Jedenaście lat temu powstał osobny rodzaj sił zbrojnych – wojska specjalne. Jestem dumny ze swoich żołnierzy, bo wiem, ile wysiłku kosztowało ich osiągnięcie tak wysokiego poziomu wyszkolenia. Wiem też, że mogą dać z siebie jeszcze więcej. Niebawem rozpoczniemy dyżur w Siłach Odpowiedzi NATO – mówi gen. bryg. Wojciech Marchwica, dowódca specjalsów.
Dlaczego wnioskował Pan, żeby połączyć Inspektorat Wojsk Specjalnych ulokowany w Dowództwie Generalnym RSZ z mieszczącym się w Krakowie Dowództwem Komponentu Wojsk Specjalnych? Ostatecznie w styczniu 2018 roku tak właśnie się stało.
Gen. bryg. Wojciech Marchwica: Krótko mówiąc, dla wojsk specjalnych tak jest lepiej. Nad tą zmianą pracowaliśmy w Krakowie ponad rok. Cieszę się, że ministerstwo zaakceptowało naszą propozycję.
To poniekąd odwrócenie reformy sprzed czterech lat.
Tak, bardzo nam na tym zależało, bo reforma z 2014 roku doprowadziła do niepotrzebnego rozdrobnienia kompetencji w wojskach specjalnych. Były też problemy z podporządkowaniem jednostek: początkowo podlegały dowódcy generalnemu, a merytorycznie Inspektoratowi WS. Dopiero w połowie 2015 roku wróciły do DKWS. To nie była dobra sytuacja, bo zawsze jedna instytucja była tą poboczną. Nasze drogi zaczęły się rozchodzić, mieliśmy inne oczekiwania, gdyż osobno realizowaliśmy nabór do służby i wykonywaliśmy zadania zlecane przez bezpośrednich przełożonych – w tym przypadku DGRSZ i DORSZ. To wszystko było niekoniecznie zbieżne z tym, czego my oczekiwaliśmy tu w krakowskim Dowództwie Komponentu Wojsk Specjalnych.
Ale to nie wszystko. Nasza struktura przestała być czytelna dla zagranicznych partnerów, gdyż nie wiadomo było, kto nadaje ton.
Czy połączenie Inspektoratu WS i Dowództwa KWS to ostateczna zmiana dotycząca wojsk specjalnych?
Na pewno nie, bo jesteśmy przed reformą dowodzenia i kierowania siłami zbrojnymi. Po jej ogłoszeniu będziemy mogli określić miejsce WS w systemie kierowania i dowodzenia Siłami Zbrojnymi RP. Mam nadzieję, że przestaniemy być komponentem, a staniemy się ponownie dowództwem rodzaju sił zbrojnych. Dobrze byłoby też, gdyby dowództwo WS znalazło się możliwie wysoko w hierarchii dowodzenia. Dla nas najlepszym rozwiązaniem byłaby bezpośrednia podległość pod ministra obrony narodowej lub pod szefa Sztabu Generalnego WP. Ze względu na zadania, do jakich są przeznaczone wojska specjalne, łańcuch dowodzenia powinien być jak najkrótszy, tym samym jak najmniejsza liczba ludzi powinna być wtajemniczona w nasze operacje.
Szykujecie się teraz do najpoważniejszego dotąd wyzwania, czyli do dyżuru w Siłach Odpowiedzi NATO w 2020 roku. Dlaczego jest to takie ważne?
To będzie nasz drugi dyżur w SON – pierwszy był w 2015 roku. Tym razem jednak czekają nas o wiele większe wyzwania. Ważne jest także to, że podczas rocznego dyżuru, który rozpocznie się 1 stycznia, a zakończy 31 grudnia 2020 roku, będziemy podlegać pod Sojusznicze Dowództwo Sił Połączonych NATO w Brunssum, a nie jak wcześniej pod dowództwo w Neapolu. To rozwiązanie wydaje się być bardziej sensowne. Dowództwo z Brunssum odpowiada za operacje prowadzone we wschodniej części Europy. Neapol dowodzi natomiast działaniami na Bliskim Wschodzie, w południowej Europie i północnej Afryce.
Podległość pod dowództwo w Brunssum określa jasno kierunek waszych potencjalnych działań podczas dyżuru. Jakie zadania będą mogli wykonywać polscy komandosi w 2020 roku?
Na bazie Dowództwa Komponentu Wojsk Specjalnych zostanie sformowane Sojusznicze Dowództwo Sił Specjalnych. Do tego zadania przygotowuje się około 40–50 procent kadry DKWS. Oprócz Polaków w jego skład wejdą także oficerowie z innych państw należących do NATO. Ostateczną liczbę państw tworzących tę strukturę będzie można podać dopiero w przyszłym roku. Założenie jest takie, że będziemy gotowi do dowodzenia operacjami sił specjalnych Sojuszu Północnoatlantyckiego w dowolnym miejscu na świecie, w każdej strefie klimatycznej i we wszystkich warunkach terenowych.
Muszę przyznać, że dyżur SON w 2020 roku będzie skomplikowaną operacją. Jeszcze żaden kraj nie mierzył się z takim zadaniem, do jakiego obecnie się szykujemy.
Na czym polega to wyjątkowe zadanie?
Chodzi tu o skalę przedsięwzięcia. W 2015 roku mogliśmy dowodzić małą operacją sił połączonych tzw. SJO (Small Joint Operation), teraz szykujemy się do MJO (Major Joint Operation). Chodzi tu o dowodzenie działaniami połączonymi wojsk specjalnych w konflikcie o dużej skali. Pod naszym dowództwem będzie znacznie większa liczba elementów bojowych, nawet do kilku tysięcy żołnierzy. To wymaga zupełnie innego podejścia do planowania działań i zreformowania naszego systemu dowodzenia na czas dyżuru.
Poza dowództwem do dyżuru szykują się zapewne jednostki wojskowe. Która z polskich jednostek wystawi oddziały na potrzeby SON?
Do udziału w SON będą wydzielane nie całe jednostki, lecz jedynie wybrane zespoły bojowe. Z polskiej strony do rocznego dyżuru przygotowują się jednostki: komandosów, Formoza, Nil i 7 Eskadra Działań Specjalnych. Oczywiście zespoły bojowe przed dyżurem przejdą jeszcze odpowiedni sprawdzian. Jesienią 2019 roku certyfikację zaliczy także dowództwo wojsk specjalnych.
Które jeszcze państwa wystawią zespoły bojowe na potrzeby dyżuru?
Poza Polakami zespoły bojowe do SON na pewno wystawią także Chorwacja, Węgry i Litwa. To oczywiście nie wszystko, lecz na tym etapie nie możemy podać więcej informacji.
Wspomniał Pan o 7 Eskadrze Działań Specjalnych, która razem z jednostkami wojsk specjalnych weźmie udział w natowskim dyżurze. Rok temu mówił Pan, że dobrze byłoby, aby ta jednostka dołączyła na stałe do rodziny WS, a nie jak teraz była podporządkowana jedynie na czas ćwiczeń czy działań bojowych. Czy jest szansa, że ta koncepcja zostanie wprowadzona w życie?
Obecnie 7 Eskadra jest jednostką sił powietrznych, przygotowaną i przeznaczoną do wsparcia wojsk specjalnych. Trzeba podkreślić, że zdolności lotnicze mają dla nas kluczowe znaczenie, z uwagi na charakter zadań wykonywanych przez jednostki wojsk specjalnych. Dlatego wykorzystanie komponentu lotniczego we współdziałaniu z sekcjami bojowymi nie może być przypadkowe. Tak zrodziła się potrzeba posiadania podległego operacyjnie pod wojska specjalne, wyspecjalizowanego w umiejętnościach i wyposażeniu elementu lotniczego.
Transport lotniczy jest dla komandosów niezwykle istotny...
Ciężko sobie wyobrazić działania żołnierzy wojsk specjalnych bez wsparcia lotnictwa. To oni „dowożą” naszych komandosów na miejsce realizacji zadania i oni dbają o ich bezpieczny odwrót do bazy. Z tego też powodu trwają prace nad koncepcją stworzenia i użycia lotnictwa w wojskach specjalnych. Ale istotnym wyzwaniem dla nas jest nie tylko zdolność przerzutu sił drogą powietrzną, lecz osiągnięcie zdolności AIR OPS, czyli prowadzenia i wsparcia powietrznych operacji specjalnych. Zdolności, jakie posiada 7 eds w kontekście rozwoju wojsk specjalnych i tempa przygotowań do SON 2020, mogą się okazać niewystarczające. Ale mogę powiedzieć tylko, że pracujemy nad przygotowaniem nowych rozwiązań.
Czyli struktura wojsk specjalnych może się jeszcze zmienić. Czy poza powietrzną jednostką powstaną jeszcze jakieś inne?
Pracujemy nad powołaniem Centrum Szkolenia Wojsk Specjalnych. Według planu placówka ruszy w przyszłym roku. Początkowo będziemy korzystać z infrastruktury Jednostki Wojskowej Komandosów w Lublińcu. Ale w skład centrum wejdą także inne obiekty znajdujące się w zasobach infrastruktury WS, na przykład nowy ośrodek szkolenia spadochronowego w Krakowie oraz niedawno przejęty ośrodek szkolenia poligonowego WS w północnej Polsce. Docelowo w centrum miałaby także funkcjonować szkoła podoficerska wojsk specjalnych.
Kto będzie prowadził zajęcia w Centrum Szkolenia WS?
Przede wszystkim nasi byli żołnierze i instruktorzy. Mamy doskonałych specjalistów z dużą wiedzą i uprawnieniami. Chciałbym, aby oni szkolili następne pokolenia komandosów. Mamy też deklaracje z Joint Special Operations University na Florydzie (JSOU) oraz Dowództwa Sił Specjalnych NSHQ w Mons, że będą nas wspierać i szkolić naszych instruktorów. Na początku oddelegują swoich wykładowców, by poprowadzili zajęcia w polskiej placówce.
Podczas szczytu NATO w 2002 roku Polska zadeklarowała, że naszą specjalnością w Sojuszu będą właśnie wojska specjalne. Po latach w naszej części Europy uzyskaliśmy miano lidera w dziedzinie operacji specjalnych. Polscy żołnierze z powodzeniem szkolili np. siły specjalne Chorwacji, Łotwy. Niedawno z Gruzji wróciła kolejna grupa żołnierzy Jednostki Wojskowej Agat. Na czym dokładnie polega ta kooperacja?
Współpraca polskich i gruzińskich specjalsów jest oparta na postanowieniach, jakie zapadły podczas szczytów NATO w Bukareszcie w 2008 roku, w Newport w 2014 oraz w Warszawie dwa lata temu. Porozumienie dotyczyło zacieśnienia współpracy wojsk m.in. w dziedzinie doradztwa, wymiany informacji i doświadczeń oraz logistyki. Ustalono wtedy, że polscy i gruzińscy specjalsi będą się szkolić podczas wspólnych kursów, ćwiczeń, konferencji, seminariów i warsztatów. Umowa o współpracy zakładała również, że polskie wojska specjalne będą pełniły funkcję mentora.
Wysoki poziom wyszkolenia specjalsi z Gruzji potwierdzili podczas ubiegłorocznych ćwiczeń „Kobra-17”, gdzie działali ramię w ramię z żołnierzami Jednostki Wojskowej Agat. Dlatego będziemy dalej wspierać rozwój gruzińskich sił specjalnych, tak aby w najbliższym czasie przygotować wspólnie zadaniową grupę specjalną, która mogłaby wziąć udział w misji NATO. Zdanie testu w Polsce przybliża gruzińskie siły specjalne do natowskiej certyfikacji.
Skoro już mówimy o JW Agat, to żołnierze tej jednostki podobnie, jak JW Nil, nie otrzymali dodatków specjalnych – tak jak np. GROM, Formoza czy Jednostka Wojskowa Komandosów. Czy DKWS ma zamiar odnieść się w jakiś sposób do tej sytuacji?
Jednymz przyjętych przeze mnie priorytetów jest zadbanie o to, aby dodatki specjalne w jednostkach wojsk specjalnych, były przyznawane w sposób jak najbardziej uczciwy. Widzę, jaki ogrom pracy wkładają operatorzy, aby sprostać obecnym wymaganiom. Dlatego też dokładamy wszelkich starań, aby żołnierze Nila i Agatu również otrzymali zwiększony dodatek specjalny.
autor zdjęć: arch. WS
komentarze