Incydent z udziałem rosyjskiego niszczyciela i kutra z Norwegii, pierwszy rosyjsko-chiński patrol na Oceanie Arktycznym, Kanada zapowiadająca budowę sojuszu obronnego z państwami skandynawskimi – ostatnie tygodnie podniosły napięcie, które od dłuższego czasu panuje na Dalekiej Północy. Moskwa i Pekin coraz wyraźniej artykułują swoje ambicje, a Zachód ani myśli ustępować im pola. Bo stawka tego wyścigu jest naprawdę wysoka.
Doniesienia medialne brzmiały groźnie. „Usłyszałem przez radio: »Tutaj rosyjski okręt wojenny. Musicie natychmiast opuścić ten obszar«. Odpowiedziałem: »Nic z tego« i wtedy padł strzał. Doszło do potężnego wybuchu, który zatrząsł całą naszą jednostką” – relacjonował w rozmowie z dziennikarzami kapitan norweskiego kutra, który stanął oko w oko z niszczycielem „Admirał Lewczenko”. Do dramatycznych wydarzeń doszło we wrześniu na Morzu Barentsa, a rybacki kuter znajdował się wtedy na wodach norweskich. Sami Rosjanie w tej sprawie nabrali wody w usta. Z kolei norweska marynarka utrzymuje, że co prawda strzał ostrzegawczy jednak nie padł, ale i tak rosyjski niszczyciel samym tylko manewrowaniem solidnie postraszył załogę kutra. Oczywiście można przyjąć, że Rosjanie chcieli odstraszyć cywilów z akwenu, na którym prowadzone były ćwiczenia. Pozostaje jednak pytanie, dlaczego okręty Floty Północnej postanowiły zapuścić się akurat do norweskiej strefy ekonomicznej, czyli szerokiego na 200 mil morskich pasa, który przylega do wybrzeży Norwegii. Tutaj nie ma przypadku.
Rosyjska marynarka wojenna podczas ćwiczeń strategicznych na Morzu Barentsa, okręt Admirał Lewczenko, 11.09.2024r.
Rosja od lat usiłuje się wzmacniać wpływy w Arktyce i nierzadko czyni to w bardzo zdecydowany, by nie rzec, agresywny sposób. Odbudowuje obiekty wojskowe wygaszone w czasach zimnej wojny, wysyła na morze okręty, a w powietrze bombowce strategiczne. Działania te wzmogły się jeszcze po wybuchu pełnoskalowej wojny w Ukrainie. Kreml czuje się pewnie, bo ma potężnego partnera. Na początku października media informowały o pierwszym w historii chińsko-rosyjskim patrolu w tym regionie świata. Zespół okrętów został zauważony w Cieśninie Beringa, która oddziela Rosję od USA, a następnie wszedł na Morzu Beringa.
NATO bacznie się tym ruchom przygląda i nie chce pozostać bierne. Amerykanie już kilkanaście lat temu obsadzili żołnierzami opustoszałą bazę w Keflaviku na Islandii, a sama wyspa została objęta natowską misją lotniczą Air Policing. Z kolei Kanada zapowiedziała właśnie, że wspólnie z państwami skandynawskimi zamierza zbudować arktyczny sojusz obronny. Na razie wiadomo o nim niewiele. W myśl deklaracji, państwa zamierzają zacieśnić na Dalekiej Północy współpracę wojskową i wywiadowczą. Ale na tym nie koniec. We wrześniu ministrowie obrony Szwecji i Finlandii ogłosili, że niebawem w drugim z tych państw powstanie batalionowa grupa bojowa NATO (eFP). Na północy Europy zostaną rozlokowane wielonarodowe siły, nad którymi dowództwo obejmą szwedzcy oficerowie. Podobne grupy funkcjonują już między innymi w Polsce i państwach bałtyckich.
Dlaczego Arktyka jest dla świata tak ważna? Z kilku powodów. Po pierwsze, chodzi o jej strategiczne położenie. Z baz na Dalekiej Północy rosyjskie okręty stosunkowo szybko mogą przedostać się w pobliże USA i Kanady. Dla Chin z kolei Arktyka to drzwi do Europy. Przez nią ma prowadzić najkrótszy szlak morski z Dalekiego Wschodu na Stary Kontynent.
Ale jest jeszcze coś. Topniejąca w szybkim tempie pokrywa lodowa sprawia, że łatwiejszy staje się dostęp do potężnych złóż surowców, które zalegają w tym regionie świata. A że prawny status Arktyki jest nie do końca jasny, zarówno mocarstwa, jak i regionalni gracze, starają się wyrwać dla siebie jak najwięcej. Sytuacja jest bardzo dynamiczna. O Arktyce pisaliśmy w ostatnim numerze miesięcznika „Polska Zbrojna”. Ledwie tylko wydanie trafiło do drukarni, a w mediach pojawiły się doniesienia o kolejnych incydentach i długofalowych planach państw zainteresowanych tym regionem. Jedno się wszakże nie zmienia, otóż trudno przypuszczać, by utrzymujące się w Arktyce napięcie przerodziło się w otwarty konflikt. Rosja nawet pomimo imperialnej polityki, którą prowadzi, jest zbyt słaba, by rzucić wyzwanie Zachodowi. Do tego, przynajmniej na razie, bez reszty pochłania ją wojna w Ukrainie. Z kolei fundamentem chińskiej polityki jest ekspansja gospodarcza, nie militarna. Do tego prowadzenie działań zbrojnych na drugim krańcu świata byłoby przedsięwzięciem niezwykle karkołomnym. Wojny z Rosją nie chce też Zachód – z wielu względów mogłaby się ona okazać zbyt kosztowna.
Pole do działania pozostaje jednak bardzo szerokie. Rozciąga się ono od zabiegów dyplomatycznych, poprzez militarne demonstracje, aż po walkę hybrydową. Tutaj gotowi na wiele wydają się być zwłaszcza Rosjanie, czego dowodzi choćby przywołany na początku incydent z norweskim kutrem. Tylko że podobne działania to zawsze stąpanie po kruchym lodzie.
autor zdjęć: Biuro Prasowe Ministerstwa Obrony Rosji/ East News
komentarze