Zenon Kasprzak, ps. „Wilk”, to jeden z siedmiorga żyjących w Szczecinie powstańców warszawskich. Kilka dni temu żołnierze tamtejszej brygady wojsk obrony terytorialnej odwiedzili kombatanta z okazji rocznicy wybuchu walk o stolicę. Po raz kolejny udowodnili także, że hasło „Zawsze gotowi, zawsze blisko” ma wymiar nie tylko militarny.
Delegacja 14 Zachodniopomorskiej Brygady Obrony Terytorialnej, z jej dowódcą płk. Grzegorzem Kaliciakiem na czele, odwiedziła Zenona Kasprzaka „Wilka” kilka dni przed rocznicą wybuchu Powstania Warszawskiego. Tego typu spotkania to stały element pracy wychowawczej w WOT, która to formacja dziedziczy tradycje Armii Krajowej. Pamięć o kombatantach i opieka nad nimi to jedne z codziennych zadań żołnierzy tego rodzaju sił zbrojnych. – Wzruszenie odbiera mi mowę. Bardzo się cieszę, że Wojsko Polskie o nas pamięta – mówi poruszony powstaniec.
Zenon Kasprzak wstąpił do „Szarych Szeregów” już po wybuchu powstania i był w jego trakcie listonoszem poczty polowej. Zbierał także materiały palne na potrzeby produkcji powstańczej broni. – Pewnego razu w uliczkę, w której byliśmy, wjechał czołg. Razem z bratem ukryliśmy się na górnym piętrze kamienicy. Chciałem się jednak lepiej przyjrzeć wrogiej maszynie i nierozważnie podszedłem do okna i rozsunąłem stojące na parapecie kwiaty. Brat rozkazał mi natychmiast się cofnąć, ale nie zdążyłem. Usłyszałem huk i posypał się na nas tynk. Patrzę na brata i dziwię się, że on nic nie mówi. To jednak nie on nie mógł mówić, to ja na chwilę ogłuchłem – wspomina walki w powstaniu „Wilk”.
Po kapitulacji powstania Zenon Kasprzak opuścił Warszawę z ludnością cywilną i trafił do obozu pracy w Żaganiu. Po wyzwoleniu obozu wraz z rodziną znalazł się w amerykańskiej strefie okupacyjnej, gdzie dostał propozycję wyjazdu do Kanady lub Brazylii. Zdecydowali się jednak wrócić do Polski – najpierw do Przemkowa, potem Głogowa, a w końcu do Szczecina. Pracował w Polskim Związku Motorowym i testował produkowane w byłych zakładach Stoewera motocykle „Junak”. Jeden egzemplarz ma do dziś w domu.
Mieszka bardzo skromnie, na parterze przedwojennego domu w Szczecinie. Pokój z pamiątkami rodzinnymi, prosta sypialnia, w której obok łóżka stoi „Junak”, malutka łazienka. Właśnie takim ludziom wsparcie żołnierzy WOT jest najbardziej potrzebne. – Nasza brygada od początku działalności, dzięki Światowemu Związkowi Żołnierzy Armii Krajowej, jest w stałym kontakcie z byłymi żołnierzami AK. W czasie lockdownu kombatanci mogli liczyć na pomoc naszych żołnierzy w zakupach, dostaniu się do lekarza czy załatwieniu spraw urzędowych – mówi ppłk Mirosław Radwan, zastępca dowódcy 14 ZBOT.
W trakcie rozmowy z „Wilkiem” terytorialsi dowiedzieli się, że on także boryka się z pewnym problemem. – Gdyby była taka możliwość, potrzebowałbym pomocy w ogrodzie – powiedział Kasprzak. Okazało się, że rosnąca obok domu czereśnia rozrosła się do tego stopnia, że jej gałęzie zasłaniają okna i zagrażają konstrukcji dachu. Sędziwy kombatant nie był w stanie samodzielnie poradzić sobie z drzewem.
Decyzja dowódcy była natychmiastowa. Do pracy wysłano żołnierzy 14 ZBOT przeszkolonych przez strażaków w pracach z piłą mechaniczną na wysokościach. Po kilku godzinach pracy drzewo przestało zagrażać domowi „Wilka”.
– Kontakt z żołnierzami AK, powstańcami warszawskimi jest dla nas bardzo cenny. Są dla naszych żołnierzy wzorem, a możliwość pomocy im nasi terytorialsi odbierają jako wyróżnienie. To, co zrobiliśmy dla „Wilka”, to trochę nietypowa praca, ale potrzeby są przecież różne. Kombatanci to osoby starsze, często mogą liczyć tylko na siebie i dobrze, by wiedzieli, że mogą liczyć także na żołnierzy obrony terytorialnej – dodaje ppłk Radwan.
W Szczecinie żyje jeszcze sześcioro powstańców warszawskich. To Zofia Cykalewicz, Ameila Korycka ps. „Mela”, Kazimierz Lachiewicz, Krystyna Łyczywek ps. „Iga”, Janina Ostrowska-Kin, Zbigniew Piasecki ps. „Czekolada” i Edward Zamiara ps. „Hrabia”.
autor zdjęć: 14 ZBOT
komentarze