Siedem okrętów przeszukało obszar o powierzchni stu mil kwadratowych. Zlokalizowały sześć min morskich z czasów II wojny światowej: cztery z nich zostały zniszczone, kolejnymi dwiema zajmie się francuska marynarka. To efekt operacji „Hod France” u ujścia Sommy. Brał w niej udział ORP „Flaming”.
Siedem okrętów Stałego Zespołu Sił Przeciwminowych NATO (SNMCMG1) zawinęło w czwartek do Londynu. Jednostki zacumowały niemal w sercu miasta – w dzielnicy Canary Warf. Sztab zespołu i dowódcy okrętów spotkali się z przedstawicielami MARCOM, czyli dowództwa morskiego komponentu NATO. – Do tej pory byliśmy zaangażowani w liczne ćwiczenia i operacje przeciwminowe. Wszystkie miały ogromne znaczenie dla podwyższenia naszej gotowości i stopnia profesjonalizmu – podkreśla kmdr Giedrius Premeneckas, dowódca zespołu.
Miny blisko kabla
Przez ostatnich kilkanaście dni okręty były zaangażowane w operację bojową „Hod France”. Polegała ona na poszukiwaniu i likwidacji zalegających na dnie pozostałości II wojny światowej. – Działaliśmy u ujścia Sommy. Łącznie siedem naszych okrętów przeszukało obszar o powierzchni stu mil kwadratowych – tłumaczy kmdr ppor. Jarosław Tuszkowski, dowódca polskiego niszczyciela min, który od kilku miesięcy wchodzi w skład SNMCMG1.
Jednostki zespołu zlokalizowały przeszło 240 podwodnych obiektów. – Nie wszystkie oczywiście okazały się minami, czy niewybuchami. Aby to stwierdzić, nie wystarczy okrętowy sonar. Trzeba jeszcze przeprowadzić identyfikację przy pomocy pojazdu podwodnego, takiego jak choćby nasz „Ukwiał” – wyjaśnia kmdr ppor. Tuszkowski. Załoga ORP „Flaming” zidentyfikowała w ten sposób 41 obiektów. Większość okazała się kamieniami. Ale tego rodzaju odkrycia też mają swoją wagę. – Umożliwią one aktualizację map morskich – zaznacza kmdr ppor. Tuszkowski.
Podczas „Hod France” okręty zespołu natrafiły na sześć min z czasów II wojny światowej. – Cztery z nich zostały wysadzone. Dwie musieliśmy zostawić, ponieważ spoczywały zbyt blisko leżącego na dnie kabla komunikacyjnego. Informacja o nich została przekazana francuskiej marynarce. Jej okręty w późniejszym terminie podniosą miny, przemieszczą na bezpieczną odległość i tam zdetonują – tłumaczy kmdr ppor. Tuszkowski.
Pamiątki po wojnie
Kanał La Manche i jego okolice to obszary pełne pozostałości po ostatniej wojnie. Tam właśnie alianckie bombowce zrzucały przed lądowaniem bomby, których z powodu pogody nie udało się zrzucić na Niemcy. Nieopodal rozciągają się też plaże Normandii, na których lądował aliancki desant. Dziś z miejscowych akwenów często korzystają między innymi rybacy.
Poszukiwanie min i starych niewybuchów jest tam wyjątkowo trudne. Wszystko za sprawą dużych pływów i prądów morskich, których prędkość dochodzi nawet do trzech węzłów. Powodują one znaczące ruchy morskiego dna. Spoczywające tam pozostałości często znikają pod warstwą mułu bądź też są przemieszczane. Mimo upływu czasu ciągle zagrażają żegludze.
Stały Zespół Sił Przeciwminowych NATO strzeże bezpieczeństwa żeglugi na Bałtyku, Morzu Północnym i w północnej części Oceanu Atlantyckiego. Okręty, które wchodzą w jego skład biorą udział w ćwiczeniach i operacjach przeciwminowych. W ostatnich miesiącach załogi doskonaliły swoje umiejętności między innymi podczas manewrów „Northern Coasts”, których gospodarzem była Finlandia oraz „Joint Warrior” u wybrzeży Wielkiej Brytanii.
– W Londynie pozostaniemy do poniedziałku. Potem znów wychodzimy w morze. Kolejne przystanki to Amsterdam i Hamburg – zapowiada kmdr ppor. Tuszkowski.
autor zdjęć: Sebastian Antoniewski, arch. SNMCMG1

komentarze