegii, również w obrębie fiordów – tłumaczy kmdr por. Werner. ORP „Pułaski” brał w nich udział także w ubiegłym roku. Ćwiczył wówczas z 20 różnej klasy jednostkami. Manewry zostały połączone z prestiżowym szkoleniem dla dowódców okrętów podwodnych pod nazwą „Perisher”. – Rok temu mieliśmy sztormową pogodę. Spodziewam się, że teraz może być podobnie. Ale więcej dowiemy się już na miejscu, za kilka dni – mówi dowódca polskiej fregaty.
Kmdr ppor. Bąbel spodziewa się, że członków polskiego kontyngentu czekają bardzo intensywne miesiące. – To świetna okazja do zgrywania się z innymi członkami Sojuszu, zwłaszcza dla nas. Z tego, co wiem, mamy być jedynym śmigłowcem w zespole, a pozostałe okręty, które wejdą w jego skład, posiadają lądowiska. Pewnie więc niejeden raz będziemy lądować na ich pokładach – przypuszcza kmdr ppor. Bąbel. – Do tego dochodzi oczywiście wspólne poszukiwanie okrętów podwodnych czy wskazywanie celów na morzu. To, że dzięki śmigłowcom pokładowym możemy wykonywać takie zadania, stawia nas w pierwszym szeregu natowskiego lotnictwa morskiego – przekonuje. Misja PKW „Pułaski” potrwa do 30 czerwca. Okręt wraz ze śmigłowcem do końca roku będzie jednak pełnić dyżur w ramach Sił Odpowiedzi NATO.
SNMG1 to jeden z czterech stałych zespołów NATO, które nieprzerwanie wykonują zadania na akwenach północnej i południowej Europy. Dwa z nich składają się dużych okrętów: niszczycieli i fregat, dwa zaś z niszczycieli min. ORP „Gen. K. Pułaski” operował w składzie zespołu w 2006 oraz 2008 roku.
autor zdjęć: st. chor. sztab. mar. Piotr Leoniak
komentarze