Moim zdaniem Rosja nie ma w planach okupacji Ukrainy. To zbyt duży kraj, rosyjska armia musiałaby się też liczyć z silnym ruchem oporu. Putin chce raczej zainstalować w Kijowie podporządkowane sobie władze i podzielić kraj – mówi dr Jewhen Mahda, politolog, ekspert ds. przeciwdziałania rosyjskiej agresji hybrydowej.
Jaka sytuacja panuje obecnie w Kijowie?
Dr Jewhen Mahda: Sytuacja jest bardzo trudna. Wczoraj i dziś byliśmy świadkami ataków rakietowych. Wszędzie wokół słychać odgłosy eksplozji. Docierają też do nas informacje, że rosyjskie czołgi są bardzo blisko Kijowa.
Czego spodziewacie się, jeśli chodzi o najbliższe godziny?
Sądzę, że rosyjska armia nie będzie chciała opanować całego miasta. To byłoby ekstremalnie trudne. Mówimy przecież o trzymilionowej metropolii. Broni go wojsko, ale Rosjanie wiedzą też, że w ten opór włączy się wielu obywateli, którzy mogą otrzymać broń. Myślę, że próba zajęcia Kijowa mogłaby się zakończyć długimi walkami. Choć nie jestem ekspertem wojskowym, sądzę, że oddziały pancerne po wkroczeniu do centrum miasta znalazłyby się w pułapce. Stałyby się łatwym celem.
Moim zdaniem Rosja dąży do czegoś innego. Chce przejąć kontrolę nad budynkami rządowymi i zmusić władze do kapitulacji albo ucieczki. Potem odegra spektakl. Na czele państwa postawi polityka od siebie zależnego – albo byłego prezydenta Wiktora Janukowycza, albo byłego premiera Mykołę Azarowa.
Co może stać się potem?
Według mnie Ukraina nie będzie okupowana. To zbyt duży kraj, wkrótce też zapewne dałby o sobie znać silny ruch oporu, który mógłby stanowić dla Rosji duży problem. Putin dąży raczej do podziału państwa na dwie części: zachodnią i wschodnią, zadnieprzańską, która będzie miała zaledwie pozory niepodległości. Ona też zapewne formalnie uzna przynależność Krymu do Federacji Rosyjskiej. Tzw. republiki ludowe w Ługańsku i Doniecku mogą pozostać niezależnymi państewkami. Oczywiście według kremlowskiej terminologii.
A co z szeregowymi obywatelami? Jak oni reagują na obecną sytuację?
Pomimo zmian, które zaszły w ostatnim czasie, nadal mamy dwie grupy obywateli. Miliony ludzi utożsamiają się z ukraińskimi wartościami, tradycjami, flagą, dla nich ogromne znaczenie ma suwerenność. To choćby żołnierze, duża liczba wolontariuszy, którzy zgłaszają się, by pomóc w walce o niepodległe państwo. Ale ciągle są też tacy, którzy nie podzielają tych wartości. I to właśnie do nich w pewnym sensie chce dotrzeć Putin.
W nocy w kolejnym ze swoich przemówień prezydent Zełenski powiedział: „Zostaliśmy sami”. Czy na Ukrainie można odczuć pewne rozczarowanie postawą Zachodu?
Cóż, pewnie wielu ludzi miało nadzieję, że nasi partnerzy przyjdą nam na odsiecz. Realia są jednak takie, że nie jesteśmy członkiem NATO i nie mamy międzynarodowych umów dotyczących militarnej pomocy. I tak jednak broń, którą nam dostarczono, choćby wyrzutnie Javelin i Stinger, znacząco zwiększyła zdolności ukraińskiej armii. To dla mnie jasne.
autor zdjęć: arch. prywatne/Facebook
komentarze