Dziś skończyłby 54 lata. Minister obrony narodowej, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, poseł. Aleksander Marek Szczygło. Wieloletni współpracownik prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Dla mnie po prostu Szef. Miałem przyjemność być jego osobistym fotografem w czasie jego pracy w MON-ie. Zginął w katastrofie prezydenckiego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem 10 kwietnia 2010 roku.
Zawsze powtarzał, że odpowiedzialność za polskich żołnierzy jest dla niego ogromnym zaszczytem i najważniejszym zadaniem w życiu. Jako fotograf często towarzyszyłem Szefowi podczas wizyt na ćwiczeniach czy w koszarach i widziałem, jak istotny jest dla niego kontakt z żołnierzami. Nie tylko z kadrą, ale też z szeregowymi. To on, ku początkowemu zdziwieniu generałów, wprowadził zwyczaj, że w trakcie wizyt na poligonie zawsze jadał razem z żołnierzami. Nie w restauracji, przy specjalnie przygotowanym stole z wyszukanym menu, ale w warunkach polowych, ramię w ramię z ćwiczącymi.
Szczególnym uznaniem darzył żołnierzy służących na misjach poza granicami kraju. Zawsze pojawiał się na pożegnaniach i powitaniach kolejnych zmian polskich kontyngentów wojskowych w Iraku i Afganistanie. Często też odwiedzał żołnierzy tam, gdzie służyli. Starał się w ten sposób docenić trud ich służby daleko od domu.
Był bardzo wymagający wobec współpracowników, ale sam był bardzo pracowity. W wojsku nie lubił „ściemniania” i udawania pracy. Każdy, kto dobrze znał ministra, wiedział, że nie ma szans go oszukać. Kilka karier po takiej próbie zmieniło swój bieg. Przy pierwszym poznaniu wydawał się bardzo poważnym człowiekiem. Przez kilka pierwszych tygodni naszej współpracy nawet nie ukrywał braku zaufania. Z czasem jednak okazało się, że jest ciepłym człowiekiem z dużym poczuciem humoru. Ilekroć ruszaliśmy z wizytą w teren, pytał z przekąsem, czy znów będą slajdy? Nie lubił bowiem wojskowej mody na prezentacje. Wolał szczerą, męską rozmowę.
W wolnych chwilach uprawiał sport, głównie biegał i jeździł na rowerze. Pewnego razu półżartem stwierdził, że myśli o wprowadzeniu obowiązkowego WF-u dla cywilnych pracowników wojska. Spojrzał wymownie w moją stronę (w tym czasie miałem sporą nadwagę), a ja nie byłem wcale taki pewien, czy to żart.
Los zabrał ministra Aleksandra Szczygło zbyt wcześnie. Mija już dekada od zakończenia naszej współpracy, ale nawet później znajdował chwilę, aby wymienić ze mną kilka zdań. Dla mnie zawsze już pozostanie Szefem i jedną z najważniejszych osób, które spotkałem w życiu.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze