Zachód zawsze był skłonny posługiwać się kategoriami racjonalizmu. Rzadko dopuszczamy do siebie myśl, że w przypadku dyktatorów, takich jak Kim Dzong Un, logika może nie zadziałać – mówi prof. Krzysztof Kubiak, ekspert ds. bezpieczeństwa. W Korei Południowej trwają manewry z udziałem wojsk USA. W odpowiedzi Kim zagroził Amerykanom atakiem nuklearnym.
Nie patrz w kulę ognia, bo możesz oślepnąć. Dowiedz się o adresy najbliższych schronów, aby uniknąć napromieniowania. Przez dobę po ataku nie wychodź z domu – taką instrukcję w połowie sierpnia wydały dla swoich obywateli władze należącej do USA wyspy Guam. A wszystko po tym, jak północnokoreański dyktator Kim Dzong Un zagroził jej nuklearnym uderzeniem. Mieszkańcy Guam mają się czego obawiać?
Prof. Krzysztof Kubiak: Problem w tym, że wszelkie analizy dotyczące Korei Północnej przypominają wróżenie z fusów. Analitycy mają do dyspozycji jedynie szczątkowe informacje. W gruncie rzeczy wiedzą niewiele więcej niż medialni komentatorzy.
Przypomnijmy zatem: Kima rozwścieczyła zapowiedź zakrojonych na szeroką skalę manewrów z udziałem wojsk USA i Korei Południowej. Uznał to za wstęp do wojny.
Trzeba jednak pamiętać, że eskalacja konfliktu to nie kwestia ostatnich tygodni czy nawet miesięcy. Problem narastał od co najmniej dekady, a związany jest przede wszystkim z północnokoreańskim programem nuklearnym. Amerykanie długo nie podejmowali w tej sprawie dostatecznie energicznych działań. Aż zagrożenie wyłącznie potencjalne przerodziło się w jak najbardziej realne.
Trudno się oprzeć wrażeniu, że na naszych oczach konflikt wkracza w nową fazę.
Północnokoreańska armia przeprowadziła próby z międzykontynentalnym pociskiem balistycznym. Zdaniem ekspertów, jest tylko kwestią czasu wyposażenie takich rakiet w głowice jądrowe. Kim będzie mógł wtedy zaatakować nie tylko sąsiadów, lecz zagrozić także takim miastom, jak Nowy Jork czy Waszyngton. Amerykanie uznali, że reżim zaczął stanowić bardzo poważne zagrożenie nie tylko dla równowagi sił w południowo-wschodniej Azji, lecz również bezpośrednio dla bezpieczeństwa ich własnego terytorium.
Z drugiej strony północnokoreańska armia jest znacznie mniej zaawansowana technologicznie niż jej potencjalni przeciwnicy. Mówiąc wprost, większość sprzętu, jakim dysponuje, to starocie.
Nie zmienia to faktu, że nawet bez broni jądrowej armia Kima może być bardzo groźna, zwłaszcza w początkowej fazie wojny. Artyleria jest w stanie zasypać pociskami konwencjonalnymi i chemicznymi położony tuż przy granicy Seul. Ucieczka mieszkańców z tego wielomilionowego miasta spowodowałaby chaos w całej południowej części półwyspu. Korea Północna może też wykonać punktowe uderzenia rakietowe, których celem będzie terytorium Japonii. Ma również liczne wojska specjalne. Łatwo sobie wyobrazić, że komandosi przenikają do Korei Południowej od strony morza bądź wydrążonymi pod strefą zdemilitaryzowaną tunelami i rozpoczynają akcje dywersyjne.
Zmasowany, wściekły atak zdestabilizuje nie tylko sytuację polityczną u sąsiadów Kima, lecz także ich gospodarkę. A ponieważ gospodarka to system naczyń połączonych, odczują to również kraje w innych częściach świata. Skutki uderzenia Korei Północnej mogą być niewspółmiernie duże w stosunku do jej rzeczywistego potencjału militarnego.
Do tej pory Kim mógł się czuć niemal bezkarny, bo miał potężnego protektora – sąsiednie Chiny. Czy to się zmienia?
Tak, w całej tej układance Chiny to niewątpliwie wielki rozgrywający. Jeśli Pekin nie zajmie choćby neutralnej postawy, Amerykanie nie zaryzykują prawdopodobnie żadnej militarnej akcji przeciwko Kimowi. Jednak stosunek Chin do północnokoreańskiego dyktatora powoli się zmienia. Agresywne, ale trzymane na krótkiej smyczy państewko, może się okazać dobrą kartą przetargową we wszelkiego rodzaju politycznych negocjacjach. Z drugiej strony cykliczne kryzysy wywoływane przez Kima przeszkadzają Chińczykom w handlu z poważnymi zachodnimi partnerami. A przecież Chiny to gigantyczny wytwórca wszelkiego rodzaju dóbr, których nie jest w stanie wchłonąć ich wewnętrzny rynek. Jaką postawę przyjmą w najbliższych miesiącach? To kolejna wielka zagadka. Trzeba pamiętać, że Chin nie można mierzyć zachodnioeuropejską miarką. Ich elity wywodzą się z zupełnie innego kręgu kulturowego, zostały ukształtowane przez odmienny system wartości, który ma wpływ na ich decyzje. Poza tym o kulisach sprawowania władzy w tym państwie też nie wiemy przesadnie dużo. Rządząca w Pekinie partia komunistyczna z pewnością nie jest monolitem, ścierają się w niej racje i poglądy. Także dotyczące postawy wobec Korei Północnej.
Jakie są więc najbardziej realne scenariusze dla Półwyspu Koreańskiego?
Kim doskonale przyswoił sobie lekcję wypływającą z pierwszej i drugiej wojny w rejonie Zatoki Perskiej. Dziś zachowuje się dokładnie tak, jak zapewne postępowałby Saddam Husajn, gdyby w porę nie został rozbrojony przez Amerykanów. Czy rozbudowa militarnego potencjału i ciągłe groźby pod adresem sąsiadów pozwolą reżimowi przetrwać? A może Kim pójdzie krok dalej i zdecyduje się jednak na uderzenie?
Trudno przypuszczać, że jest samobójcą...
My, Europejczycy, zawsze byliśmy skłonni posługiwać się kategoriami racjonalizmu. Rzadko dopuszczamy do siebie myśl, że w przypadku dyktatorów logika może nie zadziałać. Czy wymordowanie przez Czerwonych Khmerów połowy mieszkańców Kambodży było racjonalne? A jednak się wydarzyło. Pamiętajmy, że Korea Północna to wielki obóz koncentracyjny, gdzie totalnej indoktrynacji jest poddawane już czwarte pokolenie obywateli. Niestety, w przypadku tego państwa możliwy jest nawet najbardziej czarny scenariusz.
Prof. dr hab. Krzysztof Kubiak jest historykiem wojskowości, jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół tematyki współczesnych konfliktów zbrojnych. Był pracownikiem naukowym Akademii Marynarki Wojennej oraz Akademii Obrony Narodowej. Jest komandorem rezerwy. Obecnie pracuje na Uniwersytecie im. Jana Kochanowskiego w Kielcach.
autor zdjęć: Staff Sgt. Jason Lake/ 7th Air Force
komentarze