Do zadania bojowego wystartowało ponad 70 samolotów. W symulowanej walce siły „niebieskich” miały przełamać obronę powietrzną „czerwonych”. Rozkaz dla polskich F-16: „Zniszczyć cele na ziemi za pomocą bomb kierowanych sygnałem GPS”.
Polscy piloci biorą udział w międzynarodowych manewrach pod kryptonimem „Red Flag Alaska 12-2”. Na zaproszenie Amerykanów na Alasce loty bojowe ćwiczą też żołnierze z Japonii, Niemiec i Australii. Prestiżowe manewry zgromadziły elitę światowego lotnictwa. Ćwiczenia rozpoczęły się 7 czerwca i potrwają prawie trzy tygodnie. Żołnierze doskonalą swoje umiejętności w wielonarodowych ugrupowaniach bojowych. Chodzi o zadania rozpoznawcze, osłonę powietrzną i loty na niskiej wysokości.
Alaska nie została wybrana przypadkowo. Tam znajduje się olbrzymi poligon, na którym można ćwiczyć z wykorzystaniem amunicji precyzyjnego rażenia i dalekiego zasięgu. Polskie Siły Powietrzne wysłały za ocean osiem samolotów F-16 z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego z poznańskich Krzesin oraz samolot transportowy C-130 Hercules z Powidza. Naszym pododdziałem lotniczym, pierwszym w historii ćwiczenia „Red Flag”, kieruje dowódca 6 Eskadry Lotniczej ppłk pil. Paweł Marcinkowski.
Udział w „Red Flag Alaska 12-2” to dla naszych żołnierzy doświadczenie nie do przecenienia. Nieczęsto mają okazję wykonać tak wiele lotów podczas jednych ćwiczeń. Nieocenione będzie też przetestowanie przez nich symulowanych lądowań z wyłączonym silnikiem, a także zapoznanie z systemem AIDEWS, który służy do ostrzegania pilota o promieniowaniu.
Zanim doszło do ćwiczeń nasi żołnierze musieli się do nich przygotować. Trenowali latanie w terenie górzystym i manewry obronne na małej wysokości wykorzystując maskujące możliwości terenu. Odbyli też pierwsze w historii polskich F-16 loty w Mixed Fighter Force Operation. – MFFO to mieszana formacja myśliwska, w której znajdują się różne typy statków powietrznych z sojuszniczych krajów – wyjaśnia kapitan Joanna Krzystek, rzecznik prasowy 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego.
Oprócz samolotów F-16 na Alaskę poleciał też cały personel naziemny zabezpieczający loty: planiści, kontroler ruchu lotniczego oraz osoby, które dbają o to, aby sprzęt pilota był sprawny i dobrze dopasowany. Ci ostatni tworzą tzw. „sekcję life suport”. – Zajmuje się ona odpowiednim przygotowaniem na ziemi tego wszystkiego, w co ubiera się pilot do lotu – mówi kapitan Joanna Krząstek. – Ludzie z tej sekcji sprawdzają także fotel katapultowy oraz zawartość dołączonego do niego zasobnika, dzięki któremu pilot może przetrwać po awaryjnym opuszczeniu samolotu – dodaje kapitan Krząstek.
autor zdjęć: Łukasz Gradziński, Norbert Chojnacki
komentarze