Kraje znad Zatoki Perskiej zamknęły drzwi przed uchodźcami. By uniknąć krytyki reszty świata, wolą wykładać pieniądze. Dofinansowują m.in. funkcjonowanie obozów dla uchodźców w innych krajach arabskich. Przed wyzwaniem bezpośredniej pomocy uciekającej ludności stanęła Europa, która musi sama oceniać, kto ucieka przed wojną, a kto jest imigrantem ekonomicznym. Nadzieją w normalizacji sytuacji jest jak najszybsze zakończenie konfliktu w Syrii.
Tsunami imigrantów, którego doświadcza Europa w ostatnich miesiącach, wzbudza wiele emocji i polaryzuje opinię społeczną. Głównym źródłem napływu tych osób jest ogarnięta od czterech lat wojną Syria, z której uciekło już przeszło 4 miliony obywateli. Będąc uchodźcami, znajdują schronienie przede wszystkim w ościennych, bezpiecznych krajach, do których po prostu jest najbliżej. W tym przypadku jest to: Turcja (1,9 mln uchodźców), Liban (1,1 mln), Jordania (630 tys.), Irak (250 tys.) i Egipt (132 tys.).
Tak duża liczba uchodźców syryjskich, zwłaszcza w Turcji, generuje masę problemów, tych gospodarczych, społecznych i politycznych. Narastają one z każdym miesiącem, w miarę przedłużania się konfliktu w Syrii. Turcja, do tej pory formalnie nieangażująca się w konflikt za południową granicą, w sierpniu włączyła się do koalicji państw prowadzących naloty na cele tzw. Państwa Islamskiego. Tę decyzje poprzedziło „otwarcie” uchodźcom tureckiego szlaku morskiego do Grecji, a w konsekwencji i całej UE.
Uchodźcy, często już jako migranci ekonomiczni, szturmują obcą im kulturowo Europę. W tym samym czasie równie bogate – i co ważne – arabskie państwa znad Zatoki Perskiej pozostają cały czas niedostępne dla nich. Przyczyny tego mogą być różnorakie.
Przede wszystkim z punktu widzenia prawa międzynarodowego kraje te nie są do tego formalnie zobligowane. Przyjęta w 1951 roku konwencja ONZ dotycząca statusu uchodźców, a także protokół rozszerzający ją z 1967 roku, nie zostały podpisane przez kraje znad Zatoki Perskiej (z wyjątkiem Iranu). Jednak sygnatariuszami tych dokumentów nie są też Irak, Liban, Jordania, a – jak wiemy – uchodźców przyjmują, nie tylko syryjskich. Zatem niepodpisanie dokumentów nie oznacza, że dany kraj nie przyjmuje osób uciekających przed wojną i prześladowaniem, gdy ich życie jest zagrożone. Taki gest ma też wymiar bardziej przyziemny. Organizacje międzynarodowe w wielu przypadkach płacą bowiem państwu za możliwość funkcjonowania takich obozów na jego terytorium.
Kolejną przyczyną nieprzyjmowania uchodźców syryjskich jest ich pochodzenie, a konkretnie wyznawana religia. Jest to oczywiście w większości przypadków islam, ale szyicki. A kraje znad Zatoki Perskiej są sunnickie bądź rządzone przez sunnitów (Bahrajn). Przyjęcie uchodźców oznaczałoby dla nich potencjalne problemy ze swoją społecznością szyicką, która by się wzmocniła.
Kraje te mają u siebie już rzesze migrantów zarobkowych, głównie z Azji. W Bahrajnie stanowią oni 53 proc. populacji, w Kuwejcie 69 proc., a w Zjednoczonych Emiratach Arabskich już ponad 80 proc. Pracują oni jednak na niewygórowanych warunkach, a przede wszystkim mają określony czas pobytu. W przypadku uchodźców nie można tego czasu z oczywistych powodów wskazać, bo wyznacznikiem jest wygaśnięcie konfliktu. W skrajnych przypadkach ci ludzie mogą już nie mieć gdzie wrócić. Przykładem są chociażby uchodźcy palestyńscy, którzy m.in. w jordańskich obozach przebywają od ... 1948 roku.
Uchodźcom przysługują także pewne prawa, które gwarantuje prawo międzynarodowe, a kraj goszczący jest zobligowany je wypełniać, np. prawo łączenia rodzin. A te państwa najwidoczniej nie chcą brać na siebie takiego zobowiązania.
Te wszystkie powody sprawiły, że kraje Zatoki Perskiej zamknęły drzwi przed uchodźcami. Aby uniknąć krytyki reszty świata, wolą wykładać pieniądze. Pomagają pośrednio, a mianowicie dofinansowują m.in. funkcjonowanie obozów dla uchodźców w innych krajach arabskich. Tymczasem Europa stanęła przed wyzwaniem bezpośredniej pomocy tej ludności, którą musi dzielić na kategorie, wskazując kto ucieka bezpośrednio przed wojną, a kto jest imigrantem ekonomicznym. Nadzieją na normalizację sytuacji jest jak najszybsze zakończenie konfliktu w Syrii.
komentarze