Od 1 stycznia 2018 roku załogi Brygady Lotnictwa Marynarki Wojennej pełnią całodobowe dyżury ratownicze zarówno w Gdyni, jak i Darłowie. To powrót do rozwiązania zawieszonego pod koniec 2015 roku. Lotnicy morscy jako jedyni w kraju niosą pomoc rozbitkom i poszkodowanym, którzy ucierpieli na polskich wodach Bałtyku.
Niemal 30 lat działania w krajowym systemie ratownictwa morskiego SAR, 617 akcji i 328 osób, którym udzielono pomocy – bilans służby lotników z BLMW zasługuje na uznanie. Niestety, w ostatnich latach z powodu coraz mniejszej liczby sprawnych śmigłowców wprowadzono ograniczenia dotyczące całodobowych dyżurów. Do października 2015 roku załogi pełniły je na dwóch lotniskach: w Gdyni i Darłowie, ale z pierwszej lokalizacji trzeba było zrezygnować. Taki stan utrzymywał się przez niemal dwa lata. W lipcu ubiegłego roku Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych zdecydowało się przywrócić 24-godzinny dyżur w Gdyni, jednocześnie okrojono dyżur w Darłowie – ratownicy mieli być w gotowości od godziny 11 do 19. Takie rozwiązanie miało obowiązywać latem, ale utrzymano je po zakończeniu sezonu turystycznego. Od nowego roku przywrócono zasady, które obowiązywały przed październikiem 2015 roku. – Od 1 stycznia załogi pełnią dyżur w pełnym wymiarze – informuje kmdr ppor. Marcin Braszak, rzecznik gdyńskiej brygady. Decyzja zapadła po tym, jak jednostka dopełniła wszelkich formalności z włączeniem do służby zmodernizowanych śmigłowców Anakonda. Wiązało się to między innymi z koniecznością przeszkolenia lotników, którzy z nich korzystają.
– Obecnie mamy do dyspozycji sześć maszyn ratowniczych: pięć W-3WARM Anakonda oraz Mi-14PŁ/R – mówi kmdr ppor. Braszak. Trzy kolejne Anakondy stoją w halach zakładów lotniczych w Świdniku. Dzięki modernizacji mają zyskać takie wyposażenie jak pozostałe śmigłowce tego typu, między innymi cyfrowy system sterowania silnikami, nowe kamery termowizyjne i sprzęt ratowniczy. – Do brygady powinny wrócić w tym roku – zapowiada kmdr ppor. Braszak. Do zakładów lotniczych, tyle że w Łodzi, odleciał też drugi ze śmigłowców Mi-14PŁ/R. Wiekowa maszyna jest tam poddawana zabiegom, które mają doprowadzić do przedłużenia resursu. – Zgodnie z planem powinny się one zakończyć w połowie roku. Zaraz potem do łódzkich zakładów oddamy drugą z naszych „czternastek” – wyjaśnia kmdr ppor. Braszak.
Sześć maszyn musi lotnikom wystarczyć, by utrzymywać dyżury i prowadzić szkolenie. A tu zadań jest sporo. – Teraz mamy cztery w pełni wyszkolone załogi. W tym roku chcielibyśmy zyskać kolejne dwie. Sprawa nie jest prosta, tym bardziej że jeden z naszych pilotów wkrótce odchodzi z armii i lukę po nim trzeba będzie jakoś wypełnić – przyznaje kmdr por. Wojciech Koliczko, dowódca Darłowskiej Grupy Lotniczej. – Czekamy też na dopuszczenie do dyżurów śmigłowca Mi-14PŁ/R. We wciągarce został zamontowany nowy hak. Liczę, że formalności zostaną sfinalizowane w najbliższych dniach – dodaje kmdr por. Koliczko. Na razie maszyna jest wykorzystywana tylko do szkolenia pilotażu.
BLMW to jedyna w kraju formacja przygotowana do prowadzenia akcji poszukiwawczych i ratowniczych z powietrza nad przypisanymi Polsce obszarami Bałtyku. Podczas tego rodzaju przedsięwzięć śmigłowce z Gdyni i Darłowa mogą liczyć na wsparcie samolotów Bryza, które na co dzień stacjonują w Siemirowicach. Wojskowi lotnicy współpracują też ze statkami cywilnej służby SAR. – Ubiegły rok był dla nas pracowity. Łącznie nasze załogi wzięły udział w 16 akcjach – informuje kmdr ppor. Braszak. Lotnicy pomogli między innymi uczestnikowi regat „Bitwa o Gotland Delphia Challenge 2017”, którego jacht przewrócił się i dryfował 20 mil morskich na północ od Helu, rannej pracownicy platformy wiertniczej oraz pasażerom statków z Litwy i Szwecji, którzy doznali między innymi udaru mózgu i ataku epilepsji. W 2016 roku akcji na Bałtyku z udziałem śmigłowców było 15, rok wcześniej zaś – 28.
autor zdjęć: Michał Niwicz
komentarze