moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Święta w Afganistanie przy choince z kartonu

Żołnierz na misji nawet najlepiej wyszkolony i uzbrojony to tylko człowiek. Tysiące kilometrów od domu tęskni za rodziną, żoną i dziećmi. W wigilijny wieczór nawet największym twardzielom łza kręciła się w oku – wspomina st. szer. Arek Decka z 7 Batalionu Strzelców Konnych Wielkopolskich.


Druga zmiana w Afganistanie była moją pierwszą misją. Jechałem dobrowolnie, chętnie, wiedziałem na co się piszę. Jednak gdy nadchodziły święta, w sercu robiło się miękko. Częściej niż o ajdikach, ostrzałach i ewentualnych kontaktach ogniowych myślało się o domu i rodzinie – opowiada Arek.

Atmosfera świąt narastała jak toczona powoli śniegowa kula. Już wiele dni wcześniej, w telewizorach na difaku (stołówka) oglądaliśmy, jak świat ogarnia przedświąteczna gorączka. Nastrój powoli zaczynał obejmować też bazę Sharana, w której stacjonowałem. Najważniejszym sygnałem, że święta tuż tuż były paczki z domu. Pachnące, dobrze uwędzone wędliny, słodycze, święte obrazki i opłatki nadesłane z kraju cieszyły, wzruszały, dodawały otuchy i tworzyły nastrój.

Mikołaj przyniósł nam także upominki od armii. W paczkach były słodycze, ciastka. Później rozdawano świąteczne stroiki i kartki z życzeniami od różnych ludzi z kraju. W kontenerze, gdzie mieszkałem z trzema kolegami, powiesiliśmy na ścianie kilka takich kartek od dzieci ze szkół podstawowych. Kolega w paczce z domu dostał choinkę z kartonu. Złożyliśmy ją, a później przyozdobiliśmy. Zamiast bombek powiesiliśmy łańcuszki z papierków po cukierkach i inne wykonane własnoręcznie świecidełka. Wyglądała ładnie – przyznaje żołnierz.

Pewnego dnia po bazie rozeszła się wiadomość, że wreszcie dotarł długo oczekiwany transport. W specjalnych pojemnikach, skrzyniach i kontenerach dostarczono z kraju produkty na wigilijną wieczerzę. Od kolegów kucharzy wiedzieliśmy, że w wielkim hangarze-namiocie na przystrojonych stołach znajdą się między innymi pierogi, ryby, barszcz z uszkami i wiele innych łakoci… W sumie dwanaście potraw i wszystkie rodem znad Wisły, takie wspaniałe, swojskie.

Zapowiadana wigilijna wieczerza cieszyła nie tylko z racji tradycji, ale także kulinariów. Po kilku miesiącach stołowania na difaku, jedzeniu potraw z trudnego nawet do określenia regionu świata, każdy wręcz marzył o domowych pysznościach.


Wreszcie nadszedł ten dzień. W wigilię rano wyjechaliśmy na patrol. Był rutynowy, ale bardzo trudny. W czasie świąt, w tym regionie Afganistanu temperatury spadały nocą do minus 20 stopni, a śniegu nasypało blisko metr. Wyjazd nie był łatwy, bo o ile Rośki z łańcuchami na kołach jakoś przebijały się przez zaspy na drogach, o tyle ciężkie i opancerzone Hummery grzęzły w śniegu i często trzeba było je wypychać. Taka pogoda bardzo nas jednak cieszyła. Rebelianci przestali wychodzić w góry. Incomingów (ostrzeżenie o ostrzale) było mało, a po niektórych nawet nic do bazy nie wpadło. Ajdiki też było trudniej podkładać. Ziemia była zmarznięta, a na śniegu, każda ingerencja w strukturę drogi była trudna do idealnego zamaskowania – opowiada starszy szeregowy.

W czasie patrolu, pod pancerzami wozów dominował temat świąt. Chłopaki opowiadali jak wigilia wygląda w ich rodzinnych domach. Mówili o swoich rodzinach, jakie u nich jada się tradycyjne potrawy. Spięci i czujni jak zwykle, po wyjeździe z bazy przełykaliśmy ślinę na myśl o świątecznych wiktuałach. Gdy wróciliśmy do bazy, było już ciemno. Mieliśmy niewiele czasu, aby się umyć i przygotować do kolacji.

W dużym namiocie było bardzo uroczyście. Długie stoły na kilkaset miejsc zastawione były dobrze wszystkim znanymi potrawami. Były życzenia, które wygłosił dowódca kontyngentu i błogosławieństwo kapelana. Dzieliliśmy się opłatkiem. Przeważały życzenia, aby było spokojnie, aby każdy z nas cały i zdrowy powrócił do rodziny. Przy kolędach jedliśmy dawno niesmakowane potrawy. Nie powiem, że smakowały jak u mamy w domu, ale kucharze i tak spisali się na piątkę.

Po części oficjalnej spotykaliśmy się w mniejszych grupach. Dojadaliśmy to, co mogliśmy zabrać ze stołów, wyjmowaliśmy jedzenie otrzymane z domu. Słuchaliśmy kolęd, żartowaliśmy. Nastrój był niby uroczysty, fajny, ale wszyscy i tak wiedzieli, że każdy myślami i tak ucieka daleko do rodzinnego domu. Wszyscy trzymali fason jednocześnie dusząc w sobie tęsknotę i wzruszenie.

Późną nocą siedzieliśmy przy telefonach i komputerach, aby połączyć się z najbliższymi. U wielu podczas tych rozmów można było zobaczyć łzy w oczach. Gdy my byliśmy już dawno po wieczerzy, w Polsce dopiero nakrywano do stołów.

Mama słysząc mnie oczywiście się popłakała, siostra pocieszała ją sama bliska łez. Szwagier starał się dodawać mi otuchy. Pocieszał, że czas szybko leci i niedługo usiądziemy razem do stołu. Nikt nawet nie próbował wspomnieć, że przede mną były jeszcze jedne święta – Wielkanocne, które też będę musiał spędzić na misji poza domem.


Pierwszego dnia świąt nastrój był już mniej podniosły. Od rana mój pluton pełnił dyżur jako QRF (Quick Reaction Force), czyli siły szybkiego reagowania. Na wezwanie, w ciągu kilku minut, musieliśmy być gotowi wyruszyć na akcję. W drugi dzień świąt wyjechaliśmy na rutynowy patrol. Przez kolejnych kilkanaście dni o tym, że były święta przypominała nam już tylko kartonowa choinka i kartki przyczepione do ścian kontenera.

Chociaż od tamtych świąt minęło już kilka lat, zawsze gdy siadam do wigilijnej kolacji przypomina mi się ta w hangarze w Sharanie. I mam jeszcze tak, że nie mówiąc nic nikomu przy stole chociaż na moment muszę pomyśleć o chłopakach i dziewczynach, którzy są w tym momencie na misji. W tym roku też tak będzie. Może moje wspomnienia i myśli o Afganistanie jakoś telepatycznie dodadzą im trochę otuchy – kończy opowieść st. szer. Arek Decka.

St. szer. Arek Decka jest zwiadowcą-ratownikiem w kompani dowodzenia 7 Batalionu Strzelców Konnych Wielkopolskich z Wędrzyna. W wojsku służy od września 2005 roku. W 2011 roku ponownie wyjechał do Afganistanu. Tym razem pełnił służbę w bazie Ghazni w składzie IX zmiany Polskiego Kontyngentu Wojskowego.
Bogusław Politowski

autor zdjęć: arch. prywatne st. szer. Arka Decki

dodaj komentarz

komentarze

~mikolaj
1387886160
Noo to jeszcze 3 lata i etat kaprala na stanowisku starszy sprzatacz w "impelu" za 900 zl wita :) wiec nie dziwie sie ze poswiecil swieta w kraju z rodzina aby uzbierac troche wiecej grosza do tych wczesniej wspomnianych 900 zl. wesolych swiat wszystkim ;)
3D-3E-5B-75

Zmiana warty na Sycylii
 
Potrzeba wsparcia i dialogu
„Ostatnia szarża”, czyli ułani kończą w wielkim stylu
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Premier Tusk: Zaczynamy wyścig o bezpieczeństwo
Prawdziwi invictus!
Pora na „trójki”
Nowe odkrycia na Westerplatte
Inwestycja MON-u szansą dla lokalnej społeczności
Półmaraton Komandosa – pękła bariera tysiąca
„Feniks” w Niedźwiedzicy
Szer. rez. Jakub Szymański mistrzem Europy
Adam Małysz i Sebastian Chmara o współpracy z wojskiem
Zginęli, bo walczyli o wolną Polskę
1 Brygada Pancerna zdobywa teren zurbanizowany
Szachownica dla F-35 w nowej odsłonie
Jak zostać partnerem PGZ?
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Strzelanie w Orzyszu, czyli Leopardy w akcji
Fabryki schronów wzmocnią „Tarczę Wschód”
Polska nadal będzie wspierać Ukrainę
Nowy inspektorat w Dowództwie Generalnym
Roboty rozpoznawcze dla Wojska Polskiego
30 mld zł z KPO na wydatki na obronność
Prezydent Duda z wizytą w NATO
Inwestycje w zbrojeniówkę to priorytet
Medalowy weekend reprezentantów Wojska Polskiego
Walka w półcieniu
Pancerni z Braniewa i ich Czarne Pantery
Mieliśmy rok rekordowych podwyżek. Czy będzie powtórka?
Musimy zwiększyć zdolności produkcyjne
Trzy kierunki ku bezpieczeństwu
Zapiski z „Dzika” – unikat w Muzeum MW
Zobaczyć, dotknąć, opowiedzieć
Foch stawia warunki
Fight in Partial Shade
Przebiegła, dywersyjna operacja Rosjan na ukraińskich tyłach
Czas przełomu
Wojny dronów
Pilnujemy bezpieczeństwa na Bałtyku
Szybkość reakcji i bezpieczeństwo to podstawa
FlyEye daje przewagę
„Baltic Sentry” na polskich wodach
Szwedzkie Gripeny włączą się w ochronę sojuszników
Przerwany lot „Orlika”
Mirage’e w obronie Ukrainy
Operacja „Feniks” – pomoc i odbudowa
Zasady doręczania powołań – co się zmieniło?
„Aleo Mout”, czyli odzyskać miasto
Trump przed Kongresem o Ukrainie
Misje w pigułce
Bezzałogowce w Wojsku Polskim – serwis specjalny
Transport 12 czołgów K2 w Polsce
Niezawiniona śmierć niezłomnego gen. Fieldorfa
Raport o wojennym okrucieństwie
Panczeniści nie zawiedli
Borsuki w Prokuratorii Generalnej
Groty na granicę
Wojskowe emerytury w górę
„Byliśmy żołnierzami wymazanymi z historii”

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO