W 1943 roku stało się jasne, że w Polsce nie powtórzy się scenariusz z końca I wojny światowej: Wehrmacht bronił się twardo na froncie wschodnim, a sytuacja jednoznacznie wskazywała, że na ziemie polskie wkroczą Sowieci. Dowództwo Armii Krajowej musiało zarzucić plany powszechnego powstania i przygotować inny wariant działań zbrojnych.
Żołnierze AK i Armii Czerwonej idą ulicą Wielką w wyzwolonym Wilnie. Fot. Wikipedia
Komendant główny AK, gen. Tadeusz Komorowski „Bór”, 27 października 1943 roku w depeszy do Naczelnego Wodza, gen. Kazimierza Sosnkowskiego, zapowiedział, że jego sztab samodzielnie opracuje nowy plan walki z nieprzyjacielem, jeśli nie otrzyma instrukcji z Londynu. Jeszcze tego samego dnia gen. Sosnkowski w porozumieniu z rządem wysłał do Komendy Głównej AK depeszę z zaleceniami przyszłych działań. Według nich w razie nienawiązania stosunków polsko-sowieckich oddziały AK miały wystąpić zbrojnie przeciw cofającym się Niemcom, a następnie ponownie przejść do konspiracji.
Gen. Komorowski i jego oficerowie bardzo krytycznie przyjęli tę instrukcję. Przede wszystkim zdawali sobie sprawę, że zmobilizowane oddziały nie będą w stanie po walce z Niemcami szybko wrócić do konspiracji. Ponadto obawiali się, że cały wysiłek zbrojny AK, przez swoją anonimowość, Sowieci zapiszą na konto podległej im partyzantki komunistycznej czy walczącego ramię w ramię z Armią Czerwoną wojska gen. Zygmunta Berlinga. Wobec tego gen. Komorowski samowolnie zmodyfikował instrukcję Naczelnego Wodza. W depeszy wysłanej do gen. Sosnkowskiego 26 listopada 1943 roku przyznał, że nakazał „ujawnienie się wobec wkraczających Rosjan dowódcom i oddziałom, które wezmą udział w zwalczaniu uchodzących Niemców. Zadaniem ich w tym momencie będzie dokumentować swym wystąpieniem istnienie Rzeczypospolitej”.
Tak narodził się plan akcji „Burza”. Gen. Sosnkowski obawiał się, że doprowadzi ona do starć nie tylko z Niemcami, lecz także z Sowietami, ale „Bór” znalazł mocnego sojusznika w osobie premiera Stanisława Mikołajczyka, który stwierdził, że „Burza” będzie wyraźnym dowodem dla aliantów, iż Polska pragnie współpracować ze Związkiem Sowieckim, a uznanie AK i cywilnej administracji na wyzwolonych terenach zmusi Stalina do ponownego nawiązania stosunków dyplomatycznych z polskim rządem.
Nieuchronne
Zgodnie z wytycznymi „Burzy” przewidywano, że zmobilizowane siły AK uderzą na wycofujące się oddziały niemieckie i zajmą opuszczone przez nie tereny. Na nich od razu zainstalują się władze konspiracyjnej administracji cywilnej, które będą witać wkraczających czerwonoarmistów jako prawowici gospodarze, w imieniu rządu polskiego pozostającego chwilowo w Londynie. Jednocześnie ujawniać miały się oddziały AK, jako integralna część sił zbrojnych Rzeczypospolitej. Przewidziano przy tym, że Sowieci mogą nie respektować tych aktów, lecz wówczas aresztowania przedstawicieli władz i akowców miały obnażyć przed zachodnimi mocarstwami złą wolę Związku Sowieckiego wobec Polski. Ponadto gen. Komorowski zaplanował utworzenie organizacji NIE (akronim od Niepodległość), która miała podjąć działania konspiracyjne w wypadku nieuznania przez Sowietów rządu w Londynie. NIE miała mieć charakter polityczno-wojskowy i działać niezależnie od AK.
Jak będzie przebiegać w praktyce akcja „Burza”, przekonali się najpierw akowcy na Wołyniu, kiedy na początku stycznia 1944 roku wkroczyły tam wojska sowieckie. Okazało się, że polowi dowódcy Armii Czerwonej bardzo chętnie korzystali z pomocy bitnej 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. Jej dowódcę, ppłk. dyplomowanego Jana Wojciecha Kiwerskiego „Oliwę”, zapewniali o przyjaźni oraz uznaniu politycznej podległości dywizji Warszawie i Londynowi. Potwierdzeniem szczerych intencji miało być dozbrojenie partyzanckiego sojusznika. Wszystko to zmieniło się po zakończeniu walki. Porozumienie natychmiast zerwano, większość oficerów aresztowano, a podległych im żołnierzy rozbrojono i postawiono przed wyborem: dalsza walka w szeregach armii Berlinga albo wywózka w głąb Związku Sowieckiego. Ten scenariusz miał się powtarzać za każdym razem w kolejnych odsłonach „Burzy”.
Sowieci nie tylko rozbroili większą część wołyńskiej dywizji, lecz także oficjalnie zaprzeczyli, że wspomagała ona Armię Czerwoną w walce z Niemcami. Było to niemiłym zaskoczeniem dla dowództwa AK. W tej sytuacji zdecydowano się na korektę założeń „Burzy”. Wcześniej Komenda Główna AK nie planowała działań w większych miastach, gdyż chciała uniknąć zniszczeń i ofiar wśród ich mieszkańców. Teraz zdecydowała się podjąć to ryzyko, sądząc, że Sowietom będzie trudniej negować walkę AK w takich miastach jak Wilno czy Lwów. Niestety, znów się mylili. Kiedy Armia Czerwona ruszyła pod koniec czerwca 1944 roku z kolejną ofensywą, akowskie siły wsparły ich najpierw w Wilnie (akcja „Ostra Brama” z 6 na 7 lipca), a następnie we Lwowie (7 lipca). W obu tych miastach doszło do tej samej tragedii, która stała się udziałem wołyńskiej dywizji AK. Stalin, wiedząc że jego zachodni sojusznicy jeszcze bardziej liczą na Armię Czerwoną po inwazji sił alianckich na Normandię, bezpardonowo realizował plan zwasalizowania Polski.
Żołnierze AK podczas akcji „Burza” w Lublinie, lipiec 1944.
Ci z dowództwa AK, którzy liczyli, że Sowieci zmienią postępowanie po przekroczeniu Bugu, srodze się zawiedli. Ani w Lublinie, ani w Rzeszowie, ani w kolejnych miejscowościach polscy żołnierze i administracja cywilna nie byli uznawani przez Sowietów za prawowitych gospodarzy, lecz aresztowani i represjonowani. Niewątpliwie największą tragedią było nieudzielenie przez Armię Czerwoną pomocy powstańczej Warszawie, którą dzięki temu Niemcy zupełnie zrujnowali, mordując przy tym tysiące jej mieszkańców.
Ostatni akord
Po klęsce Powstania Warszawskiego nowy komendant główny AK, gen. Leopold Okulicki „Niedźwiadek”, 12 października 1944 roku wysłał do Londynu depeszę, że planuje przerwać akcję „Burza”, ograniczyć działania zbrojne i pogłębić konspirację (organizacja NIE), a najbardziej zagrożonych aresztowaniami sowieckimi akowców przerzucić na Zachód. W odpowiedzi generał otrzymał zdecydowany zakaz przerywania „Burzy”. Orędownikiem jej prowadzenia był przede wszystkim premier Mikołajczyk. Dopiero 24 listopada, więc w dniu upadku rządu Mikołajczyka, „Niedźwiadek” otrzymał instrukcję, w której akceptowano „ograniczenie «Burzy»” (ale nie zakończenie!), jednocześnie z zaznaczeniem, że „częściowe, nawet minimalne ujawnienie się byłoby i nadal celowe dla akcentowania naszej roli gospodarzy na ziemiach polskich”. Był to przejaw braku realizmu politycznego, mimo dramatycznych raportów z zajmowanego przez Sowietów kraju…
W rzeczywistości „Burza” wygasła, nie spełniając pokładanych w niej nadziei i celów politycznych. Jednak z wojskowego punktu widzenia była dowodem nie tylko determinacji, lecz także sprawności mobilizacyjnej i bojowej podziemnego wojska, któremu przyszło działać w niezwykle trudnych warunkach. Niemcy, choć pobici na wschodzie, walczyli zażarcie, a sowiecki „sojusznik” okazywał się szybko kolejnym nieprzyjacielem...
Bibliografia
„Armia Krajowa w dokumentach”, praca zbiorowa, tom V, Wrocław 1991.
Czesław Brzoza, „Polska w czasach niepodległości i drugiej wojny światowej (1918–1945)”, Kraków 2001.
Andrzej Paczkowski, „Pół wieku dziejów Polski 1939–1989”, Warszawa 1996.
autor zdjęć: Wikipedia
komentarze