Prawie trzech szeregowych zawodowych ubiegało się o jedno miejsce na kursie podoficerskim w Poznaniu. To rekordowa liczba kandydatów zdających egzaminy wstępne do Szkoły Podoficerskiej Wojsk Lądowych. Już w pierwszym dniu odpadło 80 żołnierzy – nie zdali testu wiedzy między innymi o armii. Kolejnych 10 nie poradziło sobie na egzaminach sprawnościowych.
Szeregowi aspirujący do korpusu podoficerskiego stawili się w Poznaniu już w poniedziałek. Przyjechali m.in. z 17 Brygady Zmechanizowanej, 21 Brygady Strzelców Podhalańskich, 18 Pułku Rozpoznawczego, 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego i 3 Flotylli Okrętów. – Szeregowym można być tylko 12 lat, więc dostanie się na kurs to nasze „być albo nie być”. Awans do korpusu podoficerskiego to otwarcie furtki do dalszej służby w armii – podkreśla st. szer. Piotr Trochimczyk z 14 Dywizjonu Artylerii Samobieżnej w Jarosławiu. Żołnierz ma za sobą osiem lat zawodowej służby. Był jednym z ponad 600 kandydatów, którzy w stolicy Wielkopolski rywalizowali o miejsce na kursie podoficerskim.
Testowa ruletka
Egzaminy trwały cztery dni. Zaczęły się od testu wiedzy. Na udzielenie odpowiedzi na 40 pytań żołnierze mieli 40 minut. Dotyczyły wojskowych regulaminów, a także sprawdzały znajomość języka angielskiego, wiedzę o Polsce i świecie. – Obawiałem się tych ostatnich. Przekrój wiedzy jest duży, więc każde pytanie to jak ruletka: masz szczęście albo przegrywasz. Trudno się nawet przygotować do tej części egzaminu – ubolewa st. szer. Piotr Zakowicz. Służy w 2 Kompanii Regulacji Ruchu w Oleśnicy i ma już siedmioletni staż, więc coraz bardziej zależy mu, by dostać się na kurs podoficerski.
Z kolei st. szer. Trochimczyk właśnie w tej części testu czuł się najpewniej. – Mam licencjat z bezpieczeństwa wewnętrznego, staram się być na bieżąco z informacjami z kraju i ze świata. Test nie był trudny – ocenia.
Mimo to właśnie na tym etapie odpadło najwięcej, bo aż 80 żołnierzy. – To dużo, choć i tak mniej niż podczas ostatnich egzaminów, kiedy z pytaniami nie poradziło sobie aż 180 żołnierzy – mówi chor. Piotr Lubiński, instruktor ze szkoły podoficerskiej. A warunkiem zaliczenia testu było uzyskanie choć 60 procent poprawnych odpowiedzi. – Dla mnie nie do przyjęcia jest, aby człowiek legitymujący się średnim czy często wyższym wykształceniem nie miał elementarnej wiedzy o świecie współczesnym. Na testach nie ma żadnych podchwytliwych pytań, wszystko jest na dość ogólnym, podstawowym poziomie – podkreśla chor. Lubiński.
Najgorszy jest stres
Dużo lepiej szeregowi wypadli na praktycznym sprawdzianie wojskowych umiejętności. – Ta część egzaminu dotyczyła wojskowego abecadła. Żołnierze musieli wykazać się znajomością regulaminów taktycznych, ogniowych czy strzelania – tłumaczy chor. Marcin Szubert, rzecznik poznańskiej szkoły. Wojskowi mieli do wykonania różne zadania, na przykład ładowanie magazynka, zakładanie maski przeciwgazowej, strzelanie. – To rzeczy, które dobrze znamy, bo robimy je na co dzień w jednostkach czy podczas ćwiczeń. Największym wrogiem na tym etapie był dla wielu z nas stres. Wystarczył najmniejszy błąd i traciło się punkty – mówi st. szer. Zakowicz.
Wyniki końcowe pokazały, że lepiej niż zazwyczaj wypadły egzaminy z wychowania fizycznego, sprawdzające wytrzymałość mięśni brzucha, siłę ramion oraz szybkość i zwinność. Na tym etapie odpadło zaledwie 10 żołnierzy. – Albo kandydaci byli fizycznie lepiej przygotowani, albo sam egzamin był łatwiejszy. Zgodnie bowiem ze znowelizowanym w tym roku regulaminem żołnierze nie zdawali, jak dotąd, zgodnie z normami dowódczymi, tylko według tych, które obowiązują ich podczas rocznego sprawdzianu z WF – tłumaczy rzecznik szkoły.
Liczy się nie tylko wiedza
Ostatnim etapem egzaminów była rozmowa kwalifikacyjna. – Przy tak dużej konkurencji od niej zależy sukces kandydata, i żołnierze to wiedzą. Dlatego pieczołowicie się do tej rozmowy przygotowują. Nie marnują żadnej okazji, by pochwalić się swoimi umiejętnościami i kwalifikacjami, które są przez nas premiowane – mówi chor. Lubiński. Punkty można było zdobyć m.in. za znajomość języków, staż służby, czy posiadaną klasę kwalifikacyjną, a także za różne certyfikaty, np.: spadochronowe, motorowodne, płetwonurków, operatorów sprzętu. Starszy szeregowy Trochimczyk z zadowoleniem przedstawił więc komisji dokumenty z ukończonych szkoleń strzeleckich i inne certyfikaty. – Interesuję się wspinaczką, survivalem i poświęcam temu swój wolny czas – podkreśla.
Chorąży Lubiński zaznacza jednak, że liczy się nie tylko udokumentowana wiedza kandydata. – Powodzenie zależy też od sprytu, osobowości, odporności na stres i siły przebicia. Bywa, że zadajemy różne pytania mające ocenić refleks kandydata, sposób dokonywania analizy czy umiejętność wybrnięcia z trudnej sytuacji – mówi podoficer. I daje przykład takiej próby: – Ostatnio spytaliśmy żołnierza, co łączy postać Jacka Soplicy z księdzem Robakiem z „Pana Tadeusza”. Nie miał pojęcia, więc zacząłem się zastanawiać, czy faktycznie sam napisał swoją pracę licencjacką.
Dziś rywalizacja o miejsce na kursach dobiegła końca. 210 najlepszych żołnierzy już w styczniu rozpocznie półroczne szkolenie w stolicy Wielkopolski, a wśród nich szeregowi: Trochimczyk i Zakowicz. Na 320 możliwych do zdobycia punktów ten pierwszy uzyskał ich w sumie 284, drugi – 262. Dla obu żołnierzy było to pierwsze podejście do egzaminów w Poznaniu.
Egzaminy wstępne dla szeregowych ubiegających się o miejsce na kursie w szkole podoficerskiej wprowadzono w 2012 roku. Odbywają się trzy razy w roku. Kandydaci muszą mieć co najmniej pięcioletni staż służby i średnie wykształcenie.
autor zdjęć: mł. chor. Andrzej Kędzierski
komentarze