Jakiś czas temu, podczas debaty parlamentarnej na temat nielegalnej emigracji, jedna z członkiń australijskiego parlamentu powołała się w swoim przemówieniu na informacje, które zaczerpnęła z „programu telewizyjnego traktującego o straży przybrzeżnej”. Okazało się, że tym „programem” był serial telewizyjny opowiadający o przygodach załogi fikcyjnego okrętu australijskiej marynarki wojennej pod tytułem „Sea Patrol”. Wydarzenie wywołało ogólną wesołość, lecz zwróciło także uwagę na rolę, jaką w postrzeganiu świata odgrywa telewizja i jej sztandarowy produkt, czyli serial fabularny – pisze Dawid K. Karbowiak, felietonista, pasjonat wojskowości, współpracownik portali poświęconych siłom specjalnym.
Seriale telewizyjne, które długo były traktowane nieco po macoszemu w porównaniu z filmami fabularnymi, nabierają w ostatnich latach coraz większego znaczenia. Tak jest chociażby w przypadku seriali wojennych czy o tematyce militarnej. Wszyscy zapewne pamiętają, a wielu co jakiś czas ogląda ponownie „Kompanię braci” – serial opowiadający o wojennych perypetiach żołnierzy Kompanii E 506 Spadochronowego Pułku Piechoty 101 Dywizji Powietrznodesantowej armii Stanów Zjednoczonych. Akcja toczy się podczas II wojny światowej, począwszy od szkolenia poprzedzającego desant w Normandii, aż do upadku Trzeciej Rzeszy. Serial oparto na książce, która opisuje losy prawdziwych żołnierzy biorących udział w autentycznych wydarzeniach. Co więcej, na końcu każdego odcinka są pokazywani weterani, ich uczestnicy. To oraz autentyzm opowiadanej historii stanowią niewątpliwie o sile tej produkcji. Serial należy już do kanonu kina wojennego, a niektóre motywy wykorzystano nawet w grach komputerowych.
Seriale dobre, bo o prawdziwych wydarzeniach
Kolejnym serialem, który zapada w pamięć i który może śmiało aspirować do miana kultowego, to „Generation Kill” opowiadający o losach batalionu rozpoznawczego amerykańskiej Piechoty Morskiej podczas pierwszych dni inwazji na Irak w 2003 roku. Co łączy te dwa seriale (oprócz niewątpliwie sporego budżetu)? Oba zrealizowano na podstawie prawdziwych wydarzeń. „Generation Kill” to ekranizacja książki Evana Wrighta, reportera magazynu „The Rolling Stone”, który towarzyszył marines na ich szlaku bojowym.
W pamięć zapadł mi jeszcze jeden serial. Może mniej znany i nieoparty na faktach, ale myślę, że wart uwagi. To „Overe There” przedstawiający losy amerykańskich żołnierzy w Iraku. Serial o tyle ciekawy, że przedstawia nie tylko to, z czym na co dzień zmagają się żołnierze w strefie wojennej, lecz również piętno, jakie wojna odciska na wojskowych i, przede wszystkim, na ich rodzinach. Ukazuje problemy emocjonalne, fizyczne oraz różnice kulturowe, z którymi spotykają się żołnierze służący na „Odległym froncie”.
Czar „Czterech pancernych i psa”
W Polsce przez lata kultowymi serialami wojennymi były „Czterej pancerni i pies” oraz „Stawka większa niż życie”. Emitowane podczas każdych wakacji, świąt, czy też ferii zimowych. Może są one pełne błędów, przekłamań oraz politycznej propagandy poprzedniego systemu, ale do dzisiaj stanowią kultowe pozycje polskiej telewizji. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy oglądałem „Czterech pancernych i psa”, zastanawiałem się, co Polak (Janek Kos) porabiał na dalekiej Syberii, dlaczego dowódca polskiego czołgu chodzi w radzieckim mundurze, a kierowcą jest Gruzin. Podczas późniejszych powtórek wiedziałem już, co prawda, skąd Kos wziął się na Syberii i dlaczego Olgierd był dowódcą, rzucało mi się natomiast w oczy zdobywanie Kołobrzegu przez piechotę uzbrojoną w nieistniejące wówczas kbk AK. Niemniej jednak serial ten, jak i „Stawkę” wciąż ogląda się z przyjemnością i nostalgią. Może dlatego, że były zrealizowane z dużo większym rozmachem niż seriale kręcone obecnie.
„Misja Afganistan” – czyli seks w „czołgu Rosomak”
XXI wiek przyniósł Polsce wojnę z terroryzmem oraz wynikające z niej misje w Iraku i Afganistanie. „Misja Afganistan” to był pierwszy polski serial o wojnie w Afganistanie i o polskim w niej udziale. Zapowiadany jako wydarzenie telewizyjne był oczekiwany zarówno przez fanów i sympatyków wojska, jak i przez tych, którzy pod Hindukuszem służyli. Komu się spodobał? Chyba tylko fankom Pawła Małaszyńskiego, które zresztą miały w nosie to, gdzie dzieje się akcja, byleby ich idol fajnie wyglądał w mundurze.
Z całego serialu na uwagę zasłużył tak naprawdę tylko jeden odcinek. Jak na cukierkowatość serialu zaskakująco dobry i oryginalny. Odcinek, którego akcja paradoksalnie toczy się nie w Afganistanie, lecz w Polsce i dotyczy weteranów zmagających się z PTSD. Ten epizod z całego serca polecam każdemu. Resztę zaś tej produkcji można z czystym sercem sobie darować, no chyba że kogoś interesują sceny seksu w „czołgu Rosomak” (cytat z jednego z for poświęconych serialowi), czy też „hamerze” (cytat z tego samego forum).
Wszyscy doskonale wiemy, że najlepsze historie pisze samo życie. Polska, jako kraj, ma naprawdę wiele militarnych i bohaterskich historii do opowiedzenia. Zarówno własnym młodym i starszym pokoleniom, jak i całemu światu. Historii z wojen przeszłych i tych współczesnych. Opowieści o historii polskiego oręża wystarczyłoby nie tylko na kilka seriali i kilkanaście filmów pełnometrażowych.
Mamy świetne jednostki specjalne, które aż się proszą o porządnie zrealizowany serial o ich przygodach. Tajemnica, która otacza operacje prowadzone przez zespoły zadaniowe polskich sił specjalnych, sprzyja popuszczeniu wodzy fantazji przez scenarzystów i stworzeniu naprawdę ciekawego serialu akcji z żołnierzami w zielonych lub szarych beretach w roli bohaterów. Taka potrzebę oraz sposobność dostrzegli i z powodzeniem wykorzystali na przykład Rosjanie, realizując serial telewizyjny o przygodach jednego z ich oddziałów specnazu.
Popularność emitowanego przez Program 2 TVP „Czasu honoru”, który mimo nikłej wierności faktom i realiom II wojny światowej bije rekordy oglądalności, powinna dać do myślenia. Uzmysłowić, że społeczeństwo jest spragnione tego typu rozrywki, ale też dać do zrozumienia, że jest to społeczeństwo wymagające i byle czym się nie zadowoli. Nie muszą to być wierne realizacje historycznych wydarzeń, ale powinny być zrealizowane z szacunkiem dla widza i jego inteligencji. Muszą to być historie, w które widz zgodzi się uwierzyć.
komentarze