Eksperci z Departamentu Obrony USA zakończyli właśnie pierwszy etap poszukiwań amerykańskich lotników, którzy w czasie II wojny światowej polegli na terenach Polski. Prace wznowią w przyszłym roku.
Na amerykańskiej liście figuruje 120 nazwisk zaginionych żołnierzy. By ich odnaleźć do Polski przyjechała trzyosobowa grupa z Biura ds. Jeńców Wojennych i Osób Zaginionych Departamentu Obrony USA.
Przez trzy tygodnie Amerykanie poszukiwali informacji w Warszawie, Wrocławiu, Cieszynie, Kostrzynie i Kędzierzynie Koźlu. – Za pośrednictwem Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa dostaliśmy sporo informacji na temat poległych żołnierzy, ale dotąd nie znaleźliśmy nikogo – mówi portalowi polska-zbrojna.pl historyk Christine Cohn.
Amerykanie szukali u nas dokumentów, świadków, przeglądali księgi parafialne, archiwa, odwiedzali cmentarze i miejsca, gdzie mógł rozbić się samolot. Grupa była m.in. pod Kędzierzynem Koźle, gdzie według świadków 26 grudnia 1944 roku został zestrzelony B-24 Liberator. - Samolot pękł na pół i eksplodował. Poszukiwana jest jego 9-osobowa załoga – wyjaśnia komandor podporucznik Brian M. Foss, członek amerykańskiego zespołu. Jednak według Opolskiego Urzędu Wojewódzkiego w tamtejszych dokumentach nie odnotowano żadnych informacji o zgonach lotników amerykańskich.
Najbardziej prawdopodobne jest odnalezienie sierżanta James Browna, choć nie figuruje on na liście departamentu. Żołnierz był jeńcem w stalagu w Gubinie. Po śmierci pochowano go na miejscowym cmentarzu. – Sądzimy, że potwierdziliśmy miejsce pochówku, ale szukamy jeszcze planu nekropolii i ksiąg kościelnych – tłumaczy Christine Cohn.
Przez ostatnie sześć lat pracowało w Polsce kilka grup z Departamentu Obrony, ale nikogo nie udało im się odnaleźć. Poszukiwania ofiar II wojny światowej po tylu latach to długi i żmudny proces. – Mimo to nie skończymy, zanim ostatni zaginiony żołnierz nie wróci do kraju – podkreślają członkowie grupy. Amerykanie wrócą do Polski w 2013 roku, by kontynuować prace. - Zwykle takie badania zajmują nam ok. 2 lat. Potem we wskazane miejsce mogą przyjechać archeolodzy, aby prowadzić prace wykopaliskowe i ewentualne ekshumacje – mówi Christine Cohn.
autor zdjęć: USAF
komentarze