Hitler i Stalin chcieli wojny. Każdy z nich wyobrażał ją sobie inaczej, każdemu też przyświecały inne cele. Łączyło ich jedno: za cenę realizacji swoich planów byli gotowi połączyć się nawet z diabłem. Dlatego 23 sierpnia 1939 roku zawarli taktyczny sojusz, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej wydawał się trudny do wyobrażenia.
23 sierpnia 1939 roku w Moskwie. Od lewej stoją: szef działu prawnego niemieckiego MSZ Friedrich Gauss, niemiecki minister spraw zagranicznych Joachim von Ribbentrop, Józef Stalin oraz ludowy komisarz (minister) spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesław Mołotow. Fot. Wikipedia
Oficjele zgromadzeni na lotnisku w Moskwie trwali w niecierpliwym oczekiwaniu. Na masztach obok czerwonych sowieckich sztandarów powiewały flagi III Rzeszy. Uważni obserwatorzy dostrzegli zapewne, że swastyki zostały wyszyte z błędem. Ich ramiona pochylały się w odwrotną stronę. Wiadomo, że wcześniej tych właśnie flag używano w sowieckich filmach antynazistowskich. Być może więc błąd był celowym zabiegiem, który miał ośmieszyć śmiertelnego, jak się do niedawna wydawało, wroga. A może po prostu doszło do pomyłki rekwizytora, o co przecież we wszechobecnym sowieckim bałaganie nie było wcale trudno. Dość, że w Moskwie innych flag nie udało się znaleźć, a na przygotowanie nowych najzwyczajniej zabrakło czasu. Obydwu stronom bardzo się przecież spieszyło...
Samolot z Joachimem von Ribbentropem na pokładzie wylądował około 13.00. Niemieckiemu ministrowi spraw zagranicznych towarzyszyła ponad 30-osobowa delegacja. Krótkie powitanie i kolumna samochodów ruszyła na Kreml. Tam o 15.00 Ribbentrop miał zostać przyjęty przez swojego sowieckiego odpowiednika Wiaczesława Mołotowa. Niespodziewanie jednak czekał na niego sam Józef Stalin. „Nieźle się wzajemnie nawyzywaliśmy, prawda?” – rzucił z szerokim uśmiechem. Niebawem wszystko miało się zmienić.
Dyktatorzy planują
Wydarzenia, które 23 sierpnia 1939 roku rozegrały się w Moskwie, dla wielu były zapewne szokiem. Owszem, jeszcze w początkach lat dwudziestych Niemcy i ZSRS wzajemnie się wspierały. W 1922 roku we włoskim Rapallo zawarły układ, który pozwolił im wyjść z międzynarodowej izolacji, a podpisane przy okazji tajne porozumienie otworzyło drogę do rozbudowy obydwu armii. Z czasem jednak dobre stosunki wyraźnie się ochłodziły. Historyk Andrzej Leszek Szcześniak tłumaczył: „ […] powodem była niewątpliwie dwulicowa polityka Stalina. Oficjalnie zabiegał on o rozwój współpracy z Republiką Weimarską, a potajemnie ją zwalczał. Komunistyczna Partia Niemiec, będąca niemiecką sekcją Kominternu, atakowała zawzięcie socjaldemokratów i dążyła do obalenia ustroju republikańskiego”. Jeszcze gorzej było po dojściu do władzy nazistów. Hitler wielokrotnie perorował, że podczas wielkiej wojny to właśnie „czerwoni” zadali Niemcom cios w plecy, zawzięcie tropił komunistyczne spiski, roił też o zdobywaniu przestrzeni życiowej na wschodzie. Sowieci nie pozostawali mu dłużni. Kiedy wiosną 1936 roku w Hiszpanii wybuchła wojna domowa, III Rzesza i ZSRS stanęły po dwóch stronach barykady. Pierwsza wysyłała sprzęt i żołnierzy nacjonalistom gen. Franco, drugi zaś republikanom. Wreszcie tego samego roku Niemcy zawarli z Japonią pakt antykominternowski, do którego niebawem przystąpiły Włoch. Państwa postawiły sobie za cel wspólną walkę z komunistyczną międzynarodówką. Mało kto spodziewał się, że już kilka lat później Hitler i Stalin zawrą sojusz. Tymczasem w obliczu nadciągającej wojny dyktatorzy potrzebowali go niczym powietrza.
Film: IPN Lublin
Hitler chciał nowych terytoriów. Długo jednak nie mógł się zdecydować, czy najpierw uderzy na Francję i Wielką Brytanię, czy może pójdzie na wschód. Zaproponował więc Polsce antysowiecki alians, po cichu licząc na jej zwasalizowanie. Kiedy spotkał się z odmową, nie krył wściekłości. Wtedy też ostatecznie wybrał, że jego pierwszą ofiarą stanie się Rzeczpospolita. Przewidywał szybkie zwycięstwo. Zdawał sobie jednak sprawę, że to będzie zaledwie przygrywka. Tymczasem długotrwała wojna wymagała dostępu do surowców i... spokoju. Hitler chciał mieć pewność, że walcząc przeciw zachodnim mocarstwom, nie zostanie zaatakowany od wschodu. A tę właśnie mógł zyskać, dogadując się z ZSRS.
Sowieci też mieli swoje plany. Podobnie jak Hitler mamili Polskę antyniemiecką koalicją i tak samo jak on usłyszeli: „nie”. Warszawa nie mogła się zgodzić na swobodny przemarsz Armii Czerwonej przez polskie terytorium. Nie chciała też słyszeć o udostępnieniu Sowietom baz w okolicach Lwowa i Wilna. Stalin prowadził jeszcze rozmowy z Francją i Wielką Brytanią, ale w jego głowie powoli dojrzewała szalona na pozór myśl, by... dogadać się z Hitlerem. Generalissimus podobnie jak naziści chciał wysadzić w powietrze europejski ład. Założył jednak, że najpierw w szranki powinny stanąć mocarstwa reprezentujące zgniły kapitalizm. A kiedy już wojna doprowadzi je na skraj upadku, Armia Czerwona rozpocznie zwycięski pochód przez kontynent. Aby jednak urzeczywistnić ten plan, potrzebował człowieka gotowego Europę podpalić. Czyli w tym wypadku Hitlera.
Kasztany w ogniu
Stalin jako pierwszy wysłał sygnał. W marcu 1939 roku podczas XVIII zjazdu partii przedstawił sprawozdanie poświęcone polityce zagranicznej ZSRS i niespodziewanie oznajmił: „Związek Sowiecki może porozumieć się z każdym państwem bez względu na jego ustrój”. Skrytykował też Zachód, który rzekomo chce wciągnąć jego kraj do wojny. „Podżegacze wojenni przywykli, by to inni wyciągali za nich kasztany z ognia” – grzmiał. W przemówienie, które do historii przeszło pod nazwą „kasztanowej mowy”, pilnie wsłuchiwali się nie tylko partyjni towarzysze, ale też niemieccy naziści. Kilka miesięcy później goszczący na Kremlu von Ribbentrop powie jednemu z sowieckich dyplomatów: „Tak, oczywiście, w pełni zrozumieliśmy przesłanie zawarte w przemówieniu generalnego sekretarza”. Żeby nie było wątpliwości, niebawem Stalin dokonał zmiany na stanowisku ministra spraw zagranicznych. Maksima Litwinowa, który miał opinię polityka prozachodniego, zastąpił Wiaczesław Mołotow – cynik i bez reszty oddany Generalissimusowi zwolennik opcji niemieckiej.
Uścisk dłoni oficerów Wehrmachtu i Armii Czerwonej w Lublinie 1939. Fot. Bundesarchiv, Bild 101I-013-0068-33A
Ruch zaczął się także w politycznych gabinetach III Rzeszy. Brytyjski historyk Richard Overy zauważył: „Od kwietnia z polecenia Hitlera stopniowo tonowano ataki propagandowe na Związek Radziecki. Radzieckiemu chargé d’affaires, Gieorgijowi Astachowowi, zakomunikowano, że Niemcy będą honorowały porozumienia handlowe Sowietów zawarte z firmami zbrojeniowymi w okupowanych przez III Rzeszę Czechach”. W sierpniu von Ribbentrop już otwarcie zaproponował porozumienie w sprawie obszaru od Morza Bałtyckiego do Czarnego. Sowieci grali na zwłokę, by mieć lepszą pozycję w przyszłych negocjacjach. Dwa tygodnie później przystali jednak na podpisanie paktu o nieagresji i tajnego protokołu z podziałem stref wpływów w Europie Środkowo-Wschodniej. „W niedzielę 20 sierpnia do Moskwy docierają dwie depesze – pisał historyk Leszek Moczulski. – Ribbentrop pisze do Mołotowa: proponuję przyjechać 22 albo 23 sierpnia. Hitler do Stalina: »Napięcie pomiędzy Niemcami a Polską stało się nie do zniesienia […]. Dlatego proponuję Panu, aby Pan przyjął mojego ministra spraw zagranicznych we wtorek 22 sierpnia, najpóźniej w środę 23 sierpnia«”. Ostatecznie zdecydowano się na spotkanie w Moskwie. Stalin wybrał środę po południu.
Kto kogo przechytrzył
Rozmowy na Kremlu rozpoczęły się kilka minut po 17.00 i przebiegały niczym prawdziwy blitzkrieg. Delegacje zawarły pakt o nieagresji, a potem w błyskawicznym tempie uzgodniły, że Polska zostanie podzielona wzdłuż linii Wisły, Narwi i Sanu. W protokole znalazł się zapis, że o ewentualnym stworzeniu kadłubowego polskiego państewka sygnatariusze zdecydują w przyszłości. Niemcy miały zagarnąć Litwę i część Besarabii, Sowieci zaś – Finlandię i Łotwę. Znak zapytania postawiony został jedynie przy Łotwie. Leszek Moczulski: „Niemcy proponowali, by kraje bałtyckie podzielić wzdłuż Dźwiny, ale Rosjanie żądają Windawy i Lipawy, bo nie mają na Bałtyku portów niezamarzających”. Po dwóch godzinach obrady trzeba było na chwilę przerwać. Ribbentrop postanowił skonsultować się z Hitlerem. Ten okazał się jednak łaskawy. Zgodził się oddać Sowietom całą Łotwę. Około 22.00 było już po wszystkim. Dyktatorzy podzielili strefy wpływów, można było zaczynać wojnę. „Teraz Europa jest moja!” – miał ponoć zakrzyknąć Hitler, kiedy dotarły do niego wieści z Moskwy. Z kolei Stalin w zaciszu gabinetu tłumaczył Nikicie Chruszczowowi, młodemu działaczowi z Ukrainy, który za kilkanaście lat zajmie jego miejsce: „Wiem, o co chodzi Hitlerowi. Myśli, że mnie przechytrzył, ale tak naprawdę to ja przechytrzyłem jego”. Każdy z dyktatorów prowadził swoją grę. Obydwaj wiedzieli, że sojusz jest tymczasowy, a starcie pomiędzy ich krajami nieuniknione. Na razie jednak świętowali.
Na okolicznościowym bankiecie Stalin wzniósł toast za zdrowie Hitlera. Führer, choć był zdeklarowanym abstynentem, w swojej berlińskiej kwaterze także zamoczył usta w kieliszku z szampanem. Już po powrocie do Berlina von Ribbentrop zwierzył mu się: „na Kremlu czułem się jak w gronie starych partyjnych towarzyszy”.
Kilka dni później niemiecka machina wojenna z całą mocą ruszyła na Polskę. Kiedy Rzeczpospolita broniła się jeszcze, 17 września otrzymała cios w plecy od Armii Czerwonej. Przypieczętowaniem niemiecko-sowieckiego sojuszu była wspólna defilada wojskowa w Brześciu. Sam alians, choć przetrwał niespełna dwa lata, okazał się kluczowy dla wybuchu wojny i późniejszych losów Europy.
Podczas pisania korzystałem z książek: Richard Overy, Krew na śniegu. Rosja w II wojnie światowej, Wrocław 2009; Zmowa. IV rozbiór Polski. Wstęp i opracowanie Andrzej Leszek Szcześniak, Warszawa 1990; Leszek Moczulski, Wojna polska 1939, Warszawa 2009
autor zdjęć: Wikipedia, Bundesarchiv
komentarze