Atakujemy się, ale głównie za pomocą wielkich słów – tak o kryzysie katarskim mówi prof. Janusz Danecki z Katedry Arabistyki i Islamistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Twierdzi, że w konflikcie między Arabią Saudyjską a Katarem chodzi głównie o zredukowanie propagandowego wpływu tego drugiego na świat arabski.
Arabia Saudyjska oskarżyła Katar o wspieranie terroryzmu oraz nadmierne zbliżenie z Iranem i zerwała z nim stosunki dyplomatyczne. W ślad za Rijadem poszły Egipt, Bahrajn i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Jakie były przyczyny tego konfliktu? Religia czy interesy?
Oczywiście interesy. Między tymi krajami nie ma sporów religijnych, bo w obu, jako jedynych w rejonie Zatoki Perskiej, panuje purytański islam szkoły wahabickiej. Katar za bardzo się wychylił i Saudyjczycy wykorzystali pretekst – wspieranie przez Katar fundamentalistycznej opozycji. Na ten cel szły duże pieniądze i to od dawna. W oczach Zachodu wspieranie terroryzmu przez państwo arabskie jest zarzutem najcięższego kalibru.
Przecież Katarczycy od dawna wspierali islamskich radykałów – od Libii, przez Syrię, po Afganistan. Co było kroplą, która przelała czarę?
Iran, a właściwie rywalizacja Arabii z tym krajem. Są to dwa potężne państwa. Iran ma więcej ludności – 80–90 mln, ale Arabia dysponuje większymi funduszami. Irańczycy zawsze mieli swój przyczółek w Jemenie. Rijad wykorzystuje więc każdą okazję, aby odpłacić Teheranowi. Katar jako bogaty kraj, mający propagandowo wielką siłę przebicia, nadawał się do tego bardziej niż biedny Jemen. Obawiam się jednak, że jeśli Rijad będzie nadal zbyt mocno naciskał na Katar, ten może szukać bliższej komitywy z Iranem. A taka tendencja może okazać się niebezpieczna.
Interesy państw arabskich na Bliskim Wschodzie są sprzeczne i się krzyżują. Na tę siatkę konfliktów nakładają się interesy zewnętrznych rozgrywających...
Ta mozaika jest dość skomplikowana. Jedyną sprawą, która łączy cały świat arabski, jest konflikt izraelsko-palestyński, bo wszystkie kraje arabskie wspierają Palestyńczyków. Reszta spraw wszystkich dzieli. Spójrzmy na Syrię. Jedne państwa wspierają syryjską opozycję, inne, np. Iran – reżim Baszszara al-Asada. Partie libańskie, np. Hezbollah, są związane z Iranem, a jednocześnie z Syrią. Bracia Muzułmanie w Egipcie zawsze byli finansowani przez Arabię Saudyjską, a dziś Egipt jest sprzymierzeńcem tego kraju, chociaż rząd As-Sisiego jest przeciwko Braciom. W Libii panuje kompletny chaos – anarchia absolutna.
Cały wywiad z prof. Januszem Daneckim we wrześniowym numerze „Polski Zbrojnej”.
autor zdjęć: Jarosław Wiśniewski
komentarze