Energia na kilka następnych tygodni – tak mógłbym podsumować kilkudniową wizytę Marcina Gortata w Afganistanie.
Polscy żołnierze początkowo z rezerwą przyjęli wieści, że Gortat do nich przyjedzie. Rozmawiałem z kilkoma, myśleli, że podobnie jak kilku innych gości w PKW skończy się na jakiejś oficjałce, a następnie Gortat zamknie się z ich przełożonymi w klimatyzowanym gabinecie i później chyłkiem odleci do bezpiecznego kraju. Tymczasem nie dość, że Marcin zaglądał w każdy kąt i fascynowało go każde spotkanie, rozmowa, uściśnięcie ręki i trudne pytania dotyczące kariery czy też życia codziennego, to na dodatek gdyby mu to zabrać albo nie pozwolić dotknąć czegoś, co zobaczył, to by siadł w kącie i się popłakał.
To moje bardzo prywatne zdanie. Ale niech mnie kule biją, jeśli się mylę.
Zapowiedział, że za rok wróci. Powiedział też, że czuł się wyśmienicie, pomimo że aura sroga, a warunki trudne. Ale i tak czuł się jak prezydent... albo i lepiej, bo nie miał ograniczeń protokolarnych. Zresztą zapowiedział, że jeśli kiedyś zostanie prezydentem (a karierę w NBA kończy się w wieku 35 lat, czyli w sam raz, by kandydować), to armia będzie na pierwszym miejscu. No, możne trochę się zagalopował, ale z pewnością miło było naszym wojownikom to usłyszeć.
Marcin już po wylądowaniu zapowiedział, że poprosi pięściarza Tomka Adamka o poświęcenie czasu dla polskich żołnierzy. A wcześniej wspomniał, że gotowość do wyjazdu zadeklarowała piosenkarka i gwiazda Tatiana Okupnik. Potrzebuje 3 dni na przygotowanie się, jak rozumiem kobieta musi mieć więcej czasu, by dobrać stosowne buty, wygodne i gustowne.
Wracając jeszcze do Marcina Gortata to podkreślił, że poleca Afganistan innym sportowcom, a to z tej racji, że doskonale przetrenował stawy i kostki na kamiennej podsypce w bazach, gdzie stacjonują polscy żołnierze...
komentarze