Takich lotów nigdy się nie odmawia. Przewożąc narządy do przeszczepu, wiemy, że przyczyniamy się do ratowania czyjegoś życia. To dla nas bardzo ważne zadanie – mówią piloci zaangażowani w „Akcję Serce”. Przez trzydzieści lat trwania akcji wojskowi lotnicy spędzili w powietrzu 7625 godzin, pomagając uratować życie kilkuset ciężko chorym pacjentom.
– 5 listopada 1985 roku samolotem An-12 polecieliśmy z Krakowa do Goleniowa, gdzie znajdował się dawca, a później z powrotem do Zabrza, gdzie miała się odbyć operacja wszczepienia serca. To był trudny lot ze względu na silne emocje i bardzo złą pogodę – opowiada emerytowany pilot ppłk w st. spocz. Wiesław Kijak, który był w sześcioosobowej załodze wykonującej pierwszy lot na rzecz polskiej transplantologii. – Wtedy jeszcze o transplantacjach nie wiedzieliśmy zbyt wiele, ale każdy czuł, że jesteśmy świadkami ważnych wydarzeń – zauważa pilot.
W trzydziestą rocznicę pierwszego udanego przeszczepu serca wykonanego przez Zbigniewa Religę Stowarzyszenie Transplantacji Serca i Stowarzyszenie Lotników Polskich zorganizowały spotkanie, na którym uhonorowano lotników i osoby zaangażowane w humanitarną akcję. Na terenie 1 Bazy Lotnictwa Transportowego w Warszawie spotkali się m.in. dyrektorzy klinik kardiochirurgicznych, dyrekcja Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do spraw Transplantacji „POLTRANSPLANT”, oficerowie, którzy wielokrotnie uczestniczyli w „Akcji Serce”, oraz osoby po przeszczepie.
Lotnicy na dyżurach
Do 2010 roku loty humanitarne wykonywały dziś już nieistniejące: 36 Pułk Lotnictwa Transportowego z Okęcia oraz 13 Pułk Lotnictwa Transportowego z Balic. Obecnie w tym zadaniu specjalizuje się 8 Baza Lotnictwa Transportowego w Krakowie oraz lotnictwo marynarki wojennej. – Staramy się utrzymywać jedną załogę w gotowości przez całą dobę, przez 365 dni w roku. W „Akcji Serce” bierzemy udział zarówno w dzień, jak i w nocy, niezależnie od pory roku i warunków pogodowych – mówi ppłk pil. Krzysztof Dzido, zastępca dowódcy Grupy Działań Lotniczych w 8 Bazie Lotnictwa Transportowego z Balic. Oficer przyznaje, że kiedy ponad 20 lat temu wykonywał swój pierwszy lot na rzecz pacjenta czekającego na przeszczep, czuł tremę. – Była adrenalina i trzęsły się ręce. Teraz to dla mnie rutynowe zadanie. Ale moi młodsi koledzy przeżywają te loty. Nie da się uciec od myśli, że wieziemy dla kogoś nowe życie – dodaje pilot.
Dla ppłk. Dzido lotnicza „Akcja Serce” ma także bardzo osobisty charakter. – Gdy jako młody pilot opowiadałem moim rodzicom, że leciałem po serce, byli ze mnie bardzo dumni. Wtedy nikt nie przypuszczał, że kiedyś na nowe serce będzie czekać także mój ojciec – wspomina pilot, który wykonał blisko 50 lotów w ramach akcji.
Przełomowy lot
Wszystko zaczęło się 30 lat temu, kiedy kardiochirurg docent Zbigniew Religa poprosił szefa Sztabu Generalnego o pomoc w dostarczeniu drogą lotniczą serca do przeszczepu. Dawcę znaleziono w Szczecinie, natomiast pacjent, który czekał na operację, znajdował się w klinice w Zabrzu. I właśnie ze względu na odległość i ograniczenia czasowe serce można było przetransportować jedynie samolotem. Bo czas w przypadku transplantologii ma ogromne znaczenie. Przyjmuje się, że od zaciśnięcia aorty u dawcy do puszczenia jej w biorcy nie może minąć więcej jak cztery–pięć godzin. Trzydzieści lat temu lekarzom musiały wystarczyć zaledwie trzy godziny.
Szef Sztabu Generalnego wydał zgodę na transport z lotniska w Goleniowie do Katowic. Dowództwo Wojsk Lotniczych w gotowości miało samolot odrzutowy TS-11 Iskra lub transportowe Jak-40, An-2, An-12 i An-26. Ostatecznie zdecydowano, że to Antonow weźmie udział w akcji. Równo trzydzieści lat temu na pokładzie An-12 znalazł się zespół lekarzy, któremu przewodniczył Zbigniew Religa.
W 1988 roku podpisano pierwszą umowę na nieodpłatne świadczenie przez wojsko usług transportu lotniczego dla polskich ośrodków transplantacyjnych. – Dokument podpisali profesor Stanisław Pasyk, docent Zbigniew Religa oraz dowódca wojsk lotniczych gen. dyw. pil. Tytus Krawczyc. To właśnie w tej umowie pierwszy raz użyto nazwy „Akcja Serce” – opisuje ppłk Artur Goławski, rzecznik prasowy DGRSZ.
Umowa była kilkukrotnie nowelizowana. Wprowadzono na przykład częściową odpłatność za loty czy dołączono zgodę na loty na rzecz Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu. Umowa, która obecnie obowiązuje, została zawarta przez Dowództwo Sił Powietrznych i Ministerstwo Zdrowia. Zakłada ona, że wojskowi piloci wykonują loty nieodpłatnie, traktując je jako zadania szkoleniowe. „Akcja Serce” prowadzona jest dla pięciu klinik.
– Początkowo loty były traktowane jako misje ratownicze. Załogi startowały w nocy i wracały do baz rano. Długie i kilkuetapowe loty odbywały się często w trudnych warunkach pogodowych, w ciemności, niskiej podstawie chmur, w deszczu lub oblodzeniu. Zdarzały się także wyloty do Austrii, Niemiec, Czech i Rosji po specjalistyczny sprzęt do przeszczepów serca dla klinik lub lekarzy konsultantów. Przewożono też polskich lekarzy mających wykonać pilne operacje kardiologiczne w państwach ościennych – opowiada ppłk Goławski.
Dar życia
Najwięcej humanitarnych akcji wykonano w latach 90. Wówczas piloci latali do 200 godzin rocznie. W latach 2010–2013 odbywało się kilkanaście misji lotniczych w czasie ok. 35 godzin. Rok temu przeprowadzono 17 misji w czasie ponad 60 godzin. A w 2015 roku – 11 lotów w czasie około 50 godzin.
W Polsce wykonuje się rocznie średnio 80 przeszczepów serca. Według danych POLTRANSPLANT-u na przeszczep narządów w kraju oczekuje ponad 1500 osób, z czego ponad 360 to pacjenci zakwalifikowani do przeszczepu serca.
autor zdjęć: Bartosz Bera / rbsphotos.com, kpt. Włodzimierz Baran
komentarze