Pięciu wojskowych studentów Akademii Marynarki Wojennej bierze udział w kursie na kierownika nurkowania. Wcześniej podchorążowie zdobyli kwalifikacje młodszego nurka, operatora pojazdów podwodnych czy komory dekompresyjnej. Specjalistów od prac podwodnych gdyńska uczelnia zaczęła kształcić zaledwie cztery lata temu.
– Nurkami marynarki wojennej zostawali zarówno absolwenci wydziału mechanicznego, jak i nawigatorzy. Ale schemat zawsze był taki sam. Młody oficer przychodził na pierwsze stanowisko w jednostce i stamtąd był kierowany na specjalistyczne kursy. Przygotowanie go do służby trwało latami, a my chcieliśmy to zmienić – tłumaczy dr hab. inż. Adam Olejnik, kierownik Katedry Technologii Prac Podwodnych w gdyńskiej Akademii Marynarki Wojennej. Cztery lata temu na kierunku mechatronika powstała nowa specjalność związana z pracami podwodnymi. Na pierwszy rok zostało przyjętych ośmiu podchorążych. Do czwartego roku studiów dotrwało pięciu studentów. Przez wszystkie te lata regularnie odwiedzali położony po sąsiedzku Ośrodek Szkolenia Nurków i Płetwonurków Wojska Polskiego. Zdobyli kwalifikacje młodszych nurków, operatorów pojazdów podwodnych ROV, sprzętu nurkowego i komory dekompresyjnej. Każdy z nich spędził ponad sto godzin pod wodą. Teraz podchorążowie biorą udział w kolejnym kursie. Zajęcia przygotują ich do roli kierowników nurkowania. – Żołnierz na tym stanowisku jest odpowiedzialny za przygotowanie planu nurkowania, podział zadań między nurków, pilnowanie przestrzegania zasad bezpieczeństwa – mówi mł. chor. Michał Bujnowski, instruktor OSNiP WP, który prowadzi zajęcia. – Kierownik nurkowania czuwa na przykład, by nurkowie nie przekraczali określonych głębokości, nie przebywali pod wodą zbyt długo, wynurzali się w odpowiednim tempie tak, aby nie nabawić się choroby dekompresyjnej. A jeśli dojdzie do wypadku, to właśnie on koordynuje akcję ratowniczą – dodaje.
Kiedy rozmawiamy, mł. chor. Bujnowski akurat jest na łodzi. – Wraz z kursantami wyszliśmy na Zatokę Gdańską. Realizujemy nurkowania w sprzęcie autonomicznym – wyjaśnia instruktor. Para nurków schodzi pod wodę. Muszą zlokalizować spoczywający na dnie obiekt i jednocześnie pamiętać o wzajemnej asekuracji i utrzymywaniu kontaktu z kierownikiem nurkowania. – W naszym przypadku łączność zapewnia linka sygnałowa. Kierownik komunikuje się z nurkami za pomocą umówionego wcześniej systemu szarpnięć – mówi mł. chor. Bujnowski. W trakcie zajęć kursanci zamieniają się rolami. Podchorąży początkowo obsadzony w roli kierownika, później schodzi pod wodę, zaś jeden z nurków zajmuje jego miejsce – i tak po kolei.
Żołnierze posiadający kwalifikacje młodszego nurka mogą wykonywać zadania do głębokości 20 metrów. Jednak obiekt, który mają odnaleźć spoczywa w płytszym miejscu. Głębokość nie przekracza tam dziesięciu metrów. – Chodzi nam przede wszystkim o przyswojenie i przećwiczenie pewnych procedur – zaznacza instruktor. Kursanci ćwiczą nie tylko na morzu. Część zajęć odbywa się na basenach OSNiP WP. Niebawem podchorążowie będą tam schodzili pod wodę w sprzęcie przewodowym. Składa się on z hełmu Kirby Morgan, skafandra i ciężkich butów, dzięki którym nurek może chodzić pod dnie. Z powierzchnią hełm jest połączony za pomocą wiązki przewodów, które zapewniają między innymi dopływ powietrza, ale też kontakt z kierownikiem nurkowania. Tą drogą wydaje on głosowe komendy i polecenia, a nurkowie składają meldunki. W programie zajęć znalazło się także kierowanie pracami podwodnymi z wykorzystaniem narzędzi hydraulicznych.
– Ze wszystkich kursów, w których braliśmy udział, ten jest najbardziej skomplikowany – przyznaje bosm. pchor. Wacław Kryszak, absolwent IV roku mechatroniki. – Na kierowniku spoczywa dużo większa odpowiedzialność niż na nurku czy operatorze pojazdu podwodnego. Tutaj trzeba się wykazać nie tylko wiedzą, ale też odpowiednio pokierować zespołem ludzi. Nie zawsze jest to proste, zwłaszcza jeśli zespół ten składa się nie z anonimowych żołnierzy, lecz kolegów – dodaje. Bosm. pchor. Kryszak był jednym z tych studentów, którzy na nowej specjalności przecierali szlaki. – Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z nurkowaniem. Wstępując na AMW chciałem po prostu służyć w marynarce. Ale rozglądałem się za kierunkiem, który naprawdę by mnie intrygował. I znalazłem go – podkreśla podchorąży.
Każdy z kursów, w którym brali udział studenci kończył się egzaminem przed państwową komisją. – Dzięki takiemu systemowi kształcenia, do marynarki niebawem trafią nie kandydaci na nurków, ale nurkowie z konkretnym fachem w ręku, od razu gotowi do działań – zaznacza dr hab. inż. Olejnik. Choć oczywiście przed nimi będzie jeszcze wiele nauki. Młodsi nurkowie z reguły idą na kurs, podczas którego ubiegają się o kwalifikację nurków, a potem konkretną specjalizację: nurka inżynierii, minera czy nurka ratownictwa. Kolejnym szczeblem jest starszy nurek – ratownictwa, inżynierii albo miner. OSNiP szkoli też kierowników podwodnych działań minerskich, inżynieryjnych bądź ratowniczych.
Tymczasem Akademia Marynarki Wojennej konsekwentnie rozbudowuje zaplecze związane z nową specjalnością. – Niebawem zostanie rozstrzygnięty przetarg na budowę Akademickiego Centrum Technologii Podwodnych. Zyskamy naprawdę nowoczesną bazę dydaktyczną i naukową – zapowiada dr hab. inż. Olejnik.
autor zdjęć: Krzysztof Miłosz / AMW, OSNiP
komentarze