moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Antoś, symbol Lwowa

Równo sto lat temu w szpitalu polowym na lwowskiej politechnice zmarł Antoś Petrykiewicz, ranny w walkach z Ukraińcami na Górze Straceńców. Miał niespełna 14 lat i był jednym z tzw. Orląt Lwowskich, młodych ochotników, którzy dołączyli do polskich oddziałów. Sama wojna trwała do maja 1919 roku i zakończyła się zwycięstwem Polski.

„W walce był nieustępliwy” – wspominał gen. Roman Abraham, który jeszcze jako młody porucznik dowodził oddziałem szturmującym lwowską Górę Straceńców. W tę opinię wprost trudno uwierzyć, kiedy spogląda się na fotografię chłopca. Drobniutki, o dużych czarnych oczach i smutnej twarzy. A jednak Antoś Petrykiewicz stał się symbolem desperackich walk o Lwów, które wybuchły w listopadzie 1918 roku i w dużej mierze zdecydowały o przynależności tego miasta do Polski.

 

Lwów, miasto polskie

– W początkach XX wieku połowę mieszkańców Lwowa stanowili Polacy. Ukraińców było jedynie 20 procent. Sympatie blisko trzydziestoprocentowej społeczności żydowskiej rozkładały się różnie. Sporej części bliżej było do Ukraińców – wyjaśnia prof. Paweł Klimecki, historyk z Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika w Toruniu. – Generalnie jednak miasto miało zdecydowanie polską tożsamość. I chyba żaden z naszych działaczy niepodległościowych nie wyobrażał sobie, by nie weszło ono w skład Rzeczypospolitej, która miała się za chwilę odrodzić – dodaje. Tymczasem pod koniec I wojny światowej sytuacja we wschodniej Galicji gmatwała się coraz bardziej.

9 lutego 1918 roku przedstawiciele Austro-Węgier i Niemiec podpisali z  Ukraińską Republiką Ludową traktat brzeski. Obiecali przekazać jej Galicję Wschodnią ze Lwowem oraz Przemyślem, a nawet część Podlasia i Ziemię Chełmską. Liczyli, że Ukraina w zamian wspomoże materialnie ich wojska. Do cesji ostatecznie nigdy nie doszło, ale decyzja wywołała ogromne poruszenie wśród Polaków. W nocy z 15 na 16 lutego część podlegającego Państwom Centralnym Polskiego Korpusu Posiłkowego pod wodzą płk. Józefa Hallera zdecydowała się na dezercję i pod Rarańczą przeszła na rosyjską stronę frontu. Austriacy i Niemcy zaczęli traktować wszystkich bez wyjątku Polaków jako potencjalnych wichrzycieli. Pozostali żołnierze korpusu zostali internowani, albo wysłani na front włoski. W okolice Lwowa za to trafiły oddziały zdominowane przez Ukraińców. I to właśnie one miały odegrać kluczową rolę w wydarzeniach z listopada 1918 roku.

Tymczasem 7 października Rada Regencyjna proklamowała niepodległość Polski. W odpowiedzi Rada Lwowa, w której większość stanowili Polacy ogłosiła, że zarówno samo miasto, jak i cała Galicja Wschodnia wejdzie w skład Rzeczypospolitej. Ukraińcy, którzy widzieli we Lwowie stolicę swojego przyszłego państwa postanowili działać.

Antek na Górze Straceńców

1 listopada 1918 roku Ukraińcy wywodzący się z austriackich oddziałów zajęli kluczowe instytucje i strategiczne punkty miasta. Podporządkowali się oni Ukraińskiej Radzie Ludowej, a wkrótce, po połączeniu z Legionem Strzelców Siczowych, utworzyli regularną Armię Halicką. W odpowiedzi Polacy ze Lwowa powołali Naczelną Komendę Wojska Polskiego. Kierujący nią kpt. Czesław Mączyński wezwał lwowian do tworzenia oddziałów zbrojnych. A te zaczęły mnożyć się spontanicznie wraz z wybuchem walk. Znacząca część ochotników rekrutowała się spośród młodzieży. Spośród 6022 Polaków, którzy wzięli udział w walkach o Lwów, 1421 nie ukończyło 18 roku życia. Najmłodszy żołnierz miał dziewięć lat. Byli nazywani Orlętami Lwowskimi. Dorośli w dużej mierze byli jeszcze w zaborczych armiach, niewoli, część z nich też początkowo nie bardzo wierzyła w sens walki. – Sceptycy zakładali, że występowanie przeciwko Ukraińcom jest bezcelowe, bo koniec końców miasto i tak przypadnie Polsce – zaznacza prof. Klimecki.

Jednym z młodych ochotników był Antoni Petrykiewicz, 14-letni uczeń II klasy gimnazjum. Do walki poszedł z ojcem, właścicielem niewielkiego majątku i wójtem dzielnicy Zniesienie, stryjem oraz bratem. Pod komendą wspomnianego już por. Abrahama wziął udział w walkach o Górę Straceńców – wzniesienie w północno-zachodniej części miasta, gdzie przez wieki wykonywane były egzekucje na skazańcach. Tam 23 grudnia dosięgła go ukraińska kula. Chłopak przez kilkanaście dni walczył o życie w szpitalu na lwowskiej Politechnice. Zmarł 16 stycznia 1919 roku (według członków Krakowskiej Drużyny Orląt im. A. Petrykiewicza, Antoś zmarł 14 stycznia, a 16 odbył się jego pogrzeb). Wkrótce został najmłodszym kawalerem Orderu Virtuti Militari. Szybko też przeszedł do legendy.

Chłopcy z podwórek

Tymczasem w ogniu zmagań Lwów został podzielony mniej więcej na pół. – Po stronie polskiej pozostawał dworzec kolejowy oraz lotnisko, co znacząco utrudniało Ukraińcom ściągnięcie do miasta posiłków – podkreśla prof. Klimecki. Zacięte walki przeplatane były okresami zawieszenia broni i pertraktacji. – Zachowały się relacje, z których wynika, że w takich chwilach młodzi chłopcy walczący po obydwu stronach często spotykali się wówczas, by porozmawiać czy wypalić papierosa. Potem wracali na swoje pozycje – zaznacza historyk. 20 listopada do Lwowa dotarły wysłane na odsiecz miastu oddziały polskiej Armii Wschód pod wodzą ppłk. Michała Karaszewicza-Tokarzewskiego. Wkrótce przypuściły one atak na nieprzyjaciela. W nocy z 21 na 22 marca Ukraińcy wycofali się poza miasto.

Dlaczego Polacy zwyciężyli? Według prof. Klimeckiego dobrze tłumaczy to opinia jednego z ukraińskich uczestników walk. Niestety, nie jest on znany z nazwiska, bo podpisał się jedynie inicjałami. – Zauważa on, że po jednej stronie stanęli żołnierze: mało mobilni i nie przyzwyczajeni do walki w mieście. Po drugiej młodzi ludzie: ruchliwi, odważni, wychowani na romantycznej literaturze – przytacza historyk – Polacy wygrali, bo byli bardziej zdeterminowani i lepiej znali teren, na którym przyszło im walczyć – dodaje. Podobnie ujął to w jednej ze swoich książek ukraiński pisarz Jurij Andruchowycz: „W ulicznych walkach 1918 roku we Lwowie Polacy wygrali z Ukraińcami przede wszystkim dlatego, że to było ich miasto – i to nie w jakimś abstrakcyjno-historycznym wymiarze, ale właśnie wymiarze konkretnym, osobistym. To były ich bramy, podwórza, zaułki, to oni znali je na pamięć, choćby dlatego, że właśnie tam umawiali się na randki ze swoimi pannami”.

Walka bez nienawiści

Ale walki w Galicji wcale się na tym nie zakończyły. – Lwów stał się miastem oblężonym. Z terenami Rzeczypospolitej łączyła go jedynie linia kolejowa prowadząca do Przemyśla – wyjaśnia prof. Klimecki. Ukraińcy kilkakrotnie przypuszczali szturmy, które omal nie zakończyły się powodzeniem. Ostatecznie miasto udało się uwolnić z żelaznego uścisku dopiero w marcu 1919 roku. Sama wojna zakończyła się w maju po tym, jak na teren Galicji Wschodniej wkroczyła przerzucona z Francji Armia Hallera. Proklamowana 13 listopada 1918 roku Zachodnioukraińska Republika Ludowa przestała istnieć. Piłsudski wyhamował jednak ofensywę. Nie chciał rozbijania drugiego z ukraińskich państw – Ukraińskiej Republiki Ludowej pod rządami Symona Petlury, bo widział w niej sojusznika przeciwko komunistycznej Rosji.

– Wojnę z Ukraińcami o Lwów, a potem wschodnią Galicję według mnie traktować należy jako zmagania dwóch patriotyzmów. Była to jeszcze batalia w starym stylu, bez bestialstw, które charakteryzowały ukraińskie rzezie na Wołyniu – przekonuje prof. Klimecki. – Swego rodzaju symbolem może być tutaj gen. Mychajło Omelianowicz-Pawlenko. Dowodził on Ukraińską Armią Halicką, stał na czele oddziałów oblegających Lwów. Ale już w 1920 ze swoimi ludźmi walczył po stronie polskiej. Bronił tego samego Lwowa i Galicji Wschodniej przed bolszewicką nawałą – kończy historyk.

Łukasz Zalesiński

autor zdjęć: CAW

dodaj komentarz

komentarze


Czworonożny żandarm w Paryżu
 
Długa droga do Bredy
Olimp w Paryżu
Polskie „JAG” już działa
Żołnierze z Mazur ćwiczyli strzelanie z Homarów
Ukwiał po nowemu
Do czterech razy sztuka, czyli poczwórny brąz biegaczy na orientację
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Nasza Niepodległa – serwis na rocznicę odzyskania niepodległości
Snipery dla polskich FA-50
Patriotyzm na sportowo
Jak Polacy szkolą Ukraińców
Nowi generałowie w Wojsku Polskim
Rosomaki w rumuńskich Karpatach
Kto dostanie karty powołania w 2025 roku?
Baza w Redzikowie już działa
Świętujemy naszą niepodległość
Rosomaki na Litwie
Ostre słowa, mocne ciosy
Mamy BohaterONa!
Olympus in Paris
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Rumunia, czyli od ćwiczeń do ćwiczeń
Udane starty żołnierzy na lodzie oraz na azjatyckich basenach
Szef MON-u o podkomisji smoleńskiej
Nominacje generalskie na 106. rocznicę odzyskania niepodległości
Zmiana warty w PKW Liban
Hokeiści WKS Grunwald mistrzami jesieni
Nowe pojazdy dla armii
Kancelaria Prezydenta: Polska liderem pomocy Ukrainie
Polski producent chce zawalczyć o „Szpeja”
Breda w polskich rękach
Foka po egejsku
Strategiczne partnerstwo
Polacy pobiegli w „Baltic Warrior”
Ile OPW w 2025 roku?
Żołnierze, zdaliście egzamin celująco
Żaden z Polaków służących w Libanie nie został ranny
Podlasie jest bezpieczne
„Bezpieczne Podlasie” na półmetku
Kask weterana w słusznej sprawie
Polsko-czeska współpraca na rzecz bezpieczeństwa
Karta dla rodzin wojskowych
Polskie mauzolea i wojenne cmentarze – miejsca spoczynku bohaterów
Polski wkład w F-16
Siła w jedności
Zawsze z przodu, czyli dodatkowe oko artylerii
Pod osłoną tarczy
Jutrzenka swobody
„Złote Kolce” dla sportowców-żołnierzy
Jak dowodzić plutonem szturmowym? Nowy kurs w 6 BPD
Jacek Domański: Sport jest narkotykiem
Odznaczenia dla amerykańskich żołnierzy
Każda żałoba jest inna
The Power of Buzdygan Award
NATO odpowiada na falę rosyjskich ataków
Zostań podchorążym wojskowej uczelni
Capstrzyk rozpoczął świętowanie niepodległości
Silne NATO również dzięki Polsce
Wielka pomoc
Kamień z Szańca. Historia zapomnianego karpatczyka
Zapomogi dla wojskowych poszkodowanych w powodzi
Byłe urzędniczki MON-u z zarzutami
Polska liderem pomocy Ukrainie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO