Rząd powinien powołać pełnomocnika do spraw modernizacji Marynarki Wojennej. Chodzi o to, by ktoś koordynował i osobiście odpowiadał za realizację programu – mówi Jerzy Budnik (PO), poseł z Komisji Obrony Narodowej.
Program modernizacji Marynarki Wojennej, jaki przedstawił minister obrony narodowej, jest słuszny i bardzo ambitny. Zakłada on, że do 2030 roku otrzyma m.in. okręty: trzy podwodne i jeden wsparcia operacyjnego. Unowocześnienie naszej floty jest konieczne, bo jej obecna kondycja nie jest najlepsza. Nie mamy zbyt wielu okrętów, a te, które służą, za kilka lat będą musiały zostać wycofane z użytku. To dlatego, że kończą się ich resursy, czyli dopuszczalny okres eksploatacji. Jeśli nie zdołamy wybudować nowych okrętów, sytuacja będzie bardzo poważna. Staniemy przed koniecznością wykupienia nowych resursów, a to są ogromne pieniądze, których nie warto wydawać w momencie, gdy inwestujemy w nowy sprzęt dla Marynarki Wojennej. Nie możemy jednak dopuścić do sytuacji, że nasza Marynarka będzie pozbawiona okrętów.
Dlatego tak ważne jest, by realizacja programu modernizacyjnego przebiegała zgodnie z przyjętym przez rząd harmonogramem. Musimy dopilnować, by wymiana sprzętu następowała płynnie, by wycofywanie starego zazębiało się z wprowadzaniem nowego. To niełatwe zadanie, bo przecież nie będziemy unowocześniać starych, lecz budować nowe okręty. A jest to bardzo pracochłonne. Samo projektowanie może trwać 2 lata. Chodzi przecież o opracowanie prototypów okrętów nowej generacji, takich, które sprostają wyzwaniom XXI wieku. Sam proces budowy to – w najlepszym razie – 3 lata.
Modernizacja Marynarki Wojennej nakłada się na planowaną reformę dowodzenia i kierowania armią. Sejm pracuje właśnie nad projektem ustawy opracowanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Te plany budzą niepokój marynarzy, bowiem zmiany zakładają likwidację samodzielnych dowództw Sił Zbrojnych. Oznacza to, że dowództwo Marynarki Wojennej zostanie przekształcone w Inspektorat podlegający dwóm nowym dowództwom – generalnemu (w czasie pokoju) i operacyjnemu (podczas wojny lub sytuacji kryzysowej). Co więcej, według założeń reformy, siedziba Inspektoratu MW zostałaby przeniesiona z Gdyni do Warszawy. To dość kontrowersyjne.
Nie jest to nowy pomysł. Nasi sąsiedzi – Niemcy i Rosjanie – już go testowali. Kilka lat temu przenieśli z wybrzeża do stolicy dowództwa floty, jednak ostatecznie wycofali się z tego. Dziś niemiecka marynarka ma siedzibę w Rostocku, a rosyjska – w Petersburgu. Dodajmy, że wszystkie państwa basenu morza Bałtyckiego mają siedziby marynarki nad morzem.
Na ostatniej Komisji Obrony Narodowej jej wiceprzewodniczący Stanisław Wziątek zaproponował wystąpienie do rządu z dezyderatem, by pozostawić dowództwo MW w Gdyni. Może nad Bałtykiem powinna funkcjonować choćby część Inspektoratu MW? Warto pomysł przenosin przemyśleć raz jeszcze.
***
Program modernizacji MW jest podzielony na trzy etapy realizowane do 2022, 2026 i 2030 roku. Marynarka dostanie m.in. trzy okręty podwodne i okręt wsparcia operacyjnego (będzie służył do przerzutu wojska). Ten ostatni ma zostać wybudowany do 2020 roku.
Tymczasem, do końca 2017 roku będzie wycofana korweta ORP „Kaszub”. Do końca 2014 roku Marynarka musi zrezygnować z używania dwóch okrętów rakietowych typu Tarantul, rok później przestaną służyć dwie fregaty typu Oliver Hazard Perry. Do 2022 roku znikną z floty trzy małe okręty rakietowe typu Orkan. Zamiast nich Marynarka otrzyma trzy okręty obrony wybrzeża (dwa do 2022 roku i jeden do 2026 roku), trzy okręty patrolowe z funkcją zwalczania min (jeden do 2026 roku i dwa do 2030 roku).
Ze służby będą też wycofane cztery okręty podwodne typu Kobben (w latach 2014–2016), natomiast ORP „Orzeł” zniknie z wyposażenia MW do 2022 roku. Ich miejsce zastąpią trzy okręty, z których dwa trafiłyby do MW do 2022 roku, a trzeci – do 2030 r.
komentarze