Czytając o jakiejś jednostce wojskowej, zazwyczaj otrzymujemy informacje o jej sformowaniu, dowódcach, tradycjach i oczywiście o szlaku bojowym. W przypadku JW GROM jest trochę inaczej. Bo GROM to przede wszystkim ludzie. Nie sprzęt, nie mury, lecz pasja osób, które po latach życia za żelazną kurtyną chciały wprowadzić do Wojska Polskiego nową jakość.
Od pierwszych tygodni II wojny światowej Polska musiała stawić czoła dwóm okupantom: hitlerowskim Niemcom i Sowietom. Ale nie poddaliśmy się, nie kolaborowaliśmy z wrogiem. Walczyliśmy na dwóch frontach, a z czasem polscy żołnierze pojawili się na wszystkich frontach światowej zawieruchy. Bili się o wolne niebo nad Anglią, walczyli o wyzwolenie Francji, Belgii i Holandii. Byli wszędzie tam, gdzie za wolność trzeba było zapłacić krwią. Wojna ta zakończyła się na Zachodzie w 1945 roku. My w Polsce nie mieliśmy wówczas czego świętować, bo nasi sojusznicy podpisali układ oddający Polskę w strefę wpływów ZSRR. I choć nie byliśmy nigdy komunistami, przez wiele lat musieliśmy udawać, że życie za żelazną kurtyną toczy się normalnie. W 1989 roku dzięki Solidarności pod przywództwem Lecha Wałęsy odzyskaliśmy niepodległość. Wywalczyliśmy ją sami! Radości z odzyskanej suwerenności towarzyszyła jednak smutna refleksja – nie było wśród nas tych, którzy po wojnie nie mogli wrócić do ojczyzny. To były setki tysięcy Polaków, bez których w dużej mierze nie był możliwy normalny rozwój gospodarczy i intelektualny kraju.
Tak wykuwał się GROM
Chęć nadrobienia zaległości, dążenie do wydostania Polski zza żelaznej kurtyny i nadania nowoczesnego oblicza WP były podstawą powołania do życia GROM-u.
Jednostka Wojskowa GROM nie powstałaby zapewne nigdy, a na pewno nie w zakładanej formie, gdyby nie działania polskiego wywiadu w 1990 roku podczas ściśle tajnej operacji kryjącej się pod kryptonimem „Samum” (ang. „Operation Simoom”). Otóż w 1990 roku CIA bezskutecznie szukała wśród zachodnich sojuszników pomocy w ewakuacji sześciu amerykańskich funkcjonariuszy CIA, DIA i NSA, którzy przebywali w Iraku tuż przed wybuchem wojny w rejonie Zatoki Perskiej. Wszystkie poproszone o wsparcie kraje odmówiły. Na udział we wręcz samobójczej misji nie zgodzili się ani Francuzi, ani Anglicy. Zgodzili się natomiast Polacy.
Dowódcą operacji został płk Gromosław Czempiński, który powołał do przeprowadzenia tej operacji specjalną komórkę składającą się z najbardziej zaufanych osób. Zadanie zostało podzielone na kilka etapów: nawiązanie kontaktu z agentami USA, przekazanie im polskich paszportów, udzielenie schronienia na terenie polskiej inwestycji budowlanej w Iraku po czym wywiezienie ich do Turcji.
Przypomnę, że w tamtym czasie w Iraku pracowało wiele polskich firm. Nasz wywiad wpadł na genialny pomysł, by Amerykanów wywieźć legalnie przez granicę, przebierając ich za polskich budowlańców. Zadanie było karkołomne, gdyż do kontrolowania polskich autobusów wysyłano Irakijczyka, który studiował w Polsce i dość dobrze znał język polski. Pracownicy amerykańskiego wywiadu oczywiście nie mówili po polsku. Jednak i na to znaleziono sposób. Amerykanom kazano wypić sporą ilość wódki, a wcześniej nauczono ich kilku przekleństw, które – według stereotypów – powtarzają wstawieni Polacy. Iracki funkcjonariusz po sprzeczce z pijanymi robotnikami odpuścił kontrolę i wszyscy bezpiecznie przekroczyli granicę iracko-turecką. Przy okazji tej operacji polski wywiad zdobył tajne mapy Bagdadu z zaznaczonymi instalacjami wojskowymi. Było to niezwykle przydatne podczas operacji „Pustynna burza”. Amerykanie z wdzięczności za uratowanie ich agentów umorzyli cześć polskiego długu, przy tym dali coś więcej…
Polacy jadą z misją do USA
Pomysłodawcą i twórcą Jednostki Wojskowej GROM został w 1991 roku płk Sławomir Petelicki. Pułkownik, ale nie Wojska Polskiego, lecz funkcjonariusz Departamentu I Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, czyli wywiadu cywilnego PRL. Dyplomata w Wietnamie Północnym i Chinach, pracował w Konsulacie Generalnym w Nowym Jorku, pełnił funkcję I sekretarza Ambasady RP w Szwecji. Aż ciśnie się na usta pytanie, dlaczego za powołaniem do życia jednostki wojskowej stał ktoś z wywiadu, ze służb, a nie z wojska.
Pomysł Petelickiego, by utworzyć w Polsce jednostkę specjalną o podobnej strukturze i nowatorskim działaniu, jak funkcjonujące na Zachodzie jednostki, padł na podatny grunt zarówno w Polsce, jak i w USA. Stany Zjednoczone chciały odwdzięczyć się za operację „Samum”. Do nowych sojuszników (których poprzedni system traktował przecież jako przeciwników) gen. Czempiński i płk Petelicki polecieli, dzierżąc w rękach listy uwierzytelniające. Jednak to nie one otworzyły im drzwi, lecz ich profesjonalna postawa z dawnych lat oraz to, co niedawno wydarzyło się w Iraku. Te wydarzenia były kluczowe dla rozwoju wypadków. Z tych względów byli też podejmowani jako cisi bohaterowie. Ale po oficjalnym spotkaniu z przedstawicielami amerykańskich służb Polacy raczej nie spodziewali się, że ich misja zakończy się sukcesem. Amerykanie, jak to Amerykanie, poklepali Polaków po ramieniu, głośno pochwalili „good job” ... i tyle. Jednak następnego dnia gości z Polski obudziło w hotelu stanowcze pukanie do drzwi… W progu stało kilku dżentelmenów. Weszli, nie czekając na zaproszenie. Zasłonili okna, a przy drzwiach postawili ochronę. Polacy usłyszeli: „Poza bronią, poza nowym uzbrojeniem, łącznością i logistyką dostaniecie od nas coś o wiele bardziej wartościowego. Dostaniecie od nas know how. Tylko obiecajcie, że tego nie spieprzycie”. Nie spieprzyli, powstał GROM.
Zmiana uzbrojenia i mentalności
Po 40 latach funkcjonowania za żelazną kurtyną każdy powołany do jednostki żołnierz potrzebował nowatorskiego szkolenia i nowoczesnego uzbrojenia. Ale było coś cenniejszego, czego potrzebował wówczas mundurowy. Tym czymś była mentalna zmiana. Pułkownik Petelicki doskonale o tym wiedział. Znał realia życia w PRL-u, stania w kolejkach po wszystko, łącznie z papierem toaletowym. Ale wiedział też, jak to jest przebierać w dżinsach na 5 Avenue w Nowym Yorku. Dzięki temu miał świadomość różnic w mentalności tych, którzy mieszkali na Zachodzie, oraz tych, którzy żyli w Polsce Ludowej. Zdawał sobie sprawę, że każdy, kto chciał przeskoczyć „PRL-owski mur”, musiał też pokonać bariery mentalne, jakie stawiało życie przed mieszkańcami zza żelaznej kurtyny. Gdyby w tamtym czasie rozkaz utworzenia jednostki specjalnej dostał któryś z pułkowników, tym bardziej generał, zapewne zrobiłby to „po naszemu”, z „monowskim sznytem”, czyli tak jak to – niestety – w wojsku funkcjonowało przez powojenne lata. Pojechałby z glejtem od ministra do jednej z jednostek wojskowych, przebrałby tamtejszych żołnierzy w nowe mundury, na głowę wcisnął nowe berety, do rąk włożył nowe zachodnie karabiny, ustawił wszystkich w szeregu na baczność i odczytał rozkaz o nowo powołanej jednostce komandosów. Zebrane na placu apelowym wojsko krzyknęłoby chórem „ku chwale ojczyzny panie generale” i mielibyśmy nową starą jakość. Tymczasem oficer wywiadu, znając naszą narodową mentalność, nasze przywary, kompleksy i słabości, wiedział, że poza zmianą mundurów i uzbrojenia potrzebna jest zmiana myślenia młodych ludzi. I to na tym fundamencie rozpoczął budowanie Jednostki Wojskowej GROM.
Pierwszym dowódcą GROM-u był niesamowity człowiek – generał Petelicki, który swoje dowodzenie opierał na autorytecie w myśl zasady: „za mną, a nie naprzód”. Ukończył trzyletni kurs antyterrorystyczny dla dowódców jednostek specjalnych prowadzony przez CIA Special Operations Group. Był skoczkiem spadochronowym. Miał za sobą kurs strzelca wyborowego i płetwonurka, miał 5 dan w karate fudokan. Nie tylko miał umiejętności i nowatorską wizję, ale co istotne, nie był pionkiem z politycznego nadania. Za takim dowódcą można pójść w ogień. Ale Petelicki, co oczywiste, nie stworzył GROM-u sam. Otoczył się wybitnymi ludźmi, którzy mu w tym dziele pomogli. Środowisko, z którego przyszedł do jednostki, wywodziło się z siłowych resortów PRL-u, ale skąd, jeśli nie z tego środowiska, mieli się wziąć założyciele i pomysłodawcy GROM-u? My w Polsce nigdy nie byliśmy komunistami. To powojenny podział świata postawił nas nie w tym miejscu, za które walczyły miliony Polaków. Amerykanom nie przeszkadzało, skąd wywodzili się pomysłodawcy GROM-u, obdarzyli ich zaufaniem.
Dodajmy, że tworzenie JW GROM rozpoczęto przy wsparciu Stanów Zjednoczonych, a także Wielkiej Brytanii oraz Niemiec.
W początkowej fazie tworzenia była to jednostka typu policyjnego jako pododdział ochronny i kontrterrorystyczny. Obecnie po wielu latach służby i ogromnym doświadczeniu bojowym GROM to jednostka przygotowana do prowadzenia operacji specjalnych, w tym: działań ratunkowych, akcji bezpośrednich, działań antyterrorystycznych, zwłaszcza na terytoriach wrogich państw oraz innych objętych wojną, kryzysem itd. GROM jest polskim odpowiednikiem takich jednostek specjalnych, jak „Delta” SEALs DEVGRU, brytyjski SAS czy izraelski Sajjeret Matkal. Żołnierzami GROM-u są operatorzy. Każdy z nich ma co najmniej dwie specjalności, np.: operatora radiostacji, strzelca wyborowego, sapera, chemika, ratownika medycznego, brydzera, kierowcy i inne. Obecnie jednostka dysponuje bardzo nowoczesnym i specjalistycznym sprzętem. Podczas walki wykorzystuje psy służbowe rasy owczarek belgijski. Ma własne pojazdy wojskowe, a nawet dwa śmigłowce Black Hawk.
Umiejętności operatorów GROM-u zostały sprawdzone już wielokrotnie. Oficjalnie można przeczytać o następujących operacjach:
– 1994 – Uphold Democracy w Republice Haiti wraz z jednostkami specjalnymi USA;
– 1996, 1999, 2001 – Bałkany, m.in. zatrzymanie podczas operacji „Little Flower” zbrodniarza wojennego Slavko Dokmanovicia, zwanego „rzeźnikiem z Vukovaru”,
– 2002–2004 – działania w Islamskim Państwie Afganistanu, Bahrajnie, Republice Kirgiskiej, Kuwejcie, na Oceanie Indyjskim;
– 2002–2003 – operacje na wodach Zatoki Perskiej, tzn. abordaże na statki, nadzór nad realizacją embarga ONZ na handel ropą naftową z Irakiem;
– 2003–2004 – operacja „Iraqi Freedom”, zdobycie abordażem terminalu naftowego KAAOT w porcie Umm Kasr (Basra), zdobycie zapory wodnej Mukarayin, operacje specjalne, poszukiwanie oraz neutralizacja współpracowników Husajna, członków terrorystycznej Al-Kaidy (z amerykańskiej talii kart);
– 2002–2004, 2007–2013 – Afganistan, operacje na terenie kraju, uwolnienie 20 zakładników, ochrona polskich żołnierzy w Bagram, ochrona VIP-ów;
– 2021 – Afganistan, ewakuacja ponad tysiąca osób, w tym VIP-ów, obywateli państw sojuszniczych oraz współpracujących z sojusznikami i organizacjami międzynarodowymi obywateli Afganistanu; m.in. współpracowników Litwy, Łotwy, Holandii, Międzynarodowego Funduszu Walutowego, Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Jednostka Wojskowa GROM chlubnie nosi nazwę Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, żołnierzy, którzy ochotniczo podczas II wojny światowej zgłosili się do służby specjalnej w konspiracyjnej Armii Krajowej, a po przeszkoleniu w Wielkiej Brytanii byli zrzucani na spadochronach na teren okupowanej Polski. Tacy patroni, takie tradycje zobowiązują. Zawołanie żołnierzy GROM-u brzmi: „Tobie, Ojczyzno”. My w 35. rocznicę utworzenia Jednostki Wojskowej GROM nadal w to zawołanie wierzymy.
autor zdjęć: GROM

komentarze