moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

„Szybująca śmierć” to rosyjska Wunderwaffe. W ostatnich tygodniach mniej „cudowna”

Półtonówka trafiła w dom, gdzie było sześciu naszych chłopców – opowiadał mi zeszłej wiosny ratownik medyczny pracujący na donieckim odcinku frontu. – Nie było komu pomagać… – Ze słów mężczyzny wynikało, że budynek został zniszczony, a koledzy zginęli pod gruzami. W takich okolicznościach poległo już tysiące żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy (ZSU), nadal życie oddają kolejni. Ale od kilku tygodni jest tych ofiar mniej, bo ukraińscy inżynierowie znaleźli sposób na śmiercionośne bomby szybujące KAB. To narzędzie WRE (walki radiowo-elektronicznej) o nazwie „Lima”.

Nim napiszę o „Limie”, cofnijmy się do wcześniejszej fazy konfliktu. Gdy przybrał on postać pełnoskalowej wojny, na jaw wyszła taktyczna impotencja rosyjskiego lotnictwa. Przez pierwszych kilkanaście miesięcy było ono wielkim nieobecnym na polu bitwy. Nasycenie środkami obrony przeciwlotniczej – głównie przenośnymi wyrzutniami rakietowymi krótkiego zasięgu – uczyniło strefę (przy)frontową niezwykle niebezpieczną dla samolotów. A niedostatek dalekonośnej i precyzyjnej amunicji uwypuklił problem. W rezultacie rosyjskie wojska lądowe musiały radzić sobie bez znaczącego wsparcia sił powietrznych.

Aż Rosjanie wpadli na pomysł kreatywnego zastosowania starych bomb lotniczych. Obarczoną wielkim ryzykiem konieczność zrzucania ładunków nad celem – w zasięgu rażenia systemów OPL – wyeliminowali poprzez doposażenie bomb w skrzydła i prosty system nawigacji. Tak powstały bomby szybujące KAB, zrzucane z samolotów daleko za linią frontu. Mają one zasięg do 70 km (jeśli zwolni się je z wysokości 12 tys. m) i poruszają się lotem ślizgowym, kierując na zaprogramowane wcześniej współrzędne.

 

REKLAMA

Ryzyko poważniejszych przełamań

Pierwsze doniesienia o używaniu przez Rosjan KAB-ów pojawiły się latem 2023 roku. Kilkanaście tygodni później rosyjskie lotnictwo rozhulało się na dobre, co w pobliżu Awdijiwki – o którą wówczas toczyły się ciężkie walki – przybrało postać bezkarności, zupełnie nowej dla tego konfliktu jakości. Rosjanie zrzucali po trzy tysiące KAB-ów miesięcznie, o wagomiarze od pół do półtorej tony. Każda z takich bomb mogła zabić nawet kilkudziesięciu żołnierzy. I często zabijała, dokonując małych, ale licznych wyłomów w ukraińskich liniach obronnych. Ponieważ tworzyło to ryzyko poważniejszego przełamania, dowództwo ZSU zdecydowało się na drastyczny krok – na front wysłano zachodnie wyrzutnie przeciwlotnicze, dotąd używane głównie do ochrony Kijowa.

Odwrót ZSU z Awdijiwki w lutym 2024 roku osłaniany był przez któryś z najefektywniejszych/najlepszych systemów OPL, będących w dyspozycji armii ukraińskiej. Najprawdopodobniej przez Patrioty bądź SAMP/T-y, zdolne razić cele na odległość powyżej 100 km. W rezultacie zestrzelono cztery rosyjskie samoloty Su-34/35, a później (jeszcze w lutym), już bez związku z bojami o Awdijiwkę, kolejne dwie maszyny. Wszystkie będące nosicielami bomb szybujących.

Zniszczenia po rosyjskim ataku lotniczym z użyciem bomby kierowanej na Zaporoże, Ukraina 21 marca 2025 r. 

„Kabowanie” (jak Rosjanie nazywają naloty z użyciem KAB-ów) na jakiś czas wytraciło dynamikę. Niestety, utrata jednego z systemów oraz fakt, że osłabiono możliwości stołecznej OPL, zmusiły Ukraińców do wycofania wyrzutni ze strefy przyfrontowej. Znów dała o sobie znać sprzętowa „krótka kołderka”, największa zmora ukraińskiej armii. KAB-y na powrót zaczęły masowo demolować ukraińskie linie obronne.

Cierń w oku Rosjan

Innym sposobem na powstrzymanie tej dewastacji było użycie lotnictwa. Z uwagi na dysproporcje w jakości sprzętu ta opcja stała się dostępna dopiero, gdy Ukraińcy otrzymali samoloty F-16. Pierwsze realne skutki odnotowano z początkiem tego roku. O ile jeszcze w listopadzie i grudniu 2024 roku Rosjanie zrzucali nawet do 130–140 KAB-ów dziennie, o tyle na przełomie stycznia i lutego tego roku na ukraińskie pozycje przylatywało dziesięć razy mniej bomb szybujących. Pomijając inne czynniki, o których jeszcze wspomnę, była to zasługa „szesnastek” i coraz liczniejszej ich obecności nad rejonami walk. KAB szybuje na odległość 50–70 km, a to oznacza, że zrzucający bombę samolot musi wejść w pole rażenia rakiet F-16, jeśli ten również znajduje się w strefie przyfrontowej. Z nielicznych dostępnych zdjęć ukraińskich „efów” wynika, że latają one głównie w misjach wsparcia wojsk lądowych, ale noszą też uzbrojenie „powietrze-powietrze”. Mówiąc wprost, Rosjanie się ich przestraszyli (co potwierdzają relacje z „tamtej” strony) i ograniczyli liczbę misji bombowych.

Nic jednak nie trwa wiecznie. F-16 – zwłaszcza operujące w strefie przyfrontowej – są cierniem w oku Rosjan. Polowanie na „szesnastki” to dla armii rosyjskiej jedno z priorytetowych zadań, 12 kwietnia zwieńczone sukcesem. W okolicach Sum – na północ od których toczą się walki – doszło do zestrzelenia ukraińskiej maszyny. Zginął 26-letni kapitan Pawło Iwanow (pośmiertnie awansowany do stopnia majora). Z nieoficjalnych informacji wynika, że na kilka dni wszystkie ukraińskie „efy” uziemiono, nie wiadomo, w jakiej liczbie i w jakim zakresie wróciły do realizacji zadań. Tak czy inaczej, i tu daje o sobie znać szczupłość ukraińskich zasobów, Siły Powietrzne Ukrainy dysponują około dwudziestoma F-16, każda pojedyncza strata to poważne osłabienie potencjału.

Im dalej, tym mniej efektywnie

Ów niedostatek ujawnia się również przy trzecim sposobie zwalczania KAB-ów. Zagrożenie można eliminować „u podstaw”, atakując lotniska i magazyny, gdzie stacjonują nosiciele bomb i składowane są zapasy amunicji.

Takie uderzenia da się wykonywać z użyciem dronów dalekiego zasięgu – i w tym zakresie Ukraińcy mają spore możliwości. Gorzej jest – a właściwie było – z precyzyjnymi pociskami rakietowymi, rażącymi cele na odległość kilkuset kilometrów – wystrzeliwanymi z platformy naziemnej ATACMS-ami i lotniczymi pociskami manewrującymi Storm Shadow/SCALP. Ukraińcy mieli ich za mało (lub w ogóle nie mieli), gdy istniała możliwość zadania Rosjanom poważnych strat. Teraz, gdy rosyjskie lotnictwo przebazowało się na lotniska oddalone od frontu o 400 km, wspomniane rakiety mu nie zagrożą.

Sytuację mogłyby zmienić niemieckie Taurusy – pociski latające na dystansie do 500 km – ale tych w Ukrainie nie ma. Być może będą – takie nadzieje dają deklaracje Friedricha Merza, nowego kanclerza RFN. Składał je przed objęciem urzędu, zobaczymy, czy słowa dotrzyma. Taurusy zatem to w najlepszym razie pieśń przyszłości, zresztą Rosjanie najpewniej uciekną dalej, gdy tylko Berlin wyda zgodę na ich transfer. Oczywiście to też byłaby korzyść – im bardziej rosyjskie samoloty oddalą się od Ukrainy, tym mniejsze będą ich możliwości operacyjne. Dolot nad strefę działań skraca bowiem efektywny czas misji, zmusza do zabrania większej ilości paliwa kosztem bomb.

Ulga? Oby jak najdłużej

I tak dochodzimy do czwartego sposobu zwalczania KAB-ów – zakłócania ich systemów nawigacyjnych i celowniczych, tak by przestały poprawnie funkcjonować i bomby schodziły z kursu. Do tego celu służy wspomniana na wstępie „Lima”. Mniejsza o skomplikowane szczegóły techniczne – dość stwierdzić, że urządzenie na kilka sposobów tłumi i fałszuje sygnały docierające do modułu sterującego bombą. W rezultacie przestaje działać nawigacja satelitarna (oparta na systemie GPS/GLONASS) i KAB „skazany” jest na używanie inercyjnego systemu nawigacyjnego (INS). Ten co prawda pozwala kontynuować lot w kierunku celu, ale jest podatny na narastające z czasem błędy. Im dłuższy lot bez korekty satelitarnej, tym większe odchylenie, dochodzące do 100 m w przypadku zakłócania przez 100 sekund.

Wady? Gdyby zagłuszarki miały większy zasięg, mogłyby "ogłupiać" moduł sterujący dłużej. KAB-y lecą z prędkością 200 m/s. Przy zasięgu "Limy", który według różnych źródeł wynosi 30-40 km, daje to mniej więcej trzy minuty efektywnego oddziaływania. Jeśli bomba o wagomiarze 250-500 kg zboczy z kursu o 180 m, nie trafi i z dużym prawdopodobieństwem nie zabije tych, których miała zabić. Ale przy bombach półtora- i trzytonowych wymóg precyzji nie jest tak istotny – połowa ich masy to trotyl, którego eksplozja wywołuje falę uderzeniową o zasięgu setek metrów. Więc nawet „przestrzelony” trzytonowy KAB nadal jest niebezpieczny. Szczęśliwie rosyjskie możliwości przenoszenia najcięższych bomb są ograniczone (liczbą i parametrami technicznymi dostępnych samolotów). Na ukraińskie pozycje lecą przede wszystkim ładunki 250–500-kilogramowe. Warto jednak wiedzieć, że i one, „ogłupione”, mogą zrobić krzywdę, eksplodując w przypadkowych miejscach. Żaden system obronny nie jest doskonały, co nie zmienia faktu, że Rosjanie mają teraz z KAB-ami pod górkę. A ukraińscy żołnierze na linii frontu odczuwają ulgę. Oby jak najdłużej…

Marcin Ogdowski , dziennikarz „Polski Zbrojnej”, korespondent wojenny, autor bloga bezkamuflazu.pl

autor zdjęć: AA/ABACA/Abaca/East News

dodaj komentarz

komentarze


Planowano zamach na Zełenskiego
 
„Niegościnni” marynarze na obiektach sportowych w Ustce
Lotnicy uratowali Wielką Brytanię
Prezydent Trump spotkał się z szefem NATO
PGZ buduje suwerenność amunicyjną
BWP-1 – historia na dekady
Tłumy na zawodach w Krakowie
Rywalizacja snajperów
USA przyłączyły się do ataku Izraela na Iran
12 tys. żołnierzy gotowych do działania
Przygotowania do Święta Wojska Polskiego
Żołnierze PKW Irak są bezpieczni
Cel: zbudować odporność państwa
Broń przeciwko wrogim satelitom
Tak walczyły pancerne kolosy
Żołnierz ranny na granicy
Rusza rekrutacja na szkolenia dla szeregowych zawodowych
Moc Czarnych Panter
GROM w obiektywie. Zobaczcie sami!
Sejm zakończył prace nad nowelizacją ustawy o obronie ojczyzny. Teraz czas na Senat
Posłowie za wypowiedzeniem konwencji ottawskiej
Ostatnia niedziela…
Umacnianie ściany wschodniej
PT-91, czyli trzy dekady twardej służby
ORP „Necko” idzie do natowskiego zespołu
Pół tysiąca terytorialsów strzeże zachodniej granicy
Demony wojny nie patrzą na płeć
Radomski Air Show coraz bliżej
Nabór do „Wakacji z wojskiem” 2025 trwa
K9 – nieoceniony sojusznik
Czarne Pantery, ognia!
Blue Force vs Red Force w Orzyszu
Wyższe stawki dla niezawodowych
Na rosyjskim pasku
Kolarskie święto w stolicy
Nie żyje żołnierz PKW Irak
Terytorialsi zawitają do Płocka
W tydzień poznali smak żołnierskiego fachu
Czarna Pantera celuje
Pucharowe zmagania Polaków
Pieta Michniowska
Nowe Abramsy już w Wesołej
MSWiA: Zachodnia granica jest bezpieczna
Kajakami po medale
Armia pomoże służbom na zachodniej granicy
More Than an Exercise
Pierwszy polski lot Apache’a
Niebezpieczne incydenty na polsko-białoruskiej granicy
Więcej niż ćwiczenia
Generał „Grot” – pierwszy dowódca AK
Podejrzane manewry na Bałtyku
Dzieci wojny
K9 i FlyEye na poligonie w Ustce
Korzystne zmiany w dodatkach dla sił powietrznych
Jak Orlęta stają się Orłami?
Nawrocki przedstawia kierownictwo BBN-u
Ewakuacja Polaków z Izraela
Witamy na Ziemi
Dekapitacyjne uderzenie w Iran
Warsztaty dają siłę
Rosyjska maszyna Su-24 przechwycona przez polskie F-16
Pancerny drapieżnik, czyli Leopard 2A5
Wołyń – pamiętamy
Rekompensaty na ostatniej prostej
Polacy i Holendrzy razem dla obronności
W drodze do amunicyjnego bezpieczeństwa
Sukcesy żołnierzy na międzynarodowych arenach
Święto sportów walki w Warendorfie

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO