moja polska zbrojna
Od 25 maja 2018 r. obowiązuje w Polsce Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych, zwane także RODO).

W związku z powyższym przygotowaliśmy dla Państwa informacje dotyczące przetwarzania przez Wojskowy Instytut Wydawniczy Państwa danych osobowych. Prosimy o zapoznanie się z nimi: Polityka przetwarzania danych.

Prosimy o zaakceptowanie warunków przetwarzania danych osobowych przez Wojskowych Instytut Wydawniczy – Akceptuję

Towarzysze broni z antypodów

Żołnierze Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich na afrykańskim szlaku zetknęli się z wojskami całego imperium brytyjskiego. Ich towarzyszami broni oprócz Brytyjczyków byli Nowozelandczycy, Afrykanerzy, Hindusi, legioniści Legii Cudzoziemskiej Wolnej Francji i żołnierze czechosłowaccy. Jednak najlepiej im się układało z Australijczykami, a i wojacy z antypodów od razu poczuli sympatię do Polaków.

W czasie II wojny światowej Australijczycy mieli opinię najlepszych żołnierzy na froncie afrykańskim. Ich 9 Dywizja Piechoty jako pierwsza formacja aliancka skutecznie stawiła opór niemieckiemu blitzkriegowi w Tobruku. I to w jej składzie żołnierzom Brygady Karpackiej przyszło bronić tej twierdzy oblężonej z trzech stron przez siły włosko-niemieckie. Właśnie tutaj narodził się sojusz polsko-australijski. Polskich i australijskich żołnierzy, niestrudzenie broniących tego skrawka pustyni, niemiecka propaganda nazwała „Szczurami Tobruku”, a oni obnosili się tym mianem z dumą.

Przy pierwszym zetknięciu, karpatczycy, którzy mieli opinie największych cwaniaków w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie ze zdumieniem stwierdzili, że Australijczycy fantazją im nie ustępują. Tak napisał o nich wówczas Ksawery Pruszyński, karpatczyk i wybitny polski korespondent wojenny: „Australijczyk kocha hazard; gdzie tylko widzi możliwość skręcenia karku, korzysta z okazji. Pamiętam na przykład jak po przybyciu do Tobruku kwaterowaliśmy w wąwozie. Prowadziła doń droga z dość wysokiego zbocza. Każdy samochód australijski zaraz skręcał i zamiast zjeżdżać drogą, zjeżdżał zboczem urwistym, karkołomnym. Kierowca, a zwłaszcza maszyna były w niebezpieczeństwie. Gawędzący z nami major australijski śledził z zaciekawieniem każdy zjazd: spadnie w przepaść tym razem, czy da radę? Oczywiście, o bezpieczeństwo kierowcy, czy tym bardziej maszyny, nikt nie dbał. Wojna jest sportem, gdzie należy ryzykować»”.

 

Zawodowcy i zabijaki

Do 9 Dywizji nikt nie trafiał z przypadku czy z musu. Oficerami dywizji nie byli ludzie protegowani czy przypisani do stopnia oficerskiego z urodzenia, jak bywało w armii brytyjskiej, a i zdarzało się w polskiej przed wojną, lecz specjaliści sprawdzeni w cywilu – na przykład instruktorzy sportowi czy myśliwi. Oni z miejsca zostawali dowódcami kompanii i batalionów. Ci, którzy w cywilu mieli firmy transportowe lub pracowali w podobnych przedsiębiorstwach państwowych, w dywizji obejmowali funkcje w jej pionie transportowym. Kwatermistrzami zostawali właściciele hurtowni i sklepów.

Czym to skutkowało? Między innymi tym, że w australijskiej dywizji nie było ani trochę biurokracji. Pruszyński wspominał: „Organizacja zaopatrzenia armii australijskiej zaimponowała nam od pierwszego zetknięcia. W Tobruku, przy luzowaniu przez nas Australijczyków, gdy przez pewną liczbę dni nasi i australijscy żołnierze mieli razem przebywać na stanowiskach, byliśmy już z góry przygotowani na biurokratyczne ceregiele rozliczeniowe prowiantu. Sądząc po sobie, przypuszczaliśmy, że chyba rząd polski w Londynie będzie porozumiewał się z rządem australijskim, jak rozliczać wspólnie spożywane przez żołnierzy obu armii puszki bifu, bekonu i pikli”. Kwatermistrzostwo brygady przygotowało więc szczegółowe karty zaopatrzenia. Jakież było zdumienie polskich zaopatrzeniowców, kiedy ich australijski odpowiednik nawet nie spojrzał na te dokumenty, lecz wskazując na skrzynie z konserwami i słoikami dżemu, powiedział: „Jedzcie, ile macie ochoty”. Zbici z tropu Polacy dopytywali: „Ale czy nie zabraknie?...”. „Oczywiście, że nie, zaraz zresztą zadzwonię do kwatermistrza, żeby dziś przywiózł więcej prowiantu” – odpowiedział oficer. Dla australijskiego dowództwa biurokracja w warunkach bojowych nie istniała. Najważniejsze były potrzeby żołnierzy.

A owa australijska fantazja? Tutaj jeszcze można przywołać wspomnienia porucznika Piotra Medyny, który z australijskimi żołnierzami zetknął się służąc w Legii Oficerskiej. Pewnego dnia jego oddział otrzymał rozkaz zluzowania Australijczyków pilnujących włoskiego obozu jenieckiego na libijskiej pustyni. Ku zaskoczeniu polskich oficerów przed bramą obozu przywitał ich … Włoch z brytyjskim karabinem na ramieniu! Porucznik Medyna wspominał: „Po krótkich wyjaśnieniach na migi […] okazało się, że «signori Australiani» są teraz wszyscy «molto fatigati» (bardzo zmęczeni) i śpią w sąsiednim namiocie służącym za wartownię, a jemu – jeńcowi – dali karabin i kazali pilnować obozu. Na taką beztroskę mogli pozwolić sobie tylko nasi australijscy przyjaciele! […] Był to kawał w stylu wybitnie australijskim”. Australijczycy wychodzili z założenia, że pilnowanie jeńców na pustyni jest zajęciem głupim, tym bardziej że Włosi nigdzie nie zamierzają uciekać, bo wojna im obrzydła. W związku z tym, oni sami urządzali sobie co pewien czas party, podczas których wartę przekazywali… Włochom.

Oczywiście, kiedy wytrzeźwieli, z wielką radością przyjęli swych polskich zmienników, którzy wreszcie zwolnili ich z tej śmiertelnie nudnej służby.

Australijska gościnność

Temperament Australijczyków sprawił, że szybko zaprzyjaźnili się z Polakami z Brygady Karpackiej, którzy odwagę i fantazję cenili sobie wyżej od regulaminów i biurokracji. Koledzy z antypodów ujęli Polaków jeszcze jednym. Kiedy zauważyli, jak bardzo polscy żołnierze tęsknią do kraju, ciągle o nim wspominając, przedstawili im propozycję prostą, jak przepisy kwatermistrzowskie 9 Dywizji: Niech karpatczycy po wojnie ze swymi rodzinami przeniosą się do Australii! Zresztą nie tylko oni, a każdy Polak, który wyrazi na to zgodę. Australia to wszak kontynent i miejsca w nim starczy dla każdego. Nie były to czcze słowa, bo w istocie, po wojnie wielu Polaków znalazło w Australii przyjazną przystań i szansę na rozpoczęcie życia od nowa.

U Australijczyków polscy żołnierze zauważyli jeszcze jedną szczególną cechę. Ci potomkowie banitów i więźniów zsyłanych za karę na australijskie antypody przez władze brytyjskie, mieli w sobie wręcz genetycznie zakodowaną niechęć do angielskiego formalizmu i poczucia wyższości. Niejednokrotnie dawali temu wyraz w knajpach Aleksandrii i na ulicach egipskich miejscowości, wdając się w bójki z angielskimi żołnierzami. I na tym polu mieli w Polakach wiernych sojuszników. Można tutaj przywołać tragikomiczne zdarzenie, które dobrze pokazuje te animozje. W 1941 roku w jednym z kolejnych bombardowań Aleksandrii przez lotnictwo osi został trafiony bombą dom publiczny dla oficerów alianckich, tzw. Mary-house. Wśród kilkunastu zabitych oficerów i dziewcząt znalazł się jeden Anglik. Australijczycy natychmiast ukuli powiedzonko: „Nareszcie na terenie Afryki poległ pierwszy oficer angielski na skutek działań wojennych”.

Bibliografia

Samodzielna Brygada Strzelców Karpackich, praca zbiorowa, Warszawa – Kraków 2014
P. Medyna, Do Polski przez cały świat. Wspomnienia z 2 Korpusu, Warszawa 1970

Piotr Korczyński , historyk, redaktor kwartalnika „Polska Zbrojna. Historia”

autor zdjęć: Wikipedia

dodaj komentarz

komentarze


Puchar księżniczki Zofii dla żeglarza CWZS-u
 
Wojna w świętym mieście, epilog
Odstraszanie i obrona
Optyka dla żołnierzy
Sprawa katyńska à la española
Morska Jednostka Rakietowa w Rumunii
Koreańska firma planuje inwestycje w Polsce
SOR w Legionowie
Szarża „Dragona”
NATO na północnym szlaku
Wojna w Ukrainie oczami medyków
WIM: nowoczesna klinika ginekologii otwarta
Kosiniak-Kamysz o zakupach koreańskiego uzbrojenia
Zbrodnia made in ZSRS
Barwy walki
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Marcin Gortat z wizytą u sojuszników
Cyberprzestrzeń na pierwszej linii
Zmiany w dodatkach stażowych
Strategiczna rywalizacja. Związek Sowiecki/ Rosja a NATO
V Korpus z nowym dowódcą
Przygotowania czas zacząć
Żołnierze-sportowcy CWZS-u z medalami w trzech broniach
Gen. Kukuła: Trwa przegląd procedur bezpieczeństwa dotyczących szkolenia
Strażacy ruszają do akcji
Kolejne FlyEle dla wojska
Wieczna pamięć ofiarom zbrodni katyńskiej!
W Rumunii powstanie największa europejska baza NATO
Jakie wyzwania czekają wojskową służbę zdrowia?
Prawda o zbrodni katyńskiej
Rakiety dla Jastrzębi
Rozpoznać, strzelić, zniknąć
Przełajowcy z Czarnej Dywizji najlepsi w crossie
Kadisz za bohaterów
Sandhurst: końcowe odliczanie
W Brukseli o wsparciu dla Ukrainy
Bezpieczeństwo ważniejsze dla młodych niż rozrywka
Potężny atak rakietowy na Ukrainę
Mundury w linii... produkcyjnej
Wojna w świętym mieście, część druga
Aleksandra Mirosław – znów była najszybsza!
Tusk i Szmyhal: Mamy wspólne wartości
Polak kandydatem na stanowisko szefa Komitetu Wojskowego UE
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
Ustawa o obronie ojczyzny – pytania i odpowiedzi
NATO on Northern Track
Ocalały z transportu do Katynia
Ramię w ramię z aliantami
Szpej na miarę potrzeb
Święto stołecznego garnizonu
Wojna w świętym mieście, część trzecia
Front przy biurku
Więcej pieniędzy dla żołnierzy TSW
Na straży wschodniej flanki NATO
Żołnierze ewakuują Polaków rannych w Gruzji
Systemy obrony powietrznej dla Ukrainy
Zachować właściwą kolejność działań
Polscy żołnierze stacjonujący w Libanie są bezpieczni
25 lat w NATO – serwis specjalny
Charge of Dragon
Głos z katyńskich mogił
NATO zwiększy pomoc dla Ukrainy

Ministerstwo Obrony Narodowej Wojsko Polskie Sztab Generalny Wojska Polskiego Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych Wojska Obrony
Terytorialnej
Żandarmeria Wojskowa Dowództwo Garnizonu Warszawa Inspektorat Wsparcia SZ Wielonarodowy Korpus
Północno-
Wschodni
Wielonarodowa
Dywizja
Północny-
Wschód
Centrum
Szkolenia Sił Połączonych
NATO (JFTC)
Agencja Uzbrojenia

Wojskowy Instytut Wydawniczy (C) 2015
wykonanie i hosting AIKELO