Piloci przygotowują się do misji Baltic Air Policing na Litwie oraz do trzeciej zmiany operacji „Inherent Resolve” w Kuwejcie. Wezmą udział w kilkudziesięciu ćwiczeniach lotniczych. Do służby trafią także nowe samoloty – tak o wyzwaniach na 2017 rok mówi gen. pil. Cezary Wiśniewski, inspektor sił powietrznych.
Kierownictwo resortu obrony przygotowuje reformę dowodzenia. W jakim stopniu dotknie ona siły powietrzne?
Gen. bryg. pil. Cezary Wiśniewski: Spotykamy się w przededniu wielkich zmian. Dlatego to nieuniknione, że wszyscy myślimy o przyszłości. Nie da się odciąć działalności bieżącej od tego, co wydarzy się za kilka miesięcy. Zwłaszcza że zmiany w dużym stopniu dotkną siły powietrzne. Z punktu widzenia zarządzania lotnictwem w czasie pokoju i planowania sił do użycia w czasie kryzysu i wojny znaczące będzie połączenie inspektoratu czy dowództwa sił powietrznych z Centrum Operacji Powietrznych. Kiedyś, przez wiele lat, te organizmy pracowały razem i była to bardzo efektywna współpraca. Myślę zatem, że scalenie tych dwóch struktur nie będzie trudne. W przyszłości będziemy mieli jedną instytucję dowódczą, która odpowiadać będzie i za szkolenie, i bojowe użycie lotnictwa.
Czyli będzie lepiej?
Połączenie z COP to, moim zdaniem, bardzo dobre rozwiązanie. Ale to wcale nie oznacza, że teraz dzieje się źle. Niezaprzeczalną wartością jest na przykład to, że w Dowództwie Generalnym RSZ, a dokładnie – w Inspektoracie Sił Powietrznych, zintegrowaliśmy całe lotnictwo sił zbrojnych. Inspektor ma uprawnienia do merytorycznego nadzoru i do kreowania polityki szkoleniowej nie tylko jednostek lotniczych sił powietrznych, lecz także lotników z marynarki wojennej i wojsk lądowych. Takie spójne kierowanie lotnictwem przyniosło wymierne efekty np. w postaci większego nalotu jednostek i sprawnego zarządzania personelem. Udało nam się także podpisać korzystne umowy modernizacyjne i serwisowe dla śmigłowców.
Najważniejsze decyzje dotyczące lotnictwa dopiero zapadną. Na część pytań z pewnością odpowiedzą wnioski ze Strategicznego Przeglądu Obronnego. Nie wiem, co przyniesie przyszłość i czy nie wrócimy do koncepcji, w której lotnictwo będzie podzielone pomiędzy dowódców rodzajów sił zbrojnych. Przekonany jestem jednak, że warto skorzystać z doświadczeń wyniesionych z trzech ostatnich lat. Lotnictwo w Polsce nie jest duże, dobrze byłoby więc gdyby zarządzane było kompleksowo. Efektywne zarządzanie lotnictwem opiera się na zasadzie scentralizowanego dowodzenia i zdecentralizowanego wykonania zadań przez jednostki lotnicze.
Niezależnie od planowanych zmian – siły powietrzne działają. To będzie pracowity rok?
Przed nami miesiące intensywnej pracy. Praktycznie w każdym miesiącu odbędą się w duże ćwiczenia lotnicze. Nasi piloci będą się szkolić w kraju i za granicą. Będziemy też zabezpieczać lotniczo kontyngenty wojskowe i wysyłać swoich żołnierzy na misje. Rozważamy także możliwość zaangażowania pododdziałów sił powietrznych w innych częściach Europy. Ponadto wprowadzimy do służby nowe samoloty do przewozu VIP-ów, zadania w powietrzu wykonywać będą także M-346. Rozpoczęliśmy też przygotowania do organizacji Air Show i przyszłorocznych obchodów stulecia powstania lotnictwa wojskowego w Polsce. Będzie się więc działo.
O jakich misjach Pan mówi?
Minister obrony narodowej podjął decyzję, że po raz pierwszy do misji Baltic Air Policing skierujemy nie myśliwce MiG-29, tak jak przez sześć poprzednich zmian, lecz samoloty F-16. Na Litwie w bazie Szawle stacjonować będzie Polski Kontyngent Wojskowy „Orlik”, który stworzy przede wszystkim 31 Baza Lotnictwa Taktycznego. Na Litwę polecą cztery samoloty F-16. I choć zmieniamy typ statku powietrznego, to zadania żołnierzy w misji BAP pozostają te same. Dalej będziemy działać w ramach systemu obrony powietrznej krajów bałtyckich.
31 Baza wyśle żołnierzy na Litwę, podczas gdy 32 Baza Lotnictwa Taktycznego z Łasku przygotowuje lotników do kolejnej, trzeciej już zmiany PKW w Kuwejcie.
Decyzja o przedłużeniu udziału naszych żołnierzy w misji w Kuwejcie jeszcze nie zapadła, ale siły powietrzne przygotowują się do tego zadania. Obecnie w operacji „Inherent Resolve”, wymierzonej przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu, bierze udział druga zmiana naszych żołnierzy. Za kilkanaście tygodni prawdopodobnie odbędzie się rotacja. Przyjęliśmy bowiem zasadę, że personel lotniczy uczestniczy w tej misji przez trzy miesiące, a logistyczny i służby inżynieryjno-lotnicze przez sześć.
Co zyskaliśmy wysyłając żołnierzy do Kuwejtu?
Nie chcę mówić o sprawach politycznych, choć oczywiście walka z terroryzmem jest niezwykle istotna. Ale z wojskowego punktu widzenia zyskaliśmy dużo. Przede wszystkim dlatego, że przez lata piloci F-16 przygotowywali się teoretycznie do działania poza granicami kraju. Nasi lotnicy byli certyfikowani w NATO, już kilka lat temu osiągnęli pełną gotowość do misji. Ale nie było możliwości, by się sprawdzić. Teraz mogliśmy realnie przygotować ludzi do zadań, wykonać przerzut sprzętu i ludzi na teatr działań, a później wykonywać swoje obowiązki na misji. Nasi żołnierze wykonują loty rozpoznawcze nad terytorium Iraku. Wykonują zdjęcia z powietrza, które później są analizowane i wykorzystywane operacyjnie. O szczegółach nie mogę jednak mówić.
Wróćmy w takim razie do kraju. Za kilka miesięcy flota sił powietrznych powiększy się o dwa samoloty Gulfstream G-550 do przewozu VIP-ów.
Kontrakt na zakup tych maszyn został bardzo dobrze przygotowany, bo mamy czas na szkolenie załóg. Już teraz do zadań na nowym typie statku powietrznego przygotowują się technicy i piloci. Chcielibyśmy, aby docelowo do jednego samolotu przyporządkowane były trzy załogi: dwóch pilotów i personel pokładowy. Kiedy maszyny będą już w kraju, będziemy mieli jeszcze kilka miesięcy na przeszkolenie specjalistyczne załóg, aby lotnicy mogli wykonywać krajowe i zagraniczne loty o statusie HEAD. Mam nadzieję, że jeszcze w tym roku będziemy mogli zameldować o gotowości i prezydent, premier czy minister obrony będą mogli skorzystać z tych maszyn.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze