Kilka tysięcy startów i lądowań, kilkunastu instruktorów i ponad sto osób marzących o służbie w siłach powietrznych. W Nowym Mieście nad Pilicą zakończyło się miesięczne szkolenie sprawdzające, czy kandydaci na studentów dęblińskiej Szkoły Orląt nadają się na wojskowych pilotów. To obowiązkowy etap rekrutacji do Wyższej Szkoły Oficerskiej na specjalność – pilot.
– Na początku jest ciężko, ale z każdym lotem coraz łatwiej. Gdy jesteśmy w powietrzu, emocje są ogromne. Dopiero na ziemi można na spokojnie wszystko przemyśleć i przeanalizować swoje zachowanie w kabinie – zwierza się Dawid Paduch z Kraśnika tuż po opuszczeniu kabiny Cessny 150. Takich maszyn na lotnisku w Nowym Mieście było kilka. Przez miesiąc, praktycznie co chwila, każda z nich wzbijała się w powietrze. W maszynie z prawej strony siedział kursant, po lewej miejsce zajmował instruktor. – W szczytowym momencie mieliśmy tu nawet 11 osób odpowiadających za szkolenie. W sumie od połowy czerwca wykonaliśmy kilka tysięcy operacji lotniczych, czyli startów i lądowań – wylicza instruktor pilot Stanisław Lizak, szef szkolenia praktycznego Akademickiego Centrum Szkolenia Lotniczego w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie.
W ciągu miesiąca instruktorzy z ACSL przeszkolili 120 osób. Choć w tym przypadku szkolenie to nazwa nie do końca adekwatna, chodziło bowiem głównie o sprawdzenie predyspozycji tych, którzy marzą o karierze pilota wojskowego. – Zależało nam na wychwyceniu tych najzdolniejszych. Dzięki takiej selekcji możemy już na tym etapie wykluczyć z nauki tych zdecydowanie słabszych – wyjaśnia Stanisław Lizak. – Każdy następny dzień studiów jest tylko trudniejszy, więc jeśli teraz kandydat nie potrafi opanować podstawowych elementów lotu, z dużą dozą prawdopodobieństwa nie będzie też w stanie ukończyć nauki w naszej uczelni – dodaje.
W Nowym Mieście nad Pilicą instruktorzy szukali najlepszych, jednak na każdym kroku podkreślali, że ewentualna negatywna ocena umiejętności kursanta nie musi oznaczać końca marzeń o lataniu. – My nie stwierdzamy, że kandydat nie może zostać pilotem. Przecież każda z odrzuconych przez nas osób może szkolić się prywatnie i realizować swoje pasje – zaznacza płk pil. rez. dr Marek Bylinka, szef instruktorów szkolenia na symulatorach w ACSL w Dęblinie. – Chodzi o oszczędność uczelnianych pieniędzy, jak również o uniknięcie późniejszych rozczarowań. Często jest tak, że ten, kto dostanie się do Szkoły Orląt, uważa, że na pewno będzie pilotem wojskowym. W pewnym momencie zderza się jednak z trudami studiów, zostaje odrzucony i wtedy zaczynają się dla niego problemy – zauważa instruktor.
Podczas szkolenia jego uczestnicy zapoznawali się m.in. ze statkiem powietrznym, z infrastrukturą oraz procedurami lotniskowymi oraz zasadami obowiązującymi w szkoleniu lotniczym. Każdy spędzał sześć godzin w powietrzu. Jeśli jednak kandydat miał doświadczenie w pilotowaniu samolotów, instruktorom do jego oceny wystarczyło zaledwie 120 minut lotu. W tym czasie przyglądali się, czy kursant jest w stanie opanować przewidziane w programie operacje. Początkowo były to: lot do strefy, lot prosty, wykonywanie zakrętów, wznoszenie, zniżanie oraz wyprowadzanie na kierunki. Później: start, budowa kręgu nadlotniskowego i procedura lądowania. Dla ochotników najtrudniejsze było jednak coś innego. – Najwięcej kłopotów sprawiała orientacja w terenie. Do tego jednoczesna obserwacja parametrów pracy silnika. Już teraz wiem, że podzielność uwagi to w pracy pilota rzecz niezbędna – mówi Szymon Glazik, jeden z kandydatów na pilota wojskowego. Z kolei Jakub Makówczyński zaznacza: – Tu po raz pierwszy usiadłem za sterami. Gdy wzniosłem się w powietrze i musiałem zapanować nad maszyną, pojawił się lekki strach. Za chwilę zastąpiła go jednak niecodzienna ekscytacja.
Szkolenie sprawdzające w Nowym Mieście nad Pilicą rozpoczęło się w połowie czerwca, a zakończyło w drugim tygodniu lipca. Z grona 120 kandydatów pozytywnie ukończyło je 112 osób. Sześciu kandydatów otrzymało wynik negatywny, natomiast dwójka sama zrezygnowała jeszcze w trakcie zajęć. To statystyki nieco lepsze niż w roku poprzednim, gdy na 150 uczestników szkolenia, odpadło 12 osób. – Tegoroczna grupa to ludzie, którzy faktycznie widzą się w lotnictwie wojskowym. Byliśmy zaskoczeni poziomem, jaki prezentowali na koniec szkolenia. Przykładali się bardzo do zajęć, bo przecież ich marzeniem są studia w naszej uczelni – podsumowuje Stanisław Lizak, szef szkolenia praktycznego Akademickiego Centrum Szkolenia Lotniczego w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie.
autor zdjęć: Piotr Raszewski
komentarze