Trudno ich dostrzec, gdy w białych kombinezonach pokonują kolejne trasy na nartach. W opuszczonych budynkach poruszają się niemal bezszelestnie. Dla podhalańczyków, którzy często wykonują zadania w warunkach ekstremalnych, wyludnione zimą Bieszczady to idealne miejsce do ćwiczeń.
W Ośrodku Szkolenia Górskiego w Trzciańcu szkoli się około 200 żołnierzy z 5 Batalionu Strzelców Podhalańskich z Przemyśla. – Są tam od tygodnia, a to dopiero półmetek – mówi kpt. Konrad Radzik, rzecznik prasowy 21 Brygady Strzelców Podhalańskich. Podkreśla, że żołnierze tej jednostki wykonywali ekstremalne zadania bojowe między innymi w Afganistanie, wcześniej wyjeżdżali na misje do Iraku. – Do trudnych zadań przygotowywali się już w Norwegii, w okolicach koła podbiegunowego i w Alpach – dodaje rzecznik.
Za żołnierzami jest już trening taktyczny, który rozpoczął się alarmem. Żołnierze zareagowali natychmiast. Jechali bojowymi wozami piechoty, manewrując ciężkimi maszynami tak, aby zająć odpowiednie pozycje. Wreszcie dokładnie zamaskowali pojazdy, aby przeciwnik nie mógł ich dostrzec.
– Może się zdarzyć tak, że wozy zostaną uszkodzone, albo nie będzie można nimi dotrzeć w dany rejon – mówi kpt. Tomasz Mika, dowódca 2 Kompanii Zmechanizowanej. – Wtedy żołnierze „przesiadają się” na narty.
Aby niepostrzeżenie, na nartach, zbliżyć się do przeciwnika, używają kamuflażu. Wkładają trzyczęściowy biały strój, a broń malują na biało. Zaśnieżone i nieuczęszczane drogi są idealne, by trenować marsz na nartach skiturowych. – To specjalny sprzęt – mówi kpt. Radzik. – Na takich nartach można nie tylko zjeżdżać z góry, ale i maszerować.
Dzięki nim żołnierze są bardzo mobilni i szybcy. Potwierdza to dowódca 2 kz. – Podczas treningu zrobiłem test i zdjąłem narty – opowiada kpt. Mika. – Moi żołnierze, którzy maszerowali na nartach, byli zdecydowanie szybsi.
Podhalańczycy w trakcie ćwiczeń mają przy sobie karabinki ASG. Używają ich, kiedy trenują odpieranie ataków „przeciwnika”. Bezludne, dzikie miejsce jest też doskonałe, aby sprawdzić umiejętności orientowania się w terenie. To przydaje się, zwłaszcza gdy trenują „Call for fire”, czyli nadawanie sygnału, gdzie należy uderzyć, aby unieszkodliwić przeciwnika.
Więcej zdjęć z ćwiczeń w galerii na naszym portalu.
Wojsko na poligonie na portalu polska-zbrojna.pl
Po laserowych potyczkach, czas na ostre strzelanie
|
Desant zwiadowców na tyły przeciwnika |
autor zdjęć: kpt. Konrad Radzik
komentarze