Spór polityczny w żadnej ze swoich odsłon nie może stawiać na szali bezpieczeństwa rządzących naszym krajem. To przejaw hipokryzji i niewyciągnięcie wniosków z własnych błędów. To w końcu trwanie w bezprzedmiotowym uporze, który ma uniemożliwić politycznemu przeciwnikowi podejmowanie działań naprawczych oraz dostosowanie polskich warunków transportu najważniejszych osób w państwie do standardów obowiązujących w krajach europejskich. Dodajmy, że standardy europejskie tak chętnie przywołuje się w debacie politycznej jako argument w celu wymuszenia na rządzących podjęcia określonych decyzji. Przypomnijmy więc, że Francja ma 15 samolotów dla VIP-ów, Niemcy – 11, Belgia – 8, Białoruś – 2.
Koalicja PO–PSL pozostawiła po sobie katastrofalny stan systemu przewozu najważniejszych osób w państwie. O ile w 2005 roku rząd dysponował dwoma dużymi samolotami Tu-154M oraz dwoma mniejszymi Jak-40, to w 2015 roku, gdy władzę przejął rząd Beaty Szydło, Ministerstwo Obrony Narodowej nie posiadało ani jednego samolotu, którym zapewniano by transport lotniczy. Dodatkowo w 2011 roku zlikwidowano 36 Specjalny Pułk Lotnictwa Transportowego, ale nie powołano w jego miejsce nowej struktury, która realizowałaby jego zadania.
Zakup samolotów do przewozu najważniejszych osób w państwie od lat jest przedmiotem debaty publicznej. Inwestowanie we flotę powietrzną jest konieczne z punktu widzenia sprawności administracji centralnej oraz zapewnienia bezpieczeństwa przedstawicielom władz. Niestety, poprzednia koalicja nie kierowała się w tym względzie racją stanu. Ważniejsze były populistyczne hasła w stylu „będziemy latać samolotami rejsowymi”. Liczyły się wyłącznie schlebianie opinii publicznej i wyniki sondaży. Planu zakupu samolotów nigdy nie zrealizowano.
Rząd Beaty Szydło jako pierwszy wziął na siebie odpowiedzialność za zapewnienie normalnego funkcjonowania nowoczesnego państwa. Bo w naszej wizji Polski państwo nie istnieje wyłącznie teoretycznie. Zdajemy sobie sprawę, że bezpieczeństwo kosztuje, ale jesteśmy gotowi ponieść ten koszt. Nie będziemy oszczędzać tam, gdzie grozi to katastrofą. Nie będziemy ciąć kosztów, jeżeli w wyniku tego ucierpi prestiż państwa i efektywność sprawowania rządów.
Dlatego minister Antoni Macierewicz podjął wiele decyzji, które mają naprawić ten fatalny stan. W czerwcu i lipcu trafią do Polski dwa samoloty Gulfstream G550, mogące zabrać na pokład 16 osób. Za kilka tygodni rozpocznie się szkolenie załóg i personelu obsługi naziemnej. Także elementy pakietu logistycznego Polska otrzyma jeszcze przed pozyskaniem samolotów. Wszystko po to, by możliwie najlepiej przygotować się do wprowadzenia tych maszyn do służby.
Ministerstwo Obrony Narodowej rozpoczęło także procedurę zakupu średnich samolotów mogących zabrać na pokład nawet 130 osób. Dwa konsorcja, które uczestniczą w przetargu, mają na początku marca złożyć ostateczne oferty. Z podmiotem, który przedstawi najlepszą propozycję, do końca marca zostanie podpisana umowa na dostawę samolotów.
Dzięki temu uda się przynajmniej w części odrobić wieloletnie zaniedbania. Choć w porównaniu z innymi europejskimi krajami nadal będziemy daleko w tyle. Francja posiada bowiem 15 samolotów do przewozu VIP-ów, Niemcy – 11, Belgia – 8. Dzięki działaniom rządu Beaty Szydło uda się wkrótce wyprzedzić Białoruś, która dysponuje dwoma samolotami. Jak widać, rządy PO–PSL sprowadziły poziom zabezpieczenia transportu lotniczego i kwestie bezpieczeństwa poniżej wschodnich standardów.
Tymczasem odpowiedzialni za taki stan rzeczy zarzucają, że premier Beata Szydło wykorzystywała wojskowy transport lotniczy do celów prywatnych. To nieprawda. Od początku obecnej kadencji premier 35 razy korzystała z wojskowych samolotów CASA. Za każdym razem był to lot służbowy i za każdym razem zostały zachowane wszystkie procedury wynikające z instrukcji HEAD regulującej zasady przewozu najważniejszych osób w państwie na pokładzie samolotu naszych sił powietrznych. Warto dodać, że lot samolotem CASA, jest trzykrotnie tańszy od lotu Embraerem 175-200 LR (koszt godziny lotu wynikający z umowy), które to maszyny MON czarteruje od LOT-u.
Przedstawiciele opozycji zapominają, w jaki sposób nadużywali władzy. Jak choćby wtedy, gdy w 2010 roku ówczesny premier Donald Tusk i późniejsza premier Ewa Kopacz polecieli do Berlina samolotem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który w tym czasie pełnił dyżur ratowniczy! Samolot nie poleciał po rannych w wypadku autobusu Polaków, lecz wyłącznie po to, by przedstawiciele Platformy Obywatelskiej mogli pokazać troskę, odwiedzając rodaków w niemieckich szpitalach.
Podobnie przywoływana przez opozycję przejażdżka premier Kopacz pociągiem – to wyłącznie przykład politycznej promocji z naruszeniem wszelkich zasad bezpieczeństwa, dyscypliny budżetowej i zdrowego rozsądku. Trzeba bowiem dopowiedzieć, że nad pociągiem, którym podróżowali liderzy Platformy Obywatelskiej, leciał... pusty Embraer.
komentarze