Kończy się pierwszy etap polsko-amerykańskich ćwiczeń „Airborne Detachment” . Zgrupowanie wojsk rozpoczęło się w Nowej Dębie, od sierpnia żołnierze rozpoczną manewry w Wędrzynie, a we wrześniu – w Drawsku Pomorskim. Polscy spadochroniarze spotkali się na poligonie z kolegami ze 173 Brygady Powietrznodesantowej US Army.
W szkoleniu uczestniczyły zarówno wojska desantowe, jak i piechota. Żołnierze z polskiej 6 Brygady Powietrznodesantowej oraz amerykańskich 173 Brygady Powietrznodesantowej i 2 Pułku Kawalerii Strykerów ćwiczyli między innymi zdobywanie obiektów. – Współpraca obu rodzajów wojsk jest w przypadku takich działań istotna. Spadochroniarze zawsze wkraczają do obiektu jako pierwsi, ale gdy przeciwnik jest agresywny, niezbędne jest im wsparcie uzbrojonej piechoty – tłumaczy ppłk Robert Kruz, dowódca polskiego batalionu. – Sukces akcji zależy od współpracy między żołnierzami i na tym koncentrowaliśmy naszą uwagę – zaznacza.
Żołnierze trenowali też realizację procedury „Call for fire”, czyli wzywania wsparcia artylerii bądź lotnictwa na pole walki. – Scenariusz zakładał, że Polacy zwrócą się po pomoc do amerykańskiego lotnictwa – opowiada ppłk Kruz.
Współpraca sojuszników była też konieczna podczas ćwiczeń ogniowych. Pododdziały złożone z polskich i amerykańskich żołnierzy strzelały z granatników, karabinków, karabinów maszynowych, wyborowych oraz z broni krótkiej. Musieli się więc zmierzyć z bronią używaną w armii sojuszników, która różni się konstrukcją. Utrudnieniem dla żołnierzy były ćwiczenia fizyczne, które musieli wykonywać między kolejnymi strzelaniami. – Bieganie czy robienie pompek ma zmęczyć żołnierzy. Strzelanie, gdy organizm jest zmęczony, jest nie tylko utrudnieniem podczas ćwiczeń, ale też odzwierciedla stan, w jakim znajduje się człowiek podczas realnych działań bojowych – zaznacza dowódca 6 Batalionu.
W piątek poligon w Nowej Dębie opuściły transportery opancerzone Stryker, ale żołnierze nie zakończyli jeszcze ćwiczeń. – W przyszłym tygodniu będą testować amerykańskie T-11 – mówi płk Kruz. – Chcemy zapoznać się z konstrukcją i możliwościami tego sprzętu. Skoczkowie używający AD-95 opadają z prędkością pięciu metrów na sekundę, teraz zobaczymy jak to jest, gdy opada się dwa razy wolniej. To bardzo ważne, gdyż dzięki temu rozwiązaniu skoczek może mieć na sobie większy ekwipunek – wyjaśnia.
Szkolenie „Airborne Detachment” to kontynuacja zeszłorocznego, trwającego ponad pół roku zgrupowania, w którym wzięły udział jednostki amerykańskie, kanadyjskie i brytyjskie. Pierwszy etap tegorocznych ćwiczeń zaczął się w lipcu na poligonie w Nowej Dębie, skąd żołnierze udadzą się na poligony w Drawsku Pomorskim i Wędrzynie. Polsko-amerykańskie ćwiczenia będą trwały do końca września.
autor zdjęć: sierż. Brandon Anderson, Sebastian Brzezina, kpt. Spencer Garrison
komentarze