Marcin Horbacz od 37 lat jest związany z pięciobojem nowoczesnym. Zaczynał jako zawodnik. Zakończył już karierę sportową, ale do dziś można go spotkać na zawodach w różnych rolach: szkoleniowca, działacza czy sędziego. W tej ostatniej był na 49. Wojskowych Mistrzostwach Świata w Pięcioboju Nowoczesnym i dał się namówić na rozmowę m.in. o zmianach, jakie zaszły w pentatlonie.
Marcin Horbacz z pochodnią olimpijską igrzysk w Paryżu
Jak przyjąłeś zmiany, które zaszły w pięcioboju nowoczesnym po igrzyskach olimpijskich w Paryżu?
Marcin Horbacz: Już na igrzyskach w stolicy Francji doszło do rewolucji. Rywalizacja we wszystkich konkurencjach trwała zaledwie 90 minut. Po igrzyskach, by utrzymać pięciobój w rodzinie olimpijskiej, jeździectwo zastąpiono torem przeszkód. Taka była konieczność i jedynie z tego względu to akceptuję.
Cofnijmy się w czasie do 1988 roku. Czy gdyby wówczas pięciobój składał się z dyscyplin, które są obecnie, to przeniósłbyś się z pływania do pentatlonu?
Kiedy dziadek namówił mnie do uprawiania pięcioboju, zachwalał różnorodność dyscyplin, z których się składa. Wiedziałem, że ten sport wywodzi się z wojska i ze względu na tradycje miał pokazywać, jak sprawny musi być żołnierz oraz że potrafi w każdych warunkach dać sobie radę na polu walki. Musiał na przykład umieć jeździć na każdym koniu. Stąd też i my startowaliśmy na koniach, które wylosowaliśmy. Pięciobój był mocno osadzony w strukturach wojskowych i gdy Pierre de Coubertin wymyślił go na wzór pięcioboju starożytnego, dla odmiany nazwano go nowoczesnym. Przed ponad 100 laty istotnie był nowoczesny i aby takim pozostał, może faktycznie konieczne były zmiany. Ale czy ten obecny pięciobój jest tak fajny jak ten stary, tradycyjny? Powiedziałbym, że już nie. Czy wybrałbym ten pięciobój w tej nowej formie? Jestem rozdarty, bo gdyby na igrzyskach w 2004 roku w Atenach ktoś mi dał tor przeszkód zamiast konia Aleksis II, jako bardzo sprawny i lubiący takie wyzwania człowiek pewnie miałbym medal. Mimo tego, że los był dla mnie taki, a nie inny, to jednak te konie dodawały pięciobojowi takiej szlachetności i mam nadzieję, że może kiedyś pięciobój będzie jeszcze rozgrywany zarówno w tradycyjnej formie, jak i tej obecnej.
Czyli gdyby w Atenach tor przeszkód zastąpił konia, który nie chciał skakać przez przeszkody, teraz rozmawiałbym z medalistą olimpijskim. A czy ten OCR [ang. Obstacle Course Racing – przyp. aut.] mógłby Ci się przed laty podobać?
Pewnie tak. Takie rzeczy zawsze mi się podobały. Ja jeszcze jestem z tego pokolenia, kiedy dzieciaki biegały po drzewach, po dachach, po wszystkim, więc dla nas to nie byłaby żadna nowość. Myślę, że dobrze bym się czuł na torze przeszkód. Jestem jednak pewien, że OCR w pięcioboju jeszcze czeka wiele zmian. Najbardziej boli mnie jednak to, że juniorzy rywalizują na torze od ponad trzech lat, a seniorzy dopiero po paryskich igrzyskach i nie mieli czasu zaadaptować się do nowych zasad rozgrywania zawodów. Na dodatek seniorom szybko zaczęto zmieniać tor, aby go jeszcze bardziej utrudnić.
Kto odpowiada za te zmiany?
Oczywiście Międzynarodowa Federacja Pięcioboju Nowoczesnego, czyli UIPM [Union Internationale de Pentathlon Moderne]. Powołano w niej specjalną grupę ludzi, którzy byli odpowiedzialni za wybór przeszkód z typowego toru OCR. Niestety, według mnie za szybko do wybranych przeszkód wprowadzane są zmiany, które mają jeszcze utrudnić seniorom rywalizację. Aczkolwiek wielu z nich też pokazało charakter na torze. Niektórzy po igrzyskach zakończyli karierę, inni po Paryżu zrobili sobie przerwę. Zobaczymy w przyszłym sezonie, kto wróci do walki według nowych zasad i czy będą pokonywali tor od razu na wysokim poziomie, czy będą potrzebowali jeszcze czasu, aby zbliżyć się do najlepszych w nowej dyscyplinie.
Marcin Horbacz stoi drugi z lewej.
Kiedy zakończyłeś pięciobojową karierę, dwie dyscypliny z pentatlonu: bieg i strzelanie połączono w konkurencję laser run, czyli bieg ze strzelaniem z pistoletów laserowych. Też musiało minąć trochę czasu, żeby zawodnicy przystosowali się do nowych zasad rywalizacji…
Rzeczywiście, początkowo były duże różnice pomiędzy najlepszymi i najsłabszymi na strzelnicy. Obecnie średnio te 12–14 sekund strzela każdy i podobnie będzie z torem przeszkód. Dzisiaj jest tak, że są zawodnicy, którym po prostu tak naturalnie przychodzi pokonywanie przeszkód i oni już robią wyniki, powiedzmy mężczyźni na poziomie 22–23 sekund, a kobiety 28 sekund. Dzisiaj są zawodniczki, które nie kończą rywalizacji na torze i tracą przez to dużo punktów, a niektórzy z zawodników, choć pokonują wszystkie przeszkody, tracą na nich sporo do czołówki. Wierzę jednak, że ci słabsi niedługo doszlusują do najlepszych. Nawet jeżeli nie będą robić takich wyników jak 22 sekundy, ale te 28, to będą przegrywać tylko o sześć sekund i dojdzie do tego, że ten tor nie będzie istotny dla przebiegu całej rywalizacji, a i tak nadal ważny będzie laser run czy dobra szermierka, chociaż szermierkę też ostatnio w wyniku zmian mocno „zdegradowano” w pięciobojowej hierarchii.
Zanim zaczną się zacierać duże różnice pomiędzy zawodnikami w pokonywaniu toru, ci najwybitniejsi obecnie w biegu przez przeszkody będą mieli trochę czasu, aby to wykorzystać.
Dzisiaj ktoś, kto osiąga bardzo dobre wyniki na torze, ma swoje ostatnie pięć minut, aby to wykorzystać. Póki wszyscy nie dociągną do najwyższego poziomu, można będzie uzyskać jakiś fajny wynik na mistrzostwach świata, Europy czy Pucharach Świata. Ale za chwilę to się spłaszczy i dojdzie do zmiany warty w światowej czołówce.
Wspomniałeś, że masz nadzieję, że jeszcze kiedyś będą rozgrywane zawody w pięcioboju w starej formule z jeździectwem. Czy wystartowałbyś w nich jako master?
Kiedyś rozmawiałem na temat takich zawodów z kolegą, zresztą mistrzem olimpijskim z Londynu, Czechem Davidem Svobodą. I on mnie zapytał, czy ja bym chciał brać udział w takich zawodach. Przyznałem, że chciałbym, tylko zadałem Davidowi pytanie, jak będzie można się do nich przygotować. Bo jeżeli w programie pięcioboju nie ma jazdy konnej, to nie ma też samych koni i trudno będzie z treningami. Oczywiście można będzie gdzieś pójść poskakać indywidualnie, ale zorganizowanie jakiejś puli wierzchowców na zawody nie będzie takie łatwe. Inicjatywa Czechów jest fajna, ale czy do zrealizowania, trudno powiedzieć. Przecież pięciobój nie jest dyscypliną z ogromnymi funduszami. Raczej zawsze się borykamy z zamknięciem budżetu. Ale może kiedyś Czechom uda się zorganizować porządne zawody w pięcioboju z rywalizacją na parkurze. Natomiast Węgrzy robią zawody dla masterów w starej formule, a i w Drzonkowie przed pięciu laty były plany zorganizowania mistrzowskiej imprezy, wszystko jednak przekreśliła pandemia.
Na razie jako master wróciłeś do swojego pierwszego sportu – pływania i bijesz rekord za rekordem. Ile zamierzasz ich jeszcze pobić?
Nie wiem, ile się da. Na razie mam cztery, ale mam nadzieję, że sam te swoje rekordy poprawię. Nie wiem, czy na innych dystansach uda mi się je pobić, czy też spróbuję w innych stylach niż dowolny i zmienny. Chcę poprawić rekordy, które pobiłem w tym roku, aby zdobywać kolejne medale mistrzostw Polski masters. Przygotowuję się też do mistrzostw Europy w tej kategorii, które w grudniu odbędą się w Lublinie.
St. sierż. Marcin Horbacz od 2012 roku służy w 10 Brygadzie Kawalerii Pancernej, wchodzącej w skład Czarnej Dywizji. Multimedalista mistrzostw Wojska Polskiego w pływaniu, strzelaniu z karabinka i pistoletu wojskowego oraz półmaratonie. W latach 1988–2012 uprawiał pięciobój nowoczesny – był dziewięciokrotnym medalistą mistrzostw Polski seniorów, w tym sześciokrotnym złotym. Startował na igrzyskach olimpijskich w Atenach (2004) i Pekinie (2008). Drużynowy wicemistrz świata (2000) i dwukrotny brązowy medalista, czterokrotny brązowy medalista mistrzostw Europy, w tym indywidualny z 2007 roku. Na igrzyska olimpijskie w Paryżu pojechał jako trener kadry narodowej seniorów.
autor zdjęć: Jacek Szustakowski

komentarze